sobota, 27 lipca 2019

Fela Ransome-Kuti And The Africa’70 With Ginger Baker – "Live!", Knitting Factory, 1971/2010, USA & Canada


 
 

Fela Ransome Kuti (1938-1997) był jednym z tych afrykańskich muzyków dzięki którym muzyka Czarnego Lądu stała się nie tylko ciekawostką etnograficzną, ale też ważnym zjawiskiem na arenie muzyki popularnej. Fela pochodził z Nigerii, a więc jednego z najludniejszych krajów Zachodniej Afryki. Był kompozytorem, gitarzystą, saksofonistą i trębaczem. Jego największą zasługą było stworzenie stylu zwanego afro-beatem, ale udzielał się także jako działacz w obronie praw człowieka. Ten cały afro-beat w wydaniu tego artysty, to taki pierwotny afrykański blues i jazz nasycony wyjątkowo inspirującymi fragmentami improwizowanymi.

Większość swych najlepszych płyt nagrał w latach 70. Wśród nich na pewno wyróżnia się koncertowy album nagrany przez niego i jego grupę Africa’70 z Gingerem Bakerem – byłym perkusistą zespołu The Cream. To ekscytujące połączenie afro-beatu, jazzu, funku, soulu, rocka, rytmów latynoskich i improwizacji. Jak na swój dość trudny repertuar, to album niezwykle popularny, gdyż do chwili obecnej ukazało się aż 52 jego wersje na różnych nośnikach.

Po raz pierwszy na płycie winylowej wydała go w USA wytwórnia Signpost Records w 1971 r. Tego samego roku album ten wydano także w wielu innych krajach, m.in. w Nigerii, Niemczech Zachodnich, Australii, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Francji, Japonii, Republice Południowej Afryki. W dekadzie lat 70. i 80. album, był jeszcze wiele razy wznawiany w USA i Europie, ale także w krajach latynoskich.

Album ten był stosunkowo rzadko wydawany na płycie kompaktowej, bo do chwili obecnej ukazało się tylko 12 jego wydań w tym formacie. Po raz pierwszy na CD wznowiono go w USA w 1987 r. (wytwórnia Celluloid). Następne w kolejności było wydanie portugalskie z 1996 r. (wytwórnia Terrascape). Szerzej dostępny na tym nośniku album ten stał się dopiero dzięki wydaniom z 2001 r.: amerykańskiemu (MCA/Barclay) i europejskiemu (Wrasse Records a zwłaszcza Barclay/Universal).

Obok liderów (Fela Kuti, Ginger Baker) w nagraniu płyty udział wziął cały zastęp nieznanych ale bardzo dobrych muzyków sesyjnych z Afryki grających na instrumentach perkusyjnych i dętych. Płytę nagrano podczas kameralnych koncertów aby uwypuklić jej improwizacyjny charakter.

Pierwotny album zawierał jedynie cztery nagrania, po dwa na każdej ze stron płyty winylowej: „Let's Start” (7:48), „Black Man's Cry” (11:36), „Ye Ye De Smell” (13:17), „Egbe Mi O (Carry Me I Want To Die) (12:38). W wydaniach kompaktowych dodano jeszcze jedno nagranie koncertowe „Ginger Baker & Tony Allen Drum Solo” (16.22). Wszystkie utwory na tym albumie skomponował Fela Kuti.

Otwierający album utwór „Let's Start” zaczyna się od zapowiedzi po czym następuje atak rozpędzonej funkowej sekcji rytmicznej napędzanej bluesowo-jazzowymi frazami instrumentów dętych. Wokalizy pełnią tutaj jedynie pomocniczą rolę i nakierowane są na stworzenie dodatkowej dźwiękowej aury. To naturalnie i pięknie rozwijająca się improwizacja z pięknymi solami saksofonu i organów na których gra lider. W muzyce czuć ducha wszystkiego co najlepsze w improwizowanym bluesie i rocku, ale też „Ducha Afryki” i plemiennych rytmów. Ta wciągająca muzyka niczym nie ustępuje najlepszym utworom The Allman Brothers Band i innym mistrzom improwizowanego rocka. Jedynie typowo afrykański sposób artykulacji wokalisty przypomina, że to jednak utwór powstały na Czarnym Lądzie.

