niedziela, 31 maja 2020

Electric Sandwich – „Electric Sandwich”, Brain/ Universal Music/ Revisited, 1972/2004/2007?, Germany


 
 
W historii muzyki popularnej jest wielu wykonawców, którzy choć prezentowali ciekawą muzykę i byli biegli technicznie to jednak nie odnieśli w epoce sukcesu rynkowego i na zawsze przepadli w otchłani niepamięci. Jednym z takich zespołów była zachodnioniemiecka grupa Electric Sandwich („Elektryczna Kanapka”). Zespół ten powstał w 1969 r. w Bonn - stolicy nieistniejącego już państwa, Republiki Federalnej Niemiec. Zorganizowali go studenci tamtejszych uczelni na bazie kilku amatorskich grup.

Perkusista grupy Wolf „Lupus” Fabian grał wcześniej w zespole Whetstones, Klaus „Lory” Lormann (student prawa) był basistą zespołu Chaotic Trust, gitarzysta Jörg „Edy” Ohlert (student fizyki) grał na gitarze w Slaves of Fire, a wokalista Jochen „Archie” Carthaus grał w zespole Flashbacks. Wszystkie te grupy działające od 1967 r. grały prawie wyłącznie przeróbki cudzych utworów, co w tamtym czasie było standardem. Po pewnym czasie muzycy tych grup zaczęli spotykać się ze sobą na luźnych spotkaniach sesyjnych. I to w trakcie takich sesji narodził się Electric Sandwich.

Będąc już w nowym zespole muzycy postanowili, że będą odtąd grać tylko własny repertuar. Ponadto zdecydowali, że ich własne utwory powstaną podczas spontanicznych sesji nagraniowych, a nie w wyniku mozolnej procesu kompozytorskiego w studio nagraniowym. W takich okolicznościach grupa stworzyła kilka kompozycji z dużą domieszką improwizacji. Takie podejście było to tym bardziej uzasadnione, że jej muzyka była mieszanką subtelnego jazzu (w odmianie brytyjskiej), blues-rocka i wczesnego progresywnego rocka. Oczywiście dziennikarze, zwłaszcza anglosascy wiedzieli lepiej i zakwalifikowali ją do stylu krautrocka, a nie jest to do końca zgodne z prawdą.

Młodzi muzycy mieli wiele szczęścia, bo zostali zauważeni przez Güntera Körbera podczas festiwalu muzyki pop w Hanowerze w 1971 r. Był on jednym z twórców wytwórni Brain Records a zarazem łowcą młodych talentów, m.in. to jemu początki karier zawdzięczają takie zespoły jak: Scorpions czy Jane.

Jak wspomina Wolf Fabian, grupa zgłosiła swój udział w konkursie muzycznym organizowanym przez magazyn telewizyjny Hörzu, ale nie zakwalifikowała się do finału. Pomimo tego jej członkowie pojechali na koncert finałowy, gdzie dopuszczono ich do występu. Obok nich swe nagrania prezentowały tam wspomniane już grupy Skorpions i Jane. Ostatecznie w konkursie tym grupa Electric Sandwich zdobyła drugie miejsce, dzięki czemu wytwórnia Brain zaproponowała jej nagranie płyty. Do jej nagrania przystąpiono ostatecznie dopiero po podpisaniu jesienią 1972 r. umowy chroniącej jej prawa autorskie z Rudolfem Slezakiem z Hamburga. Wtedy dopiero przystąpiła do pracy w studio.

Do współpracy pozyskała Dietera Dirksa, legendarnego producenta wielu klasycznych płyt niemieckiego rocka w latach 70. m.in. .albumów Nektar i Ash Ra Tempel. To właśnie dzięki niemu muzyka z tej płyty ma tę swoistą magię brzmieniową charakterystyczną dla niemieckich wykonawców ery wczesnego progresywnego rocka. Okładkę albumu przedstawiającą dość surrealistyczne zdjęcie kanapki rażonej prądem przez kłębowisko elektrod i kabli zaprojektował Heinz Dofflein, autor wielu klasycznych i równie szokujących projektów kopert do płyt z kręgu niemieckiego kraut rocka, m.in. albumów zespołów Birth Control i Guru Guru.

