niedziela, 2 lutego 2020

Nektar – „Journey To The Centre Of The Eye”, Bacillus/Bellaphon, 1971/1987, Germany

 
 

Nektar (po niemiecku Nectar), to zespół brytyjski, ale działający głównie w Niemczech. Powstał w Hamburgu w październiku 1969 r. w oparciu o członków dwóch lokalnych zespołów: The Prophet i The Rainbows. W pierwszym grali: perkusista i wokalista Ron Howden i Derek „Mo” Moore (gitara basowa, śpiew), a na czele drugiego stał gitarzysta i wokalista Roye Albrighton.

Co w tamtym czasie Brytyjczycy robili w Niemczech Zachodnich? Wraz ze swymi mało znanymi i całkowicie już obecnie zapomnianymi doraźnymi zespołami grali muzykę dla Amerykanów i rodaków w klubach i bazach wojskowych. Przykładowo Ron Howden pochodził z Sheffield w Anglii, gdzie grał z zespołem Rocking Berries. W 1964 r. opuścił rodzinny kraj grając wraz z różnymi grupami koncerty dla żołnierzy w bazach wojskowych we Francji i Niemczech Zachodnich. Przez pewien czas występował także w Grecji. Ostatecznie powrócił jednak do Niemiec gdzie wraz z kilkoma innymi muzykami założył w lipcu 1966 r. w Düsseldorfie wspomnianą grupę The Prophets. Wydała ona kilka singli, a także koncertowała w całych Niemczech.

Podobnie postępowali także inni muzycy brytyjscy, w tym The Beatles i Black Sabbath (jeszcze pod nazwą Earth). Ich kariery także zaczęły się od intensywnych tras koncertowych na starym kontynencie, w tym od występów w klubach Hamburga. Było to duże miasto portowe w którym zawsze był popyt na wszelką rozrywkę.

Pierwotny skład Nektar, bo taką nazwę zdecydowali się przyjąć dla swego nowego zespołu muzycy, uzupełnili: Allan „Taff” Freeman (instrumenty klawiszowe, śpiew) oraz dwaj członkowie zajmujący się efektami specjalnymi na koncertach: Mick Brockett (był on zresztą jednym z współzałożycieli tego zespołu) i Keith Walters. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że ich rola nie była znaczącą, ale to pochopna ocena, bo np. Brockett nie tylko stworzył dla grupy efektowne show wizualne uważane za lepsze niż te, które robili technicy Pink Floyd, ale także miał znaczący udział w tworzeniu tekstów na pierwszych płytach zespołu. Oczywiście główny ton muzyce nadawali pozostali członkowie grupy, którzy wspólnie komponowali wszystkie utwory, przy czym znaczący wpływ na nadawanie tytułów pierwszych płyt grupy miał Moore.

Głównym powodem założenia nowego zespołu była chęć grania przez muzyków własnego repertuaru, a nie tylko nowych wersji cudzych utworów, czy banalnych przebojów. Ich celem było stworzenie bardziej rozbudowanej i eksperymentalnej muzyki. Niestety, pomimo przygotowania bardzo dobrego repertuaru, grupa nie zdołała podpisać kontraktu z żadną ze znaczących wytworni płytowych w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych. To skłoniło ją do pozostania w Niemczech Zachodnich i wydania w lokalnej wytworni swej pierwszej płyty.

Album „Journey To The Centre Of The Eye” jest debiutem płytowym Nektar wydanym przez wytwórnię Bacillus Records będącą oddziałem koncernu Bellaphon Records GmbH z siedzibą w Frankfurcie nad Menem. Płytę nagrano w okresie od czerwca do sierpnia 1971 r. w Dierks Studios w Kolonii znanym m.in. później z nagrywania w nim płyt przez Scorpions. Jej producentami byli: zespół Nektar, Dieter Dierks grający na niej na fortepianie oraz Peter Hauke.

Album ten ma jak dotąd 31 wydań na różnych nośnikach, z tego 17 na płytach winylowych i 14 na płytach kompaktowych. Aż cztery wydania kompaktowe są nieoficjalne (pirackie) a jedno z nich dodatkowo zostało wydane na płycie CDr. Po raz pierwszy na winylu wydała go wspomniana już wytwórnia Bacillus/Bellaphon w listopadzie 1971 r. W tymże roku album ten ukazał się tylko w Niemczech Zachodnich. Następnego roku wznowiono go w Niemczech, ale także wydano go w Izraelu. W latach 70. płyta ta miała jeszcze cztery wydania: jedno niemieckie (1974), jedno brazylijskie (1974), jedno australijskie (1975) i jedno hiszpańskie (1977). Jak więc widać wydawcy ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii konsekwentnie odmawiali wytłoczenia tej płyty na swoich rynkach przez co album ten i sam zespół byli tam mało znani.

