niedziela, 10 listopada 2019

Mark Shreeve - "Thoughts Of War", CLP, 1981/2000, UK

 
 


Mark Shreeve jest brytyjskim kompozytorem i wykonawcą muzyki elektronicznej. Jest artystą znanym i cenionym wśród miłośników elektroniki spod znaku szkoły berlińskiej (Berlin-School), a także progresywnej elektroniki (Progeressive Electronic) oraz kosmicznego ambient (Space Ambient). Dla mniej wyrobionych słuchaczy może być znany tylko dzięki niegdysiejszej współpracy z piosenkarką Samanthą Fox. Przypuszczam jednak, że faktycznie jest całkowicie nieznany masowemu odbiorcy.

Cechą charakterystyczną biografii Marka Shreeve’a jest to, że mało co o nim wiadomo. Nie wiadomo nawet tego kiedy i gdzie się urodził, do jakich szkół chodził, czy ma rodzinę itp. Pierwsze płyty zaczął nagrywać i wydawać na początku lat 80., stąd można przypuszczać, że obecnie ma ok. 60 lat. Jednocześnie przez ostatnie 39 lat komponował, nagrywał muzykę (sam, bądź we współpracy z innymi osobami), wydawał płyty i koncertował. Pozostaje zresztą bardzo aktywny twórczo do chwili obecnej. Dzięki wielu wybitnym, choć mało znanym szerszemu gronu słuchaczy albumom, cieszy się kultową pozycją wśród fanów klasycznej muzyki elektronicznej. W sumie można powiedzieć, że Mark Shreeve jest twórcą Szkoły Brytyjskiej w Muzyce Elektronicznej (British Scholl of Electronic Music).

Często się mówi, że jakiś artysta jest kultowy, a jego płyty są unikatami. Przeważnie to tylko propaganda, ale w wypadku Marka Shreeve’a to dosłowne stwierdzenie faktu. Jak zapytać pierwszego z brzegu tzw. znawcę rocka o jego postać, to nie będzie wiedział co to za jeden. Jeszcze gorzej będzie, jak ktoś zechce kupić jego płytę, bo to prawie dosłownie niemożliwe, albo bardzo trudne i kosztowne.

Jego solowa dyskografia na chwilę obecną liczy około siedemnastu albumów studyjnych, z których znaczna część ukazała się niegdyś wyłącznie na kasetach magnetofonowych (Compact Casette). Przeważnie były to pojedyncze wydania, stąd już w czasach dominacji kaset były trudno osiągalne. Z kolei płyty, które ukazały się w formie winylowej czy kompaktowej są bardzo rzadkie, gdyż przygotowały je najczęściej mało znane i niewielkie wytwórnie w mikroskopijnych ilościach. Z tego powodu często mówi się o tym, że jest to artysta, który nagrał wiele świetnych klasycznych albumów, których jednak prawie nikt nie słuchał.

Miłośnicy Marka w jego dyskografii szczególnie cenią następujące albumy: „Phantom” (1980), „Thoughts Of War” (1981), „Assasin” (1983) i „Legion” (1985), „Crash Head” (1988), „Nocturne” (1995). Ja bym do tego dorzucił jeszcze album „Ursa Major” (1980) wydany jedynie na kasecie magnetofonowej. Uważam, że to zapomniane arcydzieło klasycznej muzyki elektronicznej.

W latach 90. XX w. Mark Shreeve wraz z kilkoma innymi muzykami, m.in. ze swoim bratem Julinem i Jamesem Goddardem stworzył wyjątkowo twórczy zespół Redshift. Grupa ta zadebiutowała albumem „Redschift” w 1996 r. Na tej płycie, obecnie także już klasycznej, twórczo rozwinęła styl szkoły berlińskiej w muzyce elektronicznej.

Dodatkowo wraz z innym wybitnym muzykiem brytyjskim komponującym muzykę elektroniczną, Ianem Bodym, stworzył duet ARC, z którym także nagrał kilka udanych płyt studyjnych i koncertowych. Jedną z nich jest rewelacyjny album „Arcturus” wydany w 2005 r.