Debiutancki, i jak się wkrótce okazało, jedyny album grupy Elektric Sandwich w epoce, grupa ta nagrała w następującym składzie: Jochen Carthaus (śpiew, saksofony, flet?, harmonijka ustna), Jörg Ohlert (gitara, organy, mellotron), Wolf Fabian (perkusja) i Klaus Lormann (gitara basowa). Po trzy utwory skomponowali Carthaus i Lormann, dwa były dziełem Ohlerta, a jeden Fabiana – za to najlepszy.

Album „Electricc Sandwich” ukazał się na rynku wiosną 1973 r. Firmowały go wspólnie wytwórnie: Brain i Metronome - ta druga była nadrzędna wobec pierwszej. Niestety album ten ukazał się wówczas tylko w Niemczech Zachodnich, co w znaczący sposób zawęziło jego dostępność dla fanów w innych krajach Europy. Szerszej popularności tej płyty nie sprzyjały także jej rzadkie wznowienia. W latach 70. ukazało się tylko jedno w 1974 r., a w latach 80. nie wznowiono jej ani razu. W sumie do chwili obecnej ukazało się jedynie 12 wersji tego albumu na różnych nośnikach: 5 na płytach winylowych (w tym dwóch nieoficjalnych) i 7 na płytach kompaktowych (w tym 2 nieoficjalnych i jednej CDr). Po raz pierwszy w pełni legalnie album ten na płycie CD wydały w Europie wspólnie wytwórnie Repertoire i Brain dopiero w 1997 r. (do pierwotnego repertuaru dodano na tym wydaniu dwa dodatkowe nagrania). Dwa kolejne wydania tej płyty na CD ale w postaci digipacków ukazały się w latach 2004 (to tutaj omawiane) i w 2007 r. Oba firmowane były przez Brain i Universal, przy czym to drugie dodatkowo także przez Revisited (SPV).

Pierwotny album „Electric Sandwich” obejmuje jedynie siedem kompozycji: trzy z pierwszej strony oryginalnego winyla i cztery z drugiej. W sumie po obu stronach płyty znalazło się nieco ponad 39 minut muzyki. Repertuar albumu był przekonującą mieszanką różnych stylów: jazzu, bluesa, rocka psychodelicznego i tej niepowtarzalnej melancholii płynącej z każdej nuty muzyki grupy, charakterystycznej dla wielu innych zapomnianych grup brytyjskiego rocka z przełomu lat 60. i 70. Dziennikarze lubią jednak uproszczenia i nazywają jej muzykę krautrockiem, choć z typowym krautrockiem ma ona mało wspólnego, oprócz pochodzenia członków zespołu. Natomiast znacznie więcej ma ona wspólnego z wczesnym europejskim progresywnym rockiem, kiedy poszukiwał on jeszcze swej własnej tożsamości. Jednak pomimo tej różnorodności stylistycznej był to album bardzo jednorodny, muzycznie wyważony i dobrze świadczył o kreatywności tworzących grupę muzyków. Wszystkie partie wokalne wykonano po angielsku i co najważniejsze, nie brzmią one sztucznie czy nienaturalnie.

Album otwiera kompozycja „China”  („Chiny) autorstwa Fabiana. To najdłuższe nagranie na tym albumie, bo ponad ośmiominutowe, a zarazem najlepsze – przynajmniej moim zdaniem. Doceniając komercyjne walory tego utworu przygotowano także jego krótszą wersję singlową. Ten całkowicie instrumentalny utwór jest takim muzycznym majstersztykiem łączącym w sobie jazzowy feeling, rockową ekspresję i bluesową nostalgię. Sami muzycy przyznawali się, że w nagraniu tym widać inspiracje płynące z twórczości innych niemieckich grup jazz rockowych tamtego okresu, a zwłaszcza Xhol i Kollectiv. Ujawnia się w nim też wpływ Hendrixa w sposobie gry gitarzysty kreującego mocno sfuzowane solówki na tle dość konserwatywnej i dość prostej w formie, ale perfekcyjnie grającej sekcji rytmicznej.

