niedziela, 24 stycznia 2021

Hawkwind – „In Search Of Space”, EMI, 1971/1996/2001, EU

 



Brytyjski zespół rockowy Hawkwind istnieje nieprzerwanie od ponad 52 lat i należy do najbardziej znaczących klasyków tego gatunku muzyki, a dokładniej space rocka, czyli jego własnej specyficznej odmiany psychodelicznego rocka z elementami hard rocka i progresywnego rocka. Oczywiście nie jest to grupa tej miary co największe gwiazdy tego gatunku muzyki w rodzaju Pink Floyd, czy Led Zeppelin, ale na pewno ma trwale miejsce w jego historii. Cechą charakterystyczną dziejów zespołu Hawkwind były nieustające zmiany jego składu, czy nawet nazwy samego zespołu (np. Hawklords), co jednak specjalnie nie wpływało na ostateczny efekt tworzonej przez niego muzyki.

Zespół powstał wiosną 1969 r. w Londynie z inicjatywy gitarzysty i wokalisty Dave’a Brocka (właściwie Davida Anthony Brocka, ur. 1941 r.), który pozyskał do niego gitarzystę Micka Slatterry’ego, amerykańskiego basistę Johnna A. Harrisona oraz nastoletniego jeszcze wówczas perkusistę Terry’ego Ollisa. W tym czasie Brock był już doświadczonym muzykiem i liderem, bo wcześniej kierował psychodelicznym zespołem Famous Cure (w którym występował też Slattery) i bardziej bluesowym Dharma Blues Band.

Wkrótce później skład uzupełnili dwaj inni kluczowi muzycy: saksofonista i flecista Nick Turner (właściwie Nicolas Turner, ur. 1940) i grający na klawiszach Dik Mik a właściwie Michael Davies (1943-2017). Trzeba jednak zaznaczyć, że Brock z Turnerem po raz pierwszy spotkali się już w 1967 r. w Holandii podczas podróży po Europie. Po opuszczeniu grupy przez Stattery’ego jej nowym gitarzystą został najpierw Richard „Dick” Taylor a potem Huw Lloyd-Langton (ten z kolei wkrótce odszedł z grupy po złych doświadczeniach z przyjmowaniem przez nią narkotyków). I właśnie w takim składzie grupa nagrała w londyńskim Trident Studio swój debiutancki album „Hawkwind” wydany przez wytwórnię Liberty w sierpniu 1970 r. Jego producentem był Dick Taylor, były gitarzysta zespołu The Pretty Things. 

Początkowo grupa występowała pod nazwą Group X, potem zmieniła ją na Hawkwind Zoo, a za radą znanego prezentera radiowego Johna Peela, w końcu skróciła nazwę do Hawkwind. W dosłownym rozumieniu to Jastrzębie Wiatry, ale faktycznie nawiązywała ona do postaci Doriana Hawkmoona stworzonej przez współpracującego potem z zespołem pisarza sci-fi Michaela Moorcocka (ur. 1939 r.). I nie było to przypadkowe, bo jego dziełami fascynowali się wówczas wszyscy członkowie zespołu Hawkwind.

Zalążki oryginalnego i podziwianego do chwili obecnej stylu zespołu zaprezentowane zostały już na jego debiutanckim albumie, ale w pełni rozwinął się on dopiero na jego drugim, tym tutaj omawianym albumie. A co to był za styl? Jak już wspomniano, była to ich własna oryginalna wersja psychodelicznego rocka, ale bardziej motoryczna i przesycona brzmieniem saksofonu, fletu a przede wszystkim instrumentów elektronicznych. Zastosowaniem tych ostatnich w muzyce interesowali się prawie wszyscy muzycy wczesnego składu, a zwłaszcza Brock, Slatterry i Harrison. Ponadto muzycy byli pod wpływem dokonań mistrzów psychodelicznego rocka (wczesny Pink Floyd) oraz eksperymentów brzmieniowych niemieckich grup krautrockowych (m.in. Amon Dull II i Can) z którymi Brock spotkał się podczas koncertów w Niemczech w czasach Famous Cure. Tak więc własny bardzo oryginalny styl muzyczny zespołu Hawkwind zrodził się z zespołowego podejścia do tworzenia muzyki, wykorzystaniem przetworzonych dokonań innych grup psychodelicznych (m.in. Iron Butterfly), fascynacji literaturą sci-fi (Moorcock), wykorzystaniem nowoczesnego elektronicznego instrumentarium, nowatorskiego podejścia do gry na znanych już instrumentach oraz własnych narkotycznych odlotów. Powstały w takich okolicznościach nowy styl sami muzycy z czasem nawali space rockiem.

