niedziela, 21 marca 2021

Albert Collins And The Icebreakers – „Live in Japan”, Alligator, 1984 USA

 


Albert Collins (1932-1993) był jednym z najwybitniejszych bluesmanów epoki współczesnej. Przedwczesna śmierć tego muzyka na raka płuc, w wieku zaledwie 61 lat, przerwała jego dalszą obiecującą karierę. Z powodu zamiłowania do gitary Gibson Telecaster był często zwany „Mistrzem Telecastera” (Master Of Telecaster”), ale równie często także „Człowiekiem Lodu” (The Icemanem) od nazw jego singli czy płyt w których często pojawiał się w tytule „lód” (ice) lub „zamrożenie” (frost). I choć należał on do mniej wpływowych gitarzystów niż np. B.B. King, to jego styl gry na gitarze znacząco wpłynął w latach 60. na białe zespoły blues-rockowe, a sukcesy rynkowe jego albumów z lat 70. i 80. uczyniły z niego międzynarodową gwiazdę. 

On sam za swych największych mistrzów uważał Lightning Hopkinsa i Clarence’a „Gatemouth” Browna, którzy pomogli  mu w początkach kariery. Zanim sam stał się gwiazdą był muzykiem sesyjnym i przez wiele lat występował w m.in. w zespołach BB. Kinga i Freddie Kinga. Jego indywidualny styl na gitarze elektrycznej polegał na graniu z dużą mocą, co wraz z zastosowaniem zmienionego stroju gitary i używania zacisku na gryfie typu capo, tworzyło jego charakterystyczne potężne brzmienie.

W ciągu swej kariery Albert Collins nagrał ponad 20 płyt długogrających, studyjnych i koncertowych, pod własnym nazwiskiem lub też ze swymi zespołami, z których najsłynniejszym był The Icebreakers (Lodołamacze). Na wszystkich z nich był oczywiście gitarzystą solowym, głównym wokalistą i kompozytorem większości repertuaru. 

Wśród jego solowych płyt studyjnych najwyżej ceniony jest zbiór jego wczesnych singli wydanych pod nazwą „The Cool Sound of Albert Collins” (1965) ze słynnym nagraniem „Frosty” sprzedanym wcześniej na singlu w ponad milionie egzemplarzy. Spośród regularnych albumów krytycy i fani najwyżej cenią jego płytę „Ice Pickin” z 1978 r., a także ” powstały w trio (Albert Collins, Robert Cray, Johnny Copeland) album „Showdown!” (1985). Natomiast wśród płyt koncertowych za najlepsze uznawane są: „Frozen Alive!” (1981), „Sudden Frost” (1986) i prezentowana tutaj „Live in Japan” (1984).

Album „Live in Japan” powstał w szczytowym okresie jego międzynarodowych sukcesów w połowie lat 80. a muzyk firmował go wspólnie ze swym zespołem The Icebreakers. To jedna z najpopularniejszych płyt tego artysty, choć może nieco gorsza niż np. jego inny album koncertowy „Frozen Alive!” z 1981 r. To typowy produkt nowoczesnego elektrycznego chicagowskiego i teksańskiego bluesa tamtych czasów, wiernego tradycji, ale też chcącego pozyskać rockową publiczność. Duży wpływ na brzmienie tej płyty wywarły sola saksofonu.

Do chwili obecnej album ten miał 18 wydań na różnych nośnikach: 12 na płytach winylowych, 5 na płytach kompaktowych i 1 na kasecie magnetofonowej. Jako pierwsza wydala go na winylu japońska wytwórnia Yupiteru Records w 1983 r., ale pod innym tytułem: „Flash Frozen The Blues Show! Albert Collins Live”. Po raz pierwszy pod znanym w świecie tytułem „Live in Japan” wydała go amerykańska wytwórnia Alligator w 1984 r. Tego samego roku album ten wydano także w Wielkiej Brytanii, Włoszech, Kanadzie, Francji, Australii, Hiszpanii i Niemczech Zachodnich.

Po raz pierwszy na CD ukazał się już w 1984 r.: w USA wydała go wytwórnia Alligator, a w Wielkiej Brytanii wytwórnia Sonet. Przez długie lata były to jedyne wydania tej płyty na tym nośniku, przez co były one dosyć trudno dostępne. Co ciekawe, w altach 90. ukazały się tylko dwa wznowienia tego albumu na CD (brazylijskie i szwajcarskie), a w XXI w. zaledwie jedno – japońskie z 2012 r.

W wydaniu kompaktowym jakie nabyłem znajduje się siedem nagrań, a więc nie zawiera ono żadnych dodatkowych utworów. W przeciwieństwie do tego co znamy z rockowych albumów koncertowych, w tym wypadku wszystkie poza dwoma (Stormy Monday, All About My Girl) utworów z tego albumu to nowo skomponowane nagrania.