Album  „Thoughts Of War” jest jedną klasycznych pozycji w dorobku muzycznym Marka Shreeve’a. Guru krytymi rockowej, Piero Scaruffi, uważa tę płytę za pierwsze wielkie dzieło tego artysty. Jak dotąd album ten miał jedynie cztery wydania. Pierwotnie na płycie winylowej wydala go niewielka norweska wytwórnia Uniton Records w 1981 r. W 1985 r. płytę tę wznowiono w wersji winylowej na Tajwanie. Jedyne kompaktowe wydanie tego albumu przygotowane zostało przez brytyjską wytwórnię Champagne Lake Productions (CLP) w 2000 r. To numerowane wydanie liczyło zaledwie 300 egzemplarzy tego albumu. W późniejszym okresie musiano go chyba jednak wznowić, skoro jeden z internautów podał, że ma 534 numer tej płyty (ale równie dobrze mógł nabyć jej piracką wersję).

Album „Thoughts of War” („Myśli o wojnie”) tworzą zaledwie cztery długie kompozycje, po dwie na każdej stronie oryginalnej płyty winylowej. To bardzo długa płyta, bo w sumie liczy ponad 59 minut muzyki i w czasach analogowych, w jakich się pierwotnie ukazała z trudem mieściła się w całości na płycie winylowej. Inspiracją dla muzyki z tego albumu na pewno była twórczość klasycznego elektronicznego rocka spod znaku szkoły berlińskiej, a zwłaszcza Klausa Schulze i zespołu Tangerine Dream. Jednak pomimo tej inspiracji jest to dzieło w pełni oryginalne i nacechowane tym rodzajem aury, dzięki której od razu wiadomo, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym.

Głównym nagraniem na albumie jest dwuczęściowa kompozycja tytułowa licząca w sumie ponad 33 minuty rozdzielona pomiędzy dwie strony oryginalnej płyty analogowej, przy czym jej część pierwsza jest nieznacznie krótsza niż druga.

Część pierwsza tej kompozycji nazwana „Thoughts of War - Part One” rozpoczyna się od miarowego rytmu sekwencera w tle którego pojawia się główny temat melodyczny tej kompozycji wykreowany przez Marka na syntezatorze. Wyłania się on z ciszy i stopniowo narasta obejmując także kilka melodii pobocznych. W środkowej partii utwór robi się coraz bardziej głośny i gwałtowny, ale nie przekracza granic formy stylistycznej stworzonej przez Klausa Schulze na której jest wzorowany. Brzmienie syntezatora z jego wyraźną klasyczną skalą przypomina tutaj fortepian, co może się bardzo podobać jak wszystko co klasyczne. W jego końcowej partii słychać też fragment wyraźnie inspirowany twórczością Jean-Michaela Jarre’a, ale bardziej mroczny i niepokojący. Utwór kończy się pewnym uspokojeniem z leniwie płynącą melodią w końcowej partii niespiesznie dobiegająca do jej pełnego wyciszenia.

Część druga tej kompozycji nazwana logicznie „Thoughts of War - Part Two” rozpoczyna się od efektu jakby startu samolotu odrzutowego. To doskonały efekt uzyskany na syntezatorze. Towarzyszy temu dość duży zgiełk innych dźwięków i dopiero po pewnym czasie utwór się uspokaja. Pojawiają się pojedyncze dźwięki i urywane melodie świadczące o poszukiwaniu głównej linii melodycznej jakby zagubionej na jego początku. To bardziej awangardowy i niekonwencjonalny fragment tego utworu. Mniej tu miarowego bitu sekwencera, a więcej syntezatorowych poszukiwań nowych brzmień.
Wykreowane dźwięki doskonale oddają nastrój niepokoju jaki towarzyszył napięciom wojennym początku lat 80 i katastroficznym myślom ówczesnych ludzi na Zachodzie bojących się zgłady nuklearnej. Z tego chaosu wyłania się po pewnym czasie dość spokojna i ładna melodia organizująca jakby na nową tę kompozycję. Melodia ta narasta i rozwija się by w pewnym momencie, gdzieś w połowie tej części kompozycji, zostać uzupełnioną przez magiczne brzmienie sekwencera. W takiej formie utwór robi się coraz bardziej intrygujący, bo pełen niepokojących szumów, szmerów itp. Jego końcowa partia to charakteryzuje się uspokojeniem poszczególnych wątków melodycznych, a także wyciszeniem wcześniejszej nerwowej atmosfery. Pod pewnymi względami ta partia utworu przypomina nagrania Jean-Michaella Jarre’a, a więc kończy się dokładnie tak samo jak w części pierwszej.