Do ostatecznego ukształtowania się w pełni oryginalnego stylu grupy przyczynili się czterej ludzie pozyskani do współpracy z zespołem w 1971 r., a więc w okresie przygotowywania repertuaru na jej drugi album pt. „In Search Of Space”. Byli to: pochodzący z RPA poeta i pisarza Robert Newton Calvert (1945-1988), wspomniany już poeta i pisarza Michael Moorcock (ur. 1939 r.), grafik Barney Bubblesa, faktycznie Colin Fulder (1942-1983) oraz irlandzka tancerka Stacia Blake (ur. 1952 r.). Początkowo Calvert i Moorcock zaczęli występować gościnnie na koncertach Hawkwind recytując fragmenty swych prac, potem wspomagali członków grupy w pisaniu tekstów, a z biegiem czasu Calvert stał się jej pełnoprawnym wokalistą i gitarzystą. Grafik Barney Bubbles stworzył oprawę graficzną do okładek najbardziej klasycznych płyt grupy z pierwszej połowy lat 70., a także był twórcą oprawy scenograficznej jej koncertów, z kolei Stacia swym tańcem, najczęściej nago lub topless, nadała występom grupy na żywo cech pogańskiej rytualnej uroczystości mocno podszytej erotyzmem.

Album „In Search Of Space” („W poszukiwaniu przestrzeni” lub dosłownie „W poszukiwaniu Kosmosu”) obecnie często występujący też po nazwą „X In Search Of Space” (choć owe „X” nie ma na pierwszym oryginalnym labelu wydania winylowego) słusznie uważany więc jest za płytę, która ukazała w pełni ukształtowany space rockowy styl zespołu. Powszechnie uznaje się ją za wielkie osiągnięcie zespołu Hawkwind, a zarazem jedną z najlepszych płyt lat 70. Co do tego, czy jest to najlepsza płyta studyjna grupy, to fani są podzielni, jedni właśnie ten album za taki uważają, a inni wskazują na płytę „Warior On The Edge Of Time” z 1975 r. Ja raczej należę do tej pierwszej grupy.

Argumentem za taką właśnie oceną tego albumu jest choćby fakt, że jest to najczęściej wznawiana płyta Hawkwind w całej jego karierze. Jak dotąd ukazało się ponad 71 jej wersji na różnych nośnikach. Większość z nich opublikowano na płytach winylowych, a jedynie 14 z tych nich było edycjami na płytach kompaktowych. W epoce album ten miał zadziwiająco dużo wydań, bo aż cztery na kasetach 8-Trk, co wskazuje że była to muzyka dobrze odbiera przez amerykańskich kierowców samochodów, gdzie montowano specjalne magnetofony do ich odtwarzania. Oczywiście w późniejszym okresie album ten cztery razy wznowiono też na kasetach magnetofonowych typu Compact Cassette.

Pierwotnie na płycie winylowej wydał go w Wielkiej Brytanii koncern Unitetet Artists (spółka zależna wytwórni filmowej o tej samej nazwie) w dniu 6 X 1971 r. Tego samego roku album ten opublikowano także w Niemczech Zachodnich, Francji, Włoszech, Portugalii, Holandii oraz w dalekiej Japonii. Natomiast pierwsze wydanie amerykańskie tego albumu także firmowane przez Unitet Artists ukazało się 1971 r. jedynie w postaci kasety 8-trk, a dopiero następnego roku ukazało się jego wydanie winylowe. W latach 70. album ten wznowiono także w innych krajach: Kanadzie (1972), Nowej Zelandii (1972), Australii (1973) i Hiszpanii (1973).