Album otwiera kompozycja „Listen Here!” rozpoczynająca się od zapowiedzi i mocnego wejścia instrumentalnego całego zespołu. Ton całości nadaje mocne brzmienie gitary Alberta Collinsa ugładzanej w tle przez saksofon A. C. Reeda. Stabilny podkład dla ich improwizacji tworzy sekcja rytmiczna złożona z gitarzysty basowego Johhny B. Gaydena i perkusisty Caseya Jonesa wspomagającego też lidera wokalnie. Brzmienie grupy dodatkowo wzbogaca drugi gitarzysta Larry Burton. Odgłosy publiczności i przekomarzanie się z nią Collinsa nie pozwala zapomnieć, że mamy do czynienia z utworem koncertowym. 

Od mocnego i szybkiego wejścia zaczyna się także „Tired Man”, kolejne nagranie na albumie. Utwór ma typowo rock and rollowy rytm zachęcający do tańca. Niektóre fragmenty solówek lidera miejscami przypominają sposób gry na gitarze Alvina Lee z Ten Years After. Natomiast mocny sposób śpiewu rozwiewa wszelkie wątpliwości co do tego, że mamy do czynienia z czarnym wokalistą.

Utwór „If Trouble Was Money” ma bardziej wyciszony charakter i utrzymany jest w durowej tonacji. Tym razem dźwięki gitary Alberta Collinsa są smutne i refleksyjne. W takim nastroju utrzymana jest też gra saksofonisty, szkoda jednak, że jego solo zostało źle nagłośnione. Przez te niedopatrzenia techniczne utwór wiele traci ze swej wyrazistości, ale pomimo tych mankamentów wciąga słuchacza swym nastrojem.

„Jealous Man” to znowu bardzo dynamiczne nagranie utrzymane w stylu przebojów rock and rollowych. Oczywiście to przede wszystkim rasowy elektryczny blues upstrzony solówkami lidera, a w warstwie wokalnej oparty o typowe zawołanie i odpowiedź (call and response). Wokal jest tutaj szorstki ale jasny i przejrzysty, a saksofonowa solówka pełna wigoru.

„Stormy Monday” to oczywiście klasyk Johna Mayalla w interpretacji zespołu Collinsa. Zaczyna się nietypowo od pojedynczych, jakby niezdecydowanych akordów, by po chwili przejść płynnie w znaną wszystkim melodię. Utrzymany jest w powolnym tempie  i stopniowo się rozkręca napędzany wokalizami i gitarą lidera. Collins nadał mu własny, lodowaty rys, zwłaszcza w partiach gitary, ale także w partii wokalnej. To zarazem najdłuższe, bo pond dziewięciominutowe, nagranie na tym albumie.

Z kolei „Skatin'” to najkrótsze nagranie na tej płycie. Zaczyna się od pojedynczych fraz na gitarze w takt klaszczącej publiczności, ale szybko przechodzi w typowy dla Collinsa lodowy styl gitarowy, z przykuwającymi uwagę solówkami. Twardy podkład sekcji rytmicznej, a zwłaszcza basu, przywodzi na myśl nagrania jazzowe. Ale utwór jest jakby niedokończony przez co gdy się kończy ma się wrażenie niedosytu.

Płytę zamyka nagranie „All About My Girl” utrzymane w rześkim gitarowym stylu. Od pierwszych fraz utwór charakteryzuje się wyrazistą grą na gitarze lidera, dodatkowo wzmocnioną solówkami saksofonu. Całość opiera się na solidnym podkładzie sekcji rytmicznej doskonale uzupełniającym pełne życia dźwiękowe ataki gitarowe Collinsa. To doskonały czy wręcz wzorcowy przykład współczesnego elektrycznego bluesa.

Po raz pierwszy przeczytałem o tym albumie w tygodniku „Razem” w pierwszej połowie lat 80. Oczywiście w tamtym czasie nie miałem żadnej możliwości, aby posłuchać tej płyty. Kupiłem ją dopiero stosunkowo niedawno w sklepie internetowym w Niemczech. I choć byłem świadomy tego, że Collins nagrał kilka lepszych albumów, wybrałem właśnie tę płytę, bo od bardzo dawna chciałem ją kupić. Musiałem to zrobić, bo jej okładkę miałem od zawsze dosłownie przed oczami, jak myślałem o czasach młodości. W sumie na realizację swego marzenia nie musiałem czekać „zbyt długo”, bo zaledwie ok. 35 lat!!! Ale tak to jest, jak człowiek urodzi się w jednym z tych przecudnych krajów, gdzie zarabiało się (i w sumie nadal zarabia) tyle co niegdyś niewolnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Omega, Élő Omega Kisstadion ’79, Grund Records, 1979 / 2022, Hungary

  Najbardziej pamięta się to, co człowieka spotkało po raz pierwszy w życiu. Z tego powodu fani muzyki bardzo dobrze  pamiętają swą pierwszą...