Całość tej dwuczęściowej kompozycji jest dość mroczna, ale i refleksyjna, przy czym jest to refleksja dość ponura i zimna. Ten nastrój oddaje bardzo różnorodna paleta dźwięków, z muzyką pełną kontrastów, ale nadal dość melodyjną i miejscami rytmiczną. W sumie to takie zorganizowane melodyjne szumy z rytmem i myślą przewodnią.

Oprócz tego na płycie znalazły się jeszcze dwa inne utwory. Pierwszy z nich „Nightmare Of Reality” („Koszmar realizmu”) zamykał pierwszą stronę oryginalnej płyty winylowej. Ta ponad czternastominutowa kompozycja zaczyna się od dość awangardowych dźwięków ilustrujących chaos panujący w świecie. Stopniowo wyłania się z niego dość odhumanizowana melodia dobrze ilustrująca nieprzystępność i wrogość świata w jakim żyjemy. Utwór wyrasta z konwencji szkoły berlińskiej, a muzycznie nawiązuje do pierwszych płyt Tangerine Dream. Ogólnie nagranie jest dość spokojne i mniej w nim nerwowości niż w tytułowej kompozycji, choć niektóre wykreowane w nim dźwięki mogą odstraszać swą nieco bardziej awangardową formą, zwłaszcza w środkowej części utworu. Ale nie można się temu dziwić, skoro to muzyka ilustracja koszmar, a więc coś z tego koszmaru musiało się znaleźć także w tym utworze. W sumie nagranie to mogłoby być ścieżką dźwiękową do jakiegoś filmu grozy. W jego końcowej partii Shreeve osiągnął te same efekty dźwiękowe, co zespół The Residents na swych mechano-katastroficznych płytach z początku lat 80.

Drugą stronę płyty winylowej otwierała jedenastominutowa kompozycja „Dream Sequence” („Sekwencja snów”) dobrze oddająca tytułem charakter swej muzycznej zawartości. To najbardziej melodyjna a zarazem przystępna kompozycja na tym albumie. Pojawiająca się na początku utworu organowo-syntezatorowa melodia rozwija się powoli i wciąga słuchacza swym onirycznym nastrojem. W formie przypomina rozmarzone i ciągnące się w nieskończoność fantazyjne nagrania Klausa Schulze z połowy lat 70.. Pomimo tego jego poszczególne wątki nie nudzą się i nadal są atrakcyjne dla słuchacza, a to dzięki niewielkim przetworzeniom i swej swoistej aurze tajemniczości. Nagranie kończy się stonowanym sekwencyjno-syntezatorowym motywem zamykającym w logiczny sposób tę kompozycję.

Po raz pierwszy w życiu usłyszałem ten album w dwóch audycjach z cyklu „Studia Nagrań” nadanych 28 lipca i 4 sierpnia 1988 r. Już wtedy płyta ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ale z powodu różnych okoliczności życiowych nie miałem jej wówczas możliwości nagrać. Później na wiele lat o niej zapomniałem. Przypomniałem sobie o niej dopiero wraz z wejściem do Internetu w 2000 r. Niestety rychło okazało się, że jej kupienie nie było łatwe.

Płytę „Thoughts Of War” w prezentowanej tutaj wersji kompaktowej nabyłem dopiero w 2008 r. w jednym ze sklepów internetowych w Polsce specjalizującym się w sprzedaży muzyki elektronicznej. Miałem ogromne szczęście, bo album ten wydano jedynie w 300 sztukach, a ja nabyłem egzemplarz z ręcznie na niesionym numerem „110”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Omega, Élő Omega Kisstadion ’79, Grund Records, 1979 / 2022, Hungary

  Najbardziej pamięta się to, co człowieka spotkało po raz pierwszy w życiu. Z tego powodu fani muzyki bardzo dobrze  pamiętają swą pierwszą...