Po raz pierwszy na płycie kompaktowej wznowiła go już w 1987 r. wytwórnia Bacillus/ Bellaphon. Ta szybkość świadczy o tym, ze W Niemczech nawet po latach był to wciąż popularny zespół. To na tej edycji opierały się wszystkie późniejsze nie remasterowane wydania tej płyty na CD. Po raz pierwszy na rynku brytyjskim album ten wydano dopiero w 2004 r. od razu w technice SACD. Dwa lata później ukazało się pierwsze japońskie wydanie tego albumu. Natomiast pierwsza amerykańska edycja tego albumu (od razu dwupłytowa) została wydana dopiero w 2013 r. przez wytwórnię Purple Pyramid.

W latach 90. XX w., a więc w okresie ”złotej dekady” płyty kompaktowej, album ten był bardzo trudno dostępny, bo istniało tylko wspomniane wydanie niemieckie z 1987 r. Miłośnicy tego zespołu mogli się tylko oblizywać na myśl o posłuchaniu tej płyty, bo nigdzie w Polsce nie można było jej dostać. Za to chwalili się jej posiadaniem wszyscy co lepiej ustosunkowani melomani, np. dziennikarze muzyczni prezentujący ją w prowadzonych przez siebie nocnych audycjach radiowych, czy co bardziej przebiegli handlarze oferujący ją w swych drogich sklepach płytowych.

Muzyka z tego albumu to progresywny rock z początku dekady lat 70. z dużą dawką brzmień charakterystycznych dla improwizowanego rocka psychodelicznego, typowego zwłaszcza dla grup brytyjskich, a zwłaszcza wczesnych Pink Floyd. Na płycie dominują więc niczym nieskrępowane spontaniczne popisy instrumentalne, którym ton nadaje gitara i instrumenty klawiszowe oraz różnego rodzaju efekty przesterowanego dźwięku. Jako całość wszystkie kompozycje z tego albumu tworzą spójną całość, są przemyślane, niebanalne, melodyjne i przystępne. To właśnie dlatego tak wielu ludzi ceni i lubi ten zespół, bo był niebanalny ale i miły dla ucha.

Pod względem formalnym „Journey To The Centre Of The Eye” („Podróż do wnętrza oka”) to album koncepcyjny rozgrywający się jakby na dwóch poziomach narracji. Na pierwszym poziomie jest to opowieść o astronaucie, który ucieka z Ziemi statkiem kosmicznym przed zagładą nuklearną, po drodze spotyka obcych, którzy zabierają go do swojej galaktyki, zwiększają jego świadomość i umożliwiają poszerzenie horyzontów, na co ten nie jest przygotowany. Na drugim poziomie jest to surrealistyczna opowieść o podróży do wnętrza siebie przez tytułowe oko. Za każdym razem celem jest zrozumienie Siebie i wartości świata jaki nas otacza. Utwór ten ma formę rozbudowanej wieloczęściowej suity. Składa się ona z trzynastu części o różnej długości, ale połączonej wątkami melodycznymi i narracją słowną. To jeden z tych albumów, który choć składa się z krótkich fragmentów, to jednak najlepiej prezentuje się w całości.

Brzmieniowo, muzyka z tej płyty bardziej wpisuje się w dokonania psychodelicznego rocka końca lat 60. niż nowych trendów progresywnego rocka początku lat 70. W poszczególnych utworach słychać echa twórczości Pink Floyd, King Crimson i The Moody Blues. Natomiast inspirację grupą The Who widać w sposobie konstrukcji całości płyty. Grupie Nektar na tym albumie udało się dokonać udanego połączenia ówczesnego brytyjskiego progresywnego rocka z eksperymentami typowymi dla niemieckiego krautrocka. W wyniku tego powstała wyjątkowo udana nowa jakość. Dzięki temu muzyka z tego albumu jest jednocześnie tradycyjna i nowatorska, a przy okazji ma w sobie tę swoistą nieco odrealnioną oryginalność tak charakterystyczną dla twórców brytyjskich.

Suita rozpoczyna się od krótkiego „Prelude” („Preludium”) mającego formę instrumentalnego wprowadzenia. Przypomina ono w formie pełne przesterowań improwizacje Pink Floyd w utworze „Interstellar Overdrive”.