„Devil's Dream” („Diabelski sen”) autorstwa Ohlerta, to już nagranie wokalno-instrumentalne (tak jak wszystkie pozostałe) o blues-rockowym charakterze. Ton nadaje mu nostalgiczny tembr głosu wokalisty i piękna melodia wiodąca. Uwagę zwraca solo na saksofonie w środkowej części nagrania (niestety w części niepotrzebnie przesterowane i charczące). Jako całość utwór ma nastrój i charakter podobny do nagrań grup brytyjskich, np. Steamhammer czy Climax Blues Band.

Pierwszą stronę oryginalnego albumu zamykała kompozycja „Nervous Creek” („Nerwowa Zatoka”) autorstwa Lomanna. I od razu widać że skomponował ją gitarzysta, bo wiodącym instrumentem jest tutaj grająca hard rockowo gitara w stylu Cream, choć nie brakuje też fragmentów wyciszonych i jazzowych (partie saksofonu). Krótka partia wokalna w środkowej części jednoznacznie kojarzy się z manierą Roberta Planta z Led Zeppelin. Końcówka utworu to powrót do hard rockowej konwencji z dość topornym rytmem, sfuzowaną gitarą i drapieżnym śpiewem.

It's No Use To Run” („Nie ma sensu biec”) to kompozycja Ohlerta. Pierwotnie otwierała ona drugą stronę płyty winylowej. W warstwie wokalnej stylistykę tego nagrania można porównać do utworów Spooky Tooth, natomiast instrumentalnie to taki dość wyrazisty blues-rock ciążący w kierunku hard rocka, ale o psychodelicznym rodowodzie. Dlatego słuchając go można doszukać się analogii z utworami amerykańskiego zespołu Iron Butterfly. Wyróżnia się w nim pełna pasji partia na harmonijce ustnej.

„I Want You” („Potrzebuję Cię”) to kompozycja Carthausa. Utwór na przemian składa się z fragmentów cichszych, bardziej balladowych i nostalgicznych oraz głośniejszych, bardziej rockowych. Ma nie banalną budowę i piękną melodykę, a także zawiera w sobie ciekawe sola gitarowe i saksofonowe. Gdzieś tam w tle znowu słychać echa muzyki zespołu Steamhammer.

Nagranie „Archie's Blues” („Blues Archiego”) to kompozycja Lomanna i jak przystało na tytuł, będąca wręcz klasycznym elektrycznym blues rockiem w stylu Fleetwood Mac. Utwór rozwija się naturalnie w swoim stylu, a gitarzysta i wokalista udowadniają swoją grą i manierą wokalną, że są w stanie stworzyć w tym stylu w pełni oryginalne dzieło. Zawołania i odpowiedzi wokalisty robią takie samo wrażenie, jak w wypadku amerykańskich mistrzów tej muzyki.

Album zamyka utwór „Material Darkness” („Ciemność materializmu”) autorstwa Carthausa. To powrót do bardziej jazz-rockowej formuły stylistycznej, ale nie tyle jazzu fusion, co raczej subtelnego jazz rocka o psychodelicznym zabarwieniu. W utworze tym ważną rolę pełnią partie saksofonowe i bardzo stonowany sposób śpiewu wokalisty. Ale w pewnym momencie wyraźnie słychać też mellotron i flet (którego formalnie nie było w instrumentarium). Użycie mellotronu w tej kompozycji nadaje jej aury progresywności.

Po wydaniu swego debiutanckiego albumu Electric Sandwich promował go podczas koncertów oraz w programach muzycznych, m.in. w programie Saturday Show w kolońskim radiu BFBS, czy w programie Rhinozeros w niemieckiej telewizji publicznej ARD. Wziął nawet udział w programie w Record Beat Show w Radio Luxemburg wraz z grupą Steamhammer. Publiczność dobrze przyjmowała ich muzykę więc grupa rozpoczęła pracę nad drugą płytą, co nastąpiło już jesienią 1973 r. Niestety płyta ta nigdy nie została dokończona. Na przeszkodzie temu stanęła słaba sprzedaż ich debiutu, ale przede wszystkim rozpad grupy z powodu poróżnienia się muzyków co do dalszej koncepcji artystycznej muzyki którą tworzyli. Główna linia konfliktu przebiegała pomiędzy Ohlertem który chciał skierować muzykę grupy na bardziej jazzowe tory, a Fabianem, któremu bardziej odpowiadało typowo rockowe granie. Wszystkie te okoliczności doprowadziły w sumie do rozpadu zespołu pod koniec 1975 r. W ten sposób ostatecznie muzycy sami ostatecznie zaprzepaścili szansę na międzynarodową karierę.

