niedziela, 13 września 2020

Country Joe and the Fish – „Electric Music for the Mind and Body”, Vanguard / Ace, 1967/2005, UK

 
 

 Amerykański zespół Country Joe and the Fish jest jedną z legend psychodelicznego rocka, a także grup, która go muzycznie zdefiniowała. Grupa ta działała w latach 1965-1977, ale faktycznie nigdy nie została rozwiązana i okazjonalnie występowała także później. W omawianym okresie przygotowała i wydała sześć albumów studyjnych – po latach ukazał się jeszcze album koncertowy (1994). Przynajmniej trzy jej albumy uważa się za klasyki gatunku: „I-Feel-Like-I'm-Fixin'-to-Die” (1967), „Electric Music for the Mind and Body” (1967) i „Together” (1968). Jej liderem i założycielem był Joseph Allen „Country Joe” McDonald (ur. 1 I 1942 r.), który po jego rozwiązaniu nagrał także kilkadziesiąt innych albumów pod własnym nazwiskiem lub we współpracy z innymi muzykami.

Album „Electric Music for the Mind and Body” był drugą płytą studyjną Country Joe and the Fish i powszechnie uważany jest nie tylko za najlepszą płytę tego zespołu, ale także jedną z najważniejszych płyt ery psychodelicznego rocka. I faktycznie to album w pełni przemyślany, bez słabych fragmentów, dojrzały i jako całość porywający swą psychodeliczną aurą. Chciało by się rzecz, że jego siła tkwi w spokoju.

Jak na klasyka przystało album „Electric Music for the Mind and Body” ma wiele wydań, bo na chwilę obecną aż 78 na różnych nośnikach i pozostaje najczęściej wznawianą płytą grupy Country Joe and the Fish, a także samego „Country Joe” McDonalda. Pierwotnie na płycie winylowej wydała go w Stanach Zjednoczonych wytwórnia Vanguard w maju 1967 r. Wielka popularność tej płyty sprawiła, że tego samego roku ukazało się jeszcze kilka innych wznowień tego albumu w USA w tym na taśmach 4 i 8-Track, a ponadto wydano go także w Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Kolumbii, i Australii. W latach 70. oprócz wznowień amerykańskich i brytyjskiego wydano go także we Francji (1975), a latach 80. w Hiszpanii (1981, 1983).

Po raz pierwszy na płycie kompaktowej wydano go w 1987 r., zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i Europie (oba te wydania sygnowała wytwórnia Vanguard. Kolejne wznowienia tego albumu ukazały się w latach 90. w tym wydanie francuskie z 1992 r. Renesans popularności tego albumu przyszedł a początkiem następnego stulecia, kiedy to ukazał się szereg wznowień tego albumu na płytach kompaktowych i winylach. Pierwsze wydanie japońskie tej płyty na płycie kompaktowej (na winylu nie ukazało się nigdy) wydano dopiero w 2018 r. (Oldays Records).

Album liczy w sumie jedenaście utworów z których jedynie dwa są nieco dłuższe bo każdy z nich liczy po ponad siedem minut. Pod względem muzycznym, to połączenie wszystkiego co najlepsze w psychodelicznym i acid rocku z elementami blues i folk rocka. Szczególną rolę w brzmieniu tej płyty odrywają spokojne, ale pełne wewnętrznej siły wokalizy lidera i dosłownie nawiedzona gra na gitarze i organach Davida Cohena. To właśnie ona jest odpowiedzialna, oprócz zaangażowanych tekstów, za szczególną aurę muzyki stworzonej na tym albumie. Be zarzutu jest też sekcja rytmiczna tworzona przez perkusistę Chickena Hirscha i basistę Bruce’a Barhola grającego też na harmonijce ustnej.

Na początek mamy dość motoryczny utwór „Flying high” najbliższy tradycyjnemu pojmowaniu rocka i zbudowany na podstawie bluesowej, choć to tytułowe wnoszenie ma już zdecydowanie acid rockowe korzenie.

Podobny w nastroju, choć mniej motoryczny jest następny utwór „Not So Sweet Martha Lorraine” poprzez współbrzmienie organów i gitary oraz wokalu przywołujący styl wczesnego The Doors. ale oczywiście to jedynie podobieństwo, bo o żadnym plagiacie tu nie może być mowy.

Natomiast już od pierwszych taktów „Death Sound” – kolejnego utworu na tej płycie – wiadomo, że mamy do czynienia z nową jakością, a mianowicie wzorcowym rockiem psychodelicznym. Na tle majestatycznie grającej sekcji rytmicznej Country Joe wyśpiewuje swoje teksty przy akompaniamencie wręcz nawiedzonej gitary.