Następujące po nim wokalno-instrumentalne ponad sześciominutowe nagranie „Astronauts Nightmare” („Koszmatr astronautów”) – najdłuższe po stronie A oryginalnej płyty – opowiada o tym, że rakieta kosmiczna opuszcza Ziemię w chwili gdy świat znajduje się na skraju nuklearnej wojny. Statek kosmiczny ten leci w kierunku Saturna. Nagranie zaczyna się dość ospale, ale szybko przechodzi do gitarowo-organowej improwizacji, czemu towarzyszy dramatyczna patia wokalna, miejscami mocno zniekształcona fuzzem. Całość jest nadzwyczaj spokojna i refleksyjna.

W następnym nagraniu „Countenance” („Oblicze”) rakieta zostaje przechwycona przez  statek kosmiczny nieznanego pochodzenia (UFO). Astronauta przechodzi do tego spodka i dowiaduje się, że kosmici już od dłuższego czasu obserwował Ziemię i są zszokowani wojennymi zapędami ludzi na Ziemi. Obcy proponują mu pokazanie życia w swojej galaktyce, a astronauta się na to godzi i wyrusza w podróż wraz z Nimi. Utwór zaczyna się od klawiszy i delikatnej partii wokalnej. Następnie się rozwija w bardzo melodyjną space rockową improwizację, która w końcowej partii osiąga swe apogeum. Podobne podniosłe brzmienie gitarowo-organowe dopiero kilka lat później uzyskał zespół King Crimson.

Nagranie „The Nine Lifeless Daughters Of The Sun” („Dziewięć Córek Słońca bez życia”) opowiada o tym jak statek kosmitów odlatuje z naszego układu planetarnego udając się w przepastną pustkę Kosmosu i dematerializuje się w hiperprzestrzeni. Muzycznie, to utwór instrumentalny tworzony przez gitarę i organy, które opowiadają dźwiękiem przedstawioną powyżej historię. Nagranie jest melodyjne i miłe dla ucha. Gdzieś tam w tle słychać echa klasycznej melodyki.

„Warp Oversight” („Nadzórnad Warpą”) to już bardziej eksperymentalna muzyka, mniej melodyjna, bardziej poszukująca i niepokojąca. Dobrze ilustruje treść tego wątku suity. Więcej tutaj instrumentów perkusyjnych i różnych niepokojących odgłosów, a także dysonansowych brzmień gitary. Pod względem tekstowym to opowieść o statku kosmicznym, który przechodzi w stan zawieszenia w czasie i przestrzeni, by następnie powrócić do swej formy i zmaterializować się już w innej galaktyce.

Pierwszą stronę płyty zamykał pierwotnie utwór „The Dream Nebula” („Sen Nebuli”) opisujący wrażenia kosmonauty z na widok nowej galaktyki. Jednocześnie w umyśle astronauty następuje przemiana spowodowana pobytem w tym miejscu. Otrzymuje on ogromną wiedzę i ma niesamowite sny. Obrazuje to dość podniosła partia instrumentalna, ale daleka od patosu i śpiew z pogłosem.

Przedłużeniem tego utworu jest otwierająca drugą stronę pierwotnej płyty kompozycja „The Dream Nebula Part II” („Sen Nebuli część 2”). Nagranie to płynie leniwie, a jego znaczna część przypomina efekt z „podwodnym brzmieniem” gitary Hendrixa.

Utwór „It's All In The Mind” („To wszystko jest w umyśle”) daje naszemu astronaucie nową wiedzę, ale też poszerza jego świadomość więcej niż jest on w stanie przyswoić, dlatego załamuje się psychicznie. To bardziej spokojna kompozycja z dominującym przekazem słownym i brzmieniami syntezatora, organów i mellotronu. W końcówce tego utworu wyróżnia się partia gitary.

„Burn Out My Eyes” („Wypal moje oczy”) to kompozycja wokalno-instrumentalna, a zarazem najdłuższy utwór na tym albumie. Tekst opowiada o tym, że astronaucie na jego życzenie wypalono oczy i odtąd widzi on już tylko swoim umysłem. Jednocześnie zmaga się on ze swoimi zmysłami i usiłuje odzyskać kontrolę nad sobą. Główną częścią utworu jest rozbudowana gitarowo-organowa improwizacja wiele zawdzięczająca doświadczeniom jazz rocka spod znaku Colosseum. Z kolei w brzmieniu mellotrunu i syntezatora a także w sposobie śpiewania utwór wiele zawdzięcza grupie The Moody Blues. Smutny i refleksyjny początek i koniec utworu dobrze obrazują jego dramatyczną treść.

Następujące po nim nagranie „Void Of Vision” („Brak wizji”) to dość szybkie i nerwowe nagranie obrazujące podróż astronauty w wielką prędkością po długiej i pięknej dolinie. Przy tej okazji dostrzega on w przestrzeni „Wszystko Widzące Oko” co napawa go niepokojem.