Podobny w klimacie jest także następny utwór „Black Man's Cry”, ale jest w nim znacznie więcej brzmień charakterystycznych dla jazzu a nawet elementów muzyki latynoskiej – przynajmniej moim zdaniem. Nagranie nie ma linearnego rytmu przez co nie jest monotonne, ale też może być nieco trudne w odbiorze dla odbiorców bardziej ugładzonej muzyki. Rozwijająca improwizacja wciąga słuchacza w prawdziwe kłębowisko ekscytujących rytmów i wzbogaconych jeszcze solówkami na saksofonie i organach. Miejscami przypomina to owe słynne pandemonium rytmiczne z uzyskane przez zespół Santany na albumie „Caravanserai”. Nie jeden zespół z Europy czy USA jedynie może pomarzyć o tak naturalnym improwizowanym brzmieniu.

Utwór „Ye Ye De Smell” - ma moim zdaniem – bardziej soulowo-funkowy rytm przypominający brzmienie zespołu Jamesa Browna. Jednak poprzez pochodzenie muzyków znacznie więcej tutaj korzennego afrykańskiego rytmu. Bardziej uwypuklono w nim grę sekcji dętej i korespondujące z nią partie wokalne. Podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich nagrań jego część środkową zajęła bardzo dobra improwizacja z solówkami na organach i saksofonie. Słuchając jej przypominają się nagraniach orkiestr jazzowych z rozbudowanymi sekcjami instrumentów dętych. Natomiast sposób artykulacji wokalisty i jego dialog z instrumentalistami jest zdecydowanie afrykański, bo nawiązujący do bluesowego call and response (tak nawiasem mówiąc ten sposób prowadzenia wokalizy wywodzi się właśnie z Aryki). Pod koniec utworu pojawia się dość rozbudowana, ale jeszcze nie męcząca improwizacja na perkusji.

Oryginalną płytę pierwotnie zamykało nagranie „Egbe Mi O (Carry Me I Want To Die)” zaczynające się znacznie bardziej ekspresyjne niż trzy poprzednie. Szybko jednak przechodzi w utwór ze statecznym rytmem będącym podkładem dla kolejnych znakomitych improwizacji organów i saksofonu. Tak nawiasem mówiąc brzmienie tych organów we wszystkich tych utworach przypomina dźwięki jakie wydobywał ze swego instrumentu Ray Manzarek w okresie nagrywania płyty „L.A., Woman”, a zwłaszcza w utworze „Riders Of The Storm”. Gdyby nie typowo afrykański, bardzo ekspresyjny i gardłowy sposób śpiewu Feli Kutiego, to właściwie nie dałoby się stwierdzić skąd pochodzi grająca ten utwór grupa. Ogólnie rzecz biorąc dokładnie tak samo śpiewa większość amerykańskich czarnych klasyków bluesa. Wyróżnikiem tego nagrania jest znacznie bardziej rozbudowana partia wokalna o charakterze improwizowanym i wspomagające ją chóralne zaśpiewy w jej końcówce.

W wydaniu kompaktowym jakie nabyłem dodano jeszcze jedno rozbudowane nagranie „Ginger Baker & Tony Allen Drum Solo” będące – jak już sam tytuł wskazuje – rozbudowaną improwizacją perkusyjną, po części bardzo udaną, a po części nieco rozwlekłą a przez to nudnawą. O ile początkowy jej fragment wciąga słuchacza swymi wielowarstwowymi liniami rytmów, to po pewnym czasie można ulec lekkiemu znudzeniu powtarzalnością perkusyjnych kanonad charakterystycznych dla rocka tamtych czasów, w tym także dla grupy Cream.

W młodości widziałem film dokumentalny Tony Palmera z sekwencją przedstawiającą Gingera Bakera podczas jego bytności w Afryce, gdzie nagrywał jakieś nagrania, ale tak naprawdę nigdy ich nie słyszałem. Przeczytałem o nich dopiero wiele lat później w polskiej prasie muzycznej, a posłuchałem dopiero z chwilą kupienia tego albumu w 2018 r. Nabyłem go w sklepie internetowym w Niemczech. Kupiłem wydane tego albumu przygotowane przez wytwórnię Knitting Factory Records w 2010 r. To wydanie ma formę card sleeve, a więc w płyta jest w kartonowym opakowaniu zbliżonym w formie opakowań typu mini winyl replica.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Omega, Élő Omega Kisstadion ’79, Grund Records, 1979 / 2022, Hungary

  Najbardziej pamięta się to, co człowieka spotkało po raz pierwszy w życiu. Z tego powodu fani muzyki bardzo dobrze  pamiętają swą pierwszą...