Pierwsze kompaktowe wydanie tego albumu przygotowano w 1991 r. niezależnie w trzech krajach: Japonii (EMI USA), Wielkiej Brytanii (EMI, Fame) i Stanach Zjednoczonych (One Way Records, Cema Special Market). W każdym wypadku zawierał on tylko podstawową wersję płyty bez żadnych dodatków. W 1996 r. wytwórnia EMI Premier przygotowała nowe remasterowane wydanie tego albumu poszerzone o trzy nagrania dodatkowe, a co istotniejsze z bardzo bogatą szatą graficzną odtwarzająca w digipacku szatę oryginalnego wydania winylowego wraz z jego rozkładaną okładką. Było to wydanie drogie i od początku bardzo trudno dostępne. Głównym powodem tego był fakt, że wkrótce po wydaniu zostało ono wycofane ze sprzedaży z powodu wad fabrycznych części płyt, które przedwcześnie się utleniały. Jednak klientom nie podano tego do wiadomości i nieszczęśnicy, którzy nabyli ten album w tym wydaniu, mieli się przekonać o jego ukrytej wadzie, dopiero w kilka lat po jej zakupie. Wśród tych pechowców byłem też ja – jak się często w moim życiu się zdarza. Bardziej dostępne, i bez ukrytych wad, było dopiero kolejne wydanie tego albumu przygotowane przez koncern EMI w 2001 r. I to na nim bazują prawie wszystkie obecne wznowienia kompaktowe tego albumu. Z innych ciekawszych wydań na CD na uwagę na pewno zasługuje też wznowienie japońskie z 2016 firmowane przez Parlophone i przygotowane w technice SHM-CD, ale za to pozbawione dodatkowych nagrań.

Album „In Search In Space” nagrano w sierpniu-wrześniu 1971 r. w dwóch studiach londyńskich: Olympic Studio i Air Studio. Nagrań dokonano w następującym składzie: Dave Brock (gitara elektryczna i akustyczna, śpiew, generator audio), Dave Anderson (gitara basowa, gitara elektryczna i gitara akustyczna), Terry Ollis (perkusja, instrumenty perkusyjne), Nick Turner (saksofon altowy, flet, śpiew, generator audio), Dik Mik (generator audio), Del Dettmar (syntezator). Producentem płyty był George Chkiantz i członkowie zespołu Hawkwind wspomagani przez inżynierów dźwięku: Phila Chapmana, Roda Theara i Rufusa Cartwrighta. Nietuzinkowy projekt trójdzielnie rozkładanej okładki albumu był dziełem wspomnianego już grafika Barneya Bubblesa. Do oryginalnego albumu dołączona była broszura z kosmicznym dziennikiem autorstwa Roberta Calverta, której tekst stał się w przyszłości podstawą spektaklu teatralno-muzycznego nazwanego „Space Ritual”. 

Przy tej okazji trzeba dodać, że przed nagraniem albumu z grupy odszedł czasowo Dik Mik, stąd zastąpił go techniczny grupy Del Detmar, który przekwalifikował się na obsługę instrumentów elektronicznych. Gdy Dik Mik powrócił postanowiono, że obaj będą grać na tym albumie. Z kolei basista Dave Anderson pierwotnie grający w zespole Amon Dull II wziął udział w nagraniu tego albumu, ale odszedł z grupy zaraz po sesji z powodu konfliktu z liderami Hawkwind. Zastąpił go Ian Kilmister, późniejszy założyciel grupy Moterhead. Z tego powodu jego podobiznę umieszczono na foto tylnej okładki płyty, choć nie brał udziału w jej nagraniu.

Oryginalny album winylowy zawierał sześć nagrań o różnej długości i zamykał się czasem ok. 42 minut, dwa z nich znajdowały się na stronie A płyty, a cztery na jej stronie B. Zgodnie z założeniem, był to koncept album opowiadający o powrocie załogi statku kosmicznego na Ziemię po wieloletniej wyprawie w przestrzeni kosmicznej. Nie przypadkowo więc na tylnej stronie okładki zapisano słowa: „Technicians of Space Ship Earth / This is Your Captain Speaking / Your Captain is Dead” („Technicy statku kosmicznego Ziemia / Tu mówi wasz kapitan / Wasz kapitan nie żyje”). Ale też w szerszym kontekście i w drugim wymiarze można w tym koncepcie dostrzec opowieść o wyprawie do wnętrza samego siebie i próbie uporania się z własnymi demonami, a także widzieć rozważania o kondycji człowieka i jego destrukcyjnej dla Ziemi roli. Kosmiczne inspiracje muzyki Hawkwind wywodziły się też zresztą z prowadzonego w latach 60. przez USA i ZSRR podboju Kosmosu, co podsycało wyobraźnie wszystkich ówczesnych ludzi. 