Wątek oka kontynuuje utwór „Pupil Of The Eye” („Uczeń Oka”) bezpośrednio nawiązujący do tytułu całego albumu i całego jego dość dwuznacznego przesłania. To dosyć krótki i skoczny utwór bardzo przypominający, zwłaszcza wokalnie, nagrania The Moody Blues z okresu ich fascynacji Wschodem. Opowiada on o tym jak astronauta wchodzi o opisywanego „oka” aby spróbować zrozumieć wszechświat jaki się znajduje w nim samym. Gdy to robi, to zaczyna nie tylko wszystko widzieć ale i lepiej rozumieć. Ostatecznie uświadamia sobie, że wszystko co widział, istnieje na Ziemi, ale tego wcześniej nie zauważał, głównie z powodu skłonności ludzi do wojny.

Nagranie „Look Inside Yourself” („Spójrz na siebie”) opowiada o tym, że nasz umysł zwraca się do każdego, kto chce słuchać, aby odnaleźć samego siebie a przy okazji uświadomić sobie fakt, że obecnie Ziemia zmierza do całkowitego zniszczenia. Muzycznie to spokojna ballada z fletem w tle, pod koniec podkręcona klawiszami w stylu The Nice.

Suitę, a zarazem cały album kończy niezbyt długi, bo niespełna dwuminutowy utwór „Death Of The Mind” („Śmierć umysłu”). To ostrzeżenie przed tym, aby świadomość astronauty nie dryfowała z powrotem w kierunku destrukcji, bo przyniesie to zniszczenie Ziemi i człowieczeństwa. Równie dramatyczna jest muzyka towarzysząca tej opowieści ze wspaniałymi choć niezbyt długimi popisami wszystkich instrumentalistów.

Tak więc jak jużna początku wskazałem suita „Journey To The Centre Of The Eye” ma bardzo dwuznaczne znaczenie, bo teoretycznie opowiada o rozterkach astronauty w odległym Kosmosie, a jednocześnie wskazuje, ze ten Kosmos znajduje się w umyśle każdego z Nas – ludzi. Problem polega jedynie na tym, że nie My jako ludzie nie chcemy przyjąć do wiadomości tej wiedzy i zagrożeń jakie niesie z sobą ludzka głupota.

Po wydaniu tego albumu grupa Nektar nagrała jeszcze co najmniej kilka bardzo wartościowych płyt, a zwłaszcza: „A Tab In The Ocean” (1972), „Remember The Future” (1973), „Down to Earth” (1974) i „Recycled” (1975). Żaden z nich nie odniósł jednak sukcesu komercyjnego na rynku w USA czy w Wielkiej Brytanii. Z tego powodu grupa uległa powolnej dezintegracji, czego dowodem były coraz rzadsze i gorsze płyty i postępujące zmiany personalne. W 1982 r. zespół zawiesił działalność na wiele lat. Grupa odrodziła się dopiero w 2000 r. Nadal nagrywa płyty i koncertuje, a jej jedynym oryginalnym członkiem jest perkusista Ron Howden. Gitarzysta i wokalista Roye Albrighton zmarł w 2016 r.

Losy zespołu Nektar są przykładem tego jak przemysł muzyczny zniszczył dobry zespół rockowy. Odmawiając podpisania z nim kontraktu, bosowie tego przemysłu uniemożliwili tej grupie dotarcie z jej muzyką do większej liczby odbiorców. Spowodowany tym brak środków do życia zmusił część muzyków tego zespołu do porzucenia muzyki jako źródła zarobków i podjęcia innych zajęć. A byli to – moim zdaniem - bardzo dobrzy kompozytorzy i instrumentaliści. Najbardziej oczywiście wyróżniał się Roye Albrighton, którego solówki gitarowe nawet dzisiaj robią ogromne wrażenie. Ale niczego nie brakowało także Allanowi Freemanowi obsługującemu instrumenty klawiszowe oraz sprawnej sekcji rytmicznej tworzonej przez Dereka Moor’ea na basie i Rona Howdena na perkusji.

Po raz pierwszy usłyszałem o zespole Nektar i tym albumie dopiero na początku lat 90. Z tego co pamiętam, przeczytałem o nim w reklamie prasowej audycji „Rock malowany z fantazją”. Prezentowany tutaj album kupiłem dopiero w ubiegłym roku w Niemczech.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Omega, Élő Omega Kisstadion ’79, Grund Records, 1979 / 2022, Hungary

  Najbardziej pamięta się to, co człowieka spotkało po raz pierwszy w życiu. Z tego powodu fani muzyki bardzo dobrze  pamiętają swą pierwszą...