Po rozpadzie grupy muzycy porzucili muzykowanie i zajęli się innymi zajęciami: Fabian został nauczycielem wychowania fizycznego, Carthaus prowadził własną szkołę jazdy konnej w Eifel, Lormann został prawnikiem, a Ohlert konsultantem w szpitalu w Bonn.

Po latach ukazał się jeszcze album „Lupus” (2018 r.) wydany w bardzo ograniczonym nakładzie przez doraźną wytwórnię Lupus Fashion Production na płycie CDr . Udostępniono na nim archiwalne nagrania zespołu z drugiej nigdy nie dokończonej płyty stworzone w 1974 r.

W październiku 2000 r. muzycy powrócili też do czynnego muzykowania, a w 2004 r. zagrali w Bonn na pierwszym od ponad trzydziestu lat koncercie. Rozpoczęli też przygotowywania do nagrania nowej płyty studyjnej. Ale ten ich występ i prace nad nowym materiałem muzycznym miały już jednak zupełnie marginalny charakter, ze względu na wiek muzyków, a także zmianę czasów i gustów masowej publiczności.

Jak już powiedziałem na początku, o zespole tym nie pamiętano już w latach 70., bo nagrał tylko jedną płytę wydaną jedynie w Niemczech Zachodnich. Oczywiście z tego powodu nie był zbyt lub prawie w ogóle znany w Wielkiej Brytanii czy w Stanach Zjednoczonych. Co więcej, w epoce nie za bardzo doceniano go nawet w rodzinnym kraju, skoro jej biografii nie umieszczono w kultowej obecnie niemieckiej encyklopedii rocka „Rock in Deutschland” wydanej w 1979 r. Na szczęście – jak zwykle - nie zawiedli fani, którzy pokochali muzykę tego zespołu i nigdy o niej nie zapomnieli. A także wszyscy miłośnicy dawnego rocka, którzy go odkryli dopiero po pewnym czasie, ale odtąd poszukiwali jego zachowanych płyt po antykwariatach. Po latach docenili ją nawet anglosascy recenzenci, czego dowodem jest umieszczenie jednego z nagrań tej grupy, a dokładniej utworu „China” na składance dołączonej do tygodnika „Rolling Stone” z lipca 2004 r. prezentującej najlepszych wykonawców niemieckiej sceny rockowej lat 70. XX w. Jednak nie wszyscy krytycy, bo np. geniusze z portalu sputnikmusic.com nadal uważają, że to słaba płyta, stąd wycenili ją na 2,8 punktu - czyli jako prawie "dno".

W młodości nigdy nie słyszałem o tym zespole ani o jego jedynej płycie. Po raz pierwszy przeczytałem o niej dopiero w końcu lat 90. w jednym z katalogów sklepu „MegaDisc” J. Leśniewskiego. W notce przy niej napisał on, że to rzadka płyta i tak faktycznie jest do chwili obecnej. Szkoda że przez tę rzadkość, tak mało ludzi ciągle zna ten zespół i jego muzykę – moim zdaniem bardzo dobrą. Album ten kupiłem dopiero stosunkowo niedawno w Niemczech. Szkoda tylko, że patrioci z Poczty Polskiej – jak zwykle – wgnietli mi jej okładkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Omega, Élő Omega Kisstadion ’79, Grund Records, 1979 / 2022, Hungary

  Najbardziej pamięta się to, co człowieka spotkało po raz pierwszy w życiu. Z tego powodu fani muzyki bardzo dobrze  pamiętają swą pierwszą...