Album otwiera prawie szesnastominutowe nagranie „You Shouldn't Do That” („Nie powinieneś tego robić”) autorstwa spółki Brock-Turner. Nagranie to pochodziło jeszcze z czasów po nagraniu debiutu, gdy odszedł Harrison, a z grupą na basie grał Thomas Crimble (wcześniej gitarzysta zespołu skin Alley, wyrzucono go z Hawkwind w marcu 1971 r.) z jednego z licznych ówczesnych koncertów zespołu. Utwór rozpoczyna się od syntezatorowego mrocznego intro doskonale opisującego bezmiar Kosmosu, a wchodzące stopniowo pozostałe instrumenty obrazują nam płynący przez niego statek kosmiczny. Od drugiej minuty wraz z wejście do gry innych instrumentów mamy już do czynienia z pełnym zarysem muzycznym tego utworu. To prosty pomysł, bo muzycy Hawkwind nie byli wybitnymi instrumentalistami, ale za to mieli ogromną wyobraźnię, stąd jego budowę oparli na hipnotycznej i powtarzalnej grze sekcji rytmicznej (bas, perkusja), wzmocnionej jeszcze przez jednostajne brzmienie instrumentów elektronicznych z ich świstami oraz innymi dziwnymi odgłosami. Na tej podstawie mają miejsce liczne improwizacje saksofonu, gitary i fletu, czemu towarzyszą monotonne partie wokalne. Wszystko to razem tworzy wrażenie jednostajności sprawiającej dźwiękowe wrażenie podróży w przestrzeni kosmicznej. Tekst utworu to wielokrotnie powtarzana fraza „Nie powinieneś tego robić, powinieneś to zrobić” a więc będąca wewnętrznym zaprzeczeniem, bo wezwaniem do czegoś a jednocześnie ostrzeżeniem przed tym. W końcu dowiadujemy się z niego, że stajesz się świadomy, ale nie powinieneś latać, bo nie masz powietrza i nigdzie nie dotrzesz (a celem jest kraina gdzie rosną drzewa i kwiaty). To właśnie dwuznaczność tego tekstu sprawia, że wariant o podróży w głąb siebie także powinien być brany pod uwagę przy analizie tego utworu, bo przecież w psychodelicznych odlotach motyw osiągnięcia wewnętrznego spokoju w głębi siebie i sielankowego życia na łonie przyrody także często się przewijał.

Drugi, a zarazem ostatnim nagraniem po pierwszej stornie oryginalnej płyty winylowej była ponad sześciominutowa kompozycja „You Know You're Only Dreaming” („Wiesz, że tylko marzysz”) autorstwa Dave’a Brocka. W nagraniu tym wykorzystano przetworzony riff zaczerpnięty z jednego z nagrań grupy Steve Miller Band. Początek utworu zaczyna się balladowo i z użyciem gitary akustycznej, ale stopniowo przechodzi on z wolnego tempa do bardziej miarowego i jednostajnego rytmu znanego z poprzedniego nagrania. Także jego podstawą, w tej drugiej fazie, jest monotonnie grająca sekcja rytmiczna, kosmiczne szmery instrumentów elektronicznych na bazie których improwizują: gitara, flet i saksofon. W pamięć zapada zwłaszcza występujący w jego środkowej partii zwitek melodyczny grany na przytłumionej gitarze lub syntezatorze. Utwór ten ma bardziej nostalgiczny charakter niż wcześniejszy, ale też jest jakby jego muzycznym dopełnieniem. Jego tekst mówi o ukrytej tajemnicy, chaosie w umyśle, wizjach, które są tylko snem i próbach dotarcia do istoty prawdy.

Drugą stronę oryginalnego albumu otwierało ponad sześcio i półminutowe nagranie „Master Of The Universe” („Mistrz we wszechświecie”) autorstwa spółki Brock-Turner (ten drugi miał w nim też główną partię wokalną). Jednak basista Anderson uważał zawsze, że i on powinien być dopisywany jako autor tej kompozycji. W wypadku tego utworu od początku mamy do czynienia z przewodnim powtarzalnym kosmicznym motywem rytmicznym opartym na gitarowo-syntezaterowym riffie. To motyw bardzo podobny w brzmieniu do nagrania otwierającego album, ale jest ono bardziej przesycone elektronicznym instrumentarium z licznymi przesterami. Dzięki temu, że utwór ten był bardziej motoryczny i krótszy niż nagranie otwierające album od razu stał się przebojem i pozostaje też jedną z najbardziej znanych i lubianych kompozycji Hawkwind. Tekst utworu opowiada o tym, że podmiot liryczny jest centrum wszechświata, i wieje w nim wiatr czasu, bo wszystko jest wymysłem jego umysłu, ale też ze smutkiem dodaje, że w ludziach żyje głupota (czyli i w nim), którą trzeba oszukać i wyrzucić z umysłu, w końcu trzeźwo dodaje, że jeżeli te fantazje nazywa ktoś życiem, to musi być ślepy.