„Porpoise Mouth” to piękna psychodeliczna piosenka w konwencji walczyka. Wszystko brzmi tutaj staromodnie jakby było wygrywane na klawesynie – jednak takie instrumentu tu nie ma. Za to są organy na których przekonująco gra David Cohen. Całość dobrze świadczy o inwencji muzyków i ich nieograniczonej wyobraźni.

Utwór „Section 43” to najdłuższa kompozycja na pierwszej stronie oryginalnego winyla, a zarazem jedno z opus magnum grupy. Utwór składa się jakby z kilku sekcji i stopniowo narasta a potem się wycisza. W przeciwieństwie do poprzednich piosenek w tym utworze główną rolę odrywa rozwijająca się stopniowo improwizacja organowo-gitarowa, a mniejszą partia wokalna. Wyróżnikiem tego utworu jest piękne solo na harmonijce ustnej w jego środkowej partii.

Pierwotnie utwór „Super Bird” otwierał drugą stronę oryginalnego winyla. Jak na otwarcie przystało, to także dość krótka motoryczna piosenka bliska tradycyjnemu rockowi. Jednak psychodeliczne solo na gitarze przypomina z jakim zespołem mamy do czynienia.
Piosenka „Sad And Lonely Times” w sposobie kompozycji i grze na instrumentarium najbliższa jest tradycyjnej muzyce country, ale takiemu bardziej korzennemu i bluesowemu. Dodatkowo wielogłosowa partia wokalna czyni ją charakterystyczną i bardziej przystępną.

Znacznie bardziej rockowy i hałaśliwy jest utwór „Love” przywołujący w sposobie śpiewu ducha wielkiego Elvisa i wczesnego rock and rolla.

Z kolei kompozycja „Bass Strings” już od pierwszych taktów to prawdziwa psychodeliczna uczta dla uszu, z uduchowionym śpiewem Jo’ego i nieco śpiącą, ale mocno nawiedzoną grą sekcji rytmicznej i psychodelicznymi organami i gitarą. Główną rolę odrywa tutaj gra na drugiego gitarzysty Barry Meltona będącego także drugim wokalistą. To piękny utwór, w sam raz do rozmyślań i dalekich podróży poza własne ciało.

Podobny w nastroju, choć bardziej żywy jest utwór „The Masked Marauder”. W jego wypadku większą rolę odgrywają gra na basie i harmonijce ustnej Bruce’a Barthola. W niektórych fragmentach utwór przypomina muzykę kabaretową nieco szaloną, ale intrygującą i kojarzącą się z Bertoldem Brehtem. Natomiast solo na harmonijce ustnej ma zdecydowanie bluesową konotację. Całość utworu nieco przypomina styl gry grupy Big Brother and the Holding Company towarzyszącej Janis Joplin.

Album kończy kompozycja „Grace” będąca jakby kwintesencją psychodelicznego stylu grupy. Objawia się to w niespiesznej grze sekcji rytmicznej i równie spokojnej wokalizie lidera. Wytworzony w ten sposób nastrój służący kontemplacji szybko udziela się także słuchaczowi. W wypadku tego utworu zwraca uwagę większe wykorzystanie instrumentów perkusyjnych, dzwonków oraz różnych odgłosów wzmagających aurę tajemniczości. Utwór ten płynie niespiesznie wciągając stopniowo słuchacza w swój oniryczny świat pełen miłości i spokoju. To druga najważniejsza kompozycja na tym albumie i być może jego najważniejsze dokonanie, a przynajmniej najbardziej charakterystyczne.

W młodości na przełomie lat 70. i 80. jedynie przeczytałem o tym zespole krótką notkę napisaną Przez W. Weissa w magazynie "Jazz", ale nie słyszałem jego muzyki. Nie słyszałem jej także przez następne kilkanaście lat, bo w Polskim Radio nie prezentowano tego zespołu - może poza pojedynczymi nagraniami. Ja mam europejskie wznowienie tej płyty na CD z 2005 r. wydane w Wielkiej Brytanii. Kupiłem je w stosunkowo niedawno w sklepie sieci „EMPiK” w Gliwicach.

1 komentarz:

  1. The Casinos in Oklahoma
    This is why many 온 카지노 online casinos operate licensed by the Oklahoma Gaming 다음 스포츠 Commission. It is an unregulated 온라인 카지노 사이트 벳무브 internet casino 출장샵 that accepts players from  Rating: 7.6/10 · 빅 카지노 ‎2,821 votes

    OdpowiedzUsuń

Omega, Élő Omega Kisstadion ’79, Grund Records, 1979 / 2022, Hungary

  Najbardziej pamięta się to, co człowieka spotkało po raz pierwszy w życiu. Z tego powodu fani muzyki bardzo dobrze  pamiętają swą pierwszą...