Prawie pięciominutowy utwór „We Took The Wrong Step Years Ago” („Zrobiliśmy zły krok wiele lat temu”) autorstwa Brocka to najbardziej balladowy utwór na tym albumie. Jego główny zarys pochodził z czasów ulicznego muzykowania Brocka. Jego większą część zajmuje partia na dwunastostrunowej gitarze akustycznej i przejrzysty wokal Brocka. Z tego powodu nieco przypomina wczesne piosenki Pink Floyd lub też efekt mew znany potem z piosenki „Parents” zespołu Budgie, bo gitara Brocka także odtworzyła tutaj to specyficzne „ptasie” brzmienie. Dopiero od połowy w nagraniu tym wprowadzono znane nam już kosmiczne odgłosy fletu, syntezatorów i generatorów, ale w bardzo ograniczonym zakresie. Tekst utworu mówi z perspektywy czasu o rzeczach, które powinniśmy byli zrobić, ale też o złym kroku jaki zrobiliśmy wiele lat temu, co jest wielokrotnie powtarzane. Potem wskazuje na ostrzeżenia jakie są wokół nas a w końcu koncentruje się na podziwianiu porannego Słońca wschodzącego nad Ziemią.

Prawie sześciominutowe nagranie „Adjust Me” („Przystosuj mnie”) autorstwa całego zespołu jest jakby fragmentem wyciętym z większej całości. To przykład doskonałej kosmicznej improwizacji całego zespołu, bardziej klarownej brzmieniowo od pozostałych tego typu nagrań na albumie. Jego struktura i rytmika jest nieco bardziej złożona i bliższa rockowej awangardzie, ale w niczym nie ustępuje wcześniejszemu ilustracyjnemu kosmicznemu brzmieniu. Widać, że działając i tworząc razem muzycy mogli osiągnąć znacznie więcej niż tylko przy wiodącej kompozycyjnej roli jednego czy dwóch z nich. Ton nadają mu niczym nie skrępowane popisy przytłumionej gitary i innych instrumentów, co jest bliskie niekończącym się narkotycznym improwizacjom zespołu Grateful Dead. Uwagę zwracają przyśpieszenia taśmy w niektórych partiach wokalnych i instrumentalnych, co lekko nawiązuje do efektów znanych z płyty „Lizard” zespołu King Crimson. Tekst utworu mów o konieczności dostosowania się w bliżej nieokreślonym czarnym mieście i świecie pełnym ślepych mężczyzn, którzy okazują się androidami marzącymi o Słońcu.

Pierwotnie repertuar albumu kończyło nieco ponad trzyminutowe nagranie „Children Of The Sun” („Dzieci Słońca”) autorstwa basisty Dave’a Andersona i Nicka Turnera. To kolejna ballada na płycie, tym razem z wiodącą rolą gitary akustycznej i fletu trochę podobnego miejscami w brzmieniu do niektórych nagrań zespołu The Moody Blues. W wypadku tego nagrania kosmiczny elektroniczno-rytmiczny sound tego nagrania ograniczono do minimum, ale i tak czuje się jego obecność a przez to jego związek z resztą repertuaru albumu. Tekst utworu mówi o tym, że jesteśmy tytułowymi „Dziećmi Słońca”, że nadchodzi złoty wiek przyszłości, a nasze umysły są wzbogacone o pozyskaną mądrość, dzięki czemu nastąpi koniec chaosu i zamieszania, a przyniesie miłość, śmiech, śpiew i taniec, czyli w sumie utopijne ideały hipisów.

W kompaktowej wersji albumu jaką tutaj omawiam do oryginalnego repertuaru płyty dodano trzy nagrania pochodzące z okresu jego nagrywania i utrzymane w podobnej stylistyce, ale znacznie bardziej surowe i hałaśliwe, czy wręcz punkowe. Utwory: „Seven By Seven” i „Silver Machine” (już z Lemmym na wokalu) pochodzą z singla wydanego w 1972 r. przez wytwórnię Unitet Artists z myślą o promocji albumu „In Search Od Space”. Natomiast nagranie „Born To Go” pochodzi z drugiej strony singla „Lord Of Light” wydanego w 1973 r. przy okazji promocji albumu „Doremi Fasol Latido”.

W epoce album spotkał się z pozytywnym odbiorem słuchaczy i prasy muzycznej. Fanom spodobało się bezpretensjonalne kosmiczne brzmienie Hawkwind będące alternatywą dla hard rocka czy rozwijającego się dynamicznie równie twórczego co pretensjonalnego progresywnego rocka. Z kolei brytyjscy krytycy muzyczni wskazywali, że grupa podąża drogą awangardowych poszukiwań rytmiczno-elektronicznych zespołów niemieckich, i choć nie osiągnęła ich poziomu, to stworzyła oryginalne dzieło dzięki wyjątkowemu wizjonerstwu, prostocie i pracy zespołowej (na albumie praktycznie nie ma solowych popisów instrumentalnych). Z perspektywy czasu, szukając źródeł sukcesu tego albumu, wskazuje się też na jego wręcz pogańskie hipnotyczne brzmienie, tak wciągające dla wszystkich, bo odwołujące się na najbardziej prastarych i pierwotnych form muzyki. Stąd nie dziwota, że album ten rozchodził się w epoce bardzo dobrze dochodząc do 18 pozycji na brytyjskiej liście najlepiej sprzedających się płyt w 1971 r. i utrzymywał się na niej przez 19 tygodni.

Po raz pierwszy w życiu usłyszałem album „In Search Of Space” zespołu Hawkwind w jednym z odcinków audycji „Minimax” Piotra Kaczkowskiego nadanej 16 IX 1982 r. To z niej też pochodzą tłumaczenia tytułów piosenek tej płyty, jakie powyżej zamieściłem. Oczywiście całą audycję nagrałem na polskiej niebieskiej marnej kasecie C-90 Low Noise, bo innej nie miałem. Nagrania z tej płyty wstrząsnęły mną wtedy do głębi i byłem bardzo zdziwiony, że jeszcze ktoś, poza znanymi mi wówczas wykonawcami, w tym m.in. Pink Floyd, może tworzyć tak dobrą i wciągającą muzykę. Już od pierwszego jej przesłuchania widziałem, że pozostanie ona za mną na zawsze i że kiedyś na pewno sobie ją kupię. Jednak na taki zakup musiałem poczekać jeszcze wiele lat, bo nie miałem pieniędzy na taką inwestycję, a ponadto nigdzie tej płyty w ówczesnej Polsce nie było. A nawet jak była, to ja o tym nie wiedziałem. Album ten na płycie CD kupiłem dopiero w 1993 w wersji wytworni EMI Fame (taka fajny ciekawy czerwony napis na labelu kompaktu) w nie istniejącym już od dawna sklepie muzycznym „Elvis” w Gliwicach. W tej wersji album ten miałem przez kolejne lata i często go słuchałem.

W 1998 r. w sklepie „Fono-Shop” w Gliwicach kupiłem nowe wydanie tego albumu przygotowane przez wytwórnię EMI Premier w 1996 r. w postaci ekskluzywnego digipacka. Jak już wcześniej napisałem, dodano w nim trzy dodatkowe nagrania, a także przywrócono oryginalną poligrafię okładki, co było bardzo imponujące. Ale też w tej wersji sama płyta CD miała poważną wadę fabryczną polegającą na jej przedwczesnym utlenianiu się przez co po paru latach nie można było jej już odtwarzać. Byłem tym faktem załamany. W takich okolicznościach zostałem z konieczności zmuszony do zakupu kolejnej wersji tej płyty, zwłaszcza, że swe stare wydanie EMI Fame bezmyślnie sprzedałem. Z tego powodu ponownie kupiłem ten album we wznowieniu EMI z 2001 r. w sklepie internetowym „Amazonka”: w Ożarowie Mazowieckim w 2011 r. I tę wersję albumu mam do chwili obecnej a powyżej ją opisałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Omega, Élő Omega Kisstadion ’79, Grund Records, 1979 / 2022, Hungary

  Najbardziej pamięta się to, co człowieka spotkało po raz pierwszy w życiu. Z tego powodu fani muzyki bardzo dobrze  pamiętają swą pierwszą...