niedziela, 8 listopada 2020

William Basinski – „Melancholia”, 2062 [Records], 2003/2013, USA




William Basinski (ur. 1958 r.) to amerykański kompozytor, producent i muzyk tworzący eksperymentalną muzykę elektroniczną w stylu ambient. Urodził się w Huston w Teksasie i wychowywał w katolickiej rodzinie, co na pewno nie ułatwiało mu życia jako gejowi. Jego ojciec pracował dla agencji NASA dlatego rodzina często się przeprowadzała. Od dzieciństwa uczył się grać na instrumentach, a zwłaszcza na klarnecie i poznawał dokonania muzyki klasycznej. Pod koniec lat 70. XX w. podczas studiów North Texas State University pod wpływem Braiana Eno i Steve’a Reicha zainteresował się minimalizmem muzycznym.

Już w końcu lat 70. stworzył pierwsze kompozycje w stylu minimalistycznym. To właśnie wówczas powstał jego charakterystyczny styl łączący eksperymenty dźwiękowe z krótkimi zapętlonymi melodiami o medytacyjnym i melancholijnym charakterze. Jednak w świecie skomercjalizowanej muzyki początku lat 80. nie było zrozumienia i miejsca dla takiej twórczości. Z tego powodu jego debiutancki album „Shortwavemusic” choć nagrany w 1983 r. na wydanie musiał czekać aż do 1998 r. A i wówczas wydała go jedynie w niewielkim nakładzie mała niemiecka niezależna wytwórnia Rastermusic założona przez twórców producentów muzyki eksperymentalnej: Olafa Bendera i Franka Bretschneidera. Za ich przykładem także Wiliam Basiński wraz z Jamesem Elaine założyli w Nowym Jorku własną wytwórnię płytową pod nazwą „2062” w celu publikowania tworzonej przez siebie muzyki. Jedynie sporadycznie wydaje płyty w innych podobnych niszowych wytwórniach.

Na tle innych przedstawicieli minimalizmu większość jego kompozycji powstała dzięki technice loopu, a więc działaniom polegającym na tworzeniu dźwięków przez wielokrotnie zapętlone taśmy. Oczywiście wykorzystuje także typowe instrumenty elektroniczne współczesnej doby, w tym komputery, ale to właśnie dzięki technice zapętlonego taśmy stworzył swój własny rozpoznawalny styl. Wykorzystując dawne nagrania ze swej taśmoteki z konieczności zachował też trzaski powstałe w wyniku uszkodzeń taśmy a zarejestrowane podczas ich cyfrowego kopiowania.

Pierwszą płytą wydaną w jego wytwórni 2062 był album „Watermusic” wydany w formacie CDr w 2001 r. Dopiero późniejsze o cztery lata wydanie tej płyty ukazało się w formie klasycznej tłoczonej płyty kompaktowej. Do chwili obecnej Basinski nagrał i wydał jeszcze ponad dwadzieścia innych albumów (niektóre we współpracy z innymi muzykami) z których najwyżej ceniona jest czteropłytowa seria: „The Disintegration Loops” („Rozpadające się pętle”) z lat 2002-2003, a także omawiany tutaj album „Melancholia” z 2003 r.

Album „Melancholia” miał jak dotąd jedynie sześć wydań. Pierwotnie album ten ukazał się w 2003 r. wyłącznie na numerowanej płycie CDr nakładem jego wytwórni 2062. Tego rodzaju wydanie świadczyło o próbie minimalizacji kosztów dla jego pięknej, choć mało przebojowej i komercyjnej muzyki. Pierwsze tłoczone wydanie tego albumu na CD ukazało się dopiero w 2005 r., także zresztą firmowane przez wytwórnię 2062. Wznowiono je na CD w 2013 r. i to właśnie wydanie udało mi się kiedyś kupić w Niemczech. Ponadto album ten w 2014 r. wydano w USA także w formie plików i płyty winylowej. Oba te wydania firmowane były przez równie niszową co sam twórca wytwórnię Temporary Residence Limited.

Album „Melancholia” składa się z 14 nagrań instrumentalnych, bez tytułów, ale ponumerowanych cyframi rzymskimi. Jedne z nich są dłuższe, inne krótsze, ale wszystkie zachowują wspólne cechy stylistyczne. Każde z nich bazuje na brzmieniu przetworzonego i zapętlonego fortepianu grającego niekończącą się linię jednostajnej dość cichej i monotonnej melodii. Nie ma tutaj skocznych rockowych refrenów, zwrotek, czy przyciągającego słuchacza elektronicznego sekwencyjnego rytmu, a za to jest tylko dość smutna i nieco depresyjna melodia – stąd tytuł albumu. Miejscami słychać też te legendarne trzeszczenia taśmy o których piszą wszyscy autorzy zajmujący się analizą jego twórczości. Świadczy to o tym, że przynajmniej częściowo w nagraniach tych użyto melodii stworzonych i nagranych przez niego wiele lat wcześniej.

Dzięki muzyce Basinskiego możemy też ponownie odkryć ciszę jako muzykę, dlatego powinniśmy na jego kompozycje spojrzeć tak jak naukowcy spoglądają na życie w niewielkiej kropelce badanej pod mikroskopem. Patrząc gołym okiem nic tam nie widzimy, jednak przy bliższym spojrzeniu przez szkło powiększające będziemy mogli tam dostrzec cały nieznany nam dotąd świat. Podobnie jest także w wypadku omawianej tutaj muzyki. Pozornie to tylko jednostajne i monotonne dźwięki, ale gdy się w nie bliżej słuchać, to możemy gdzieś tam głęboko usłyszeć całą gamę i bogactwo mikromuzyki skorelowanej z rytmem naszego ciała. Dosłownie możemy się więc cieszyć każdym jej oddechem.

Nawiasem mówiąc słowo „melancholia” pochodzi z j. greckiego i oznacza lekkie zasmucenie. Termin ten używany był powszechnie w języku medycznym już od starożytności i oznaczał depresję. Zbliżonym do niego w znaczeniu był termin „nostalgia”, który pewien lekarz z XVII w. opisał jako tęsknotę za ojczystymi stronami, czyli w sumie także jako depresję, czy pewien jej objaw. Nie oznacza to jednak że tej muzyki mają prawo słuchać tylko ludzie stojący nad krawędzią, a wręcz odwrotnie. Trzeba mieć w sobie wiele sił witalnych, aby cieszyć się tą w sumie dość smutną i refleksyjną muzyką. Stworzony przez Basinskiego na tym albumie mikrokosmos dźwiękowy sprzyja refleksji, ale też wydobywa ze słuchacza ukryte emocje oraz napełnia go nadzieją będącą oknem do bardziej optymistycznego patrzeniu na świat.

Muzykę na tym albumie można więc określić jako ambient i minimalizm, a także nowoczesny klasycyzm (modern classical). I faktycznie tak jest. Dźwięki wykreowane przez Basinskiego są twórczym rozwinięciem poszukiwań zapoczątkowanych przez Briana Eno jeszcze w połowie lat 70. XX w. Niby nic wielkiego, jednak cała trudność polega na tym, aby na ograniczonym formalnie polu muzyki ambient stworzyć coś, co będzie choć trochę inne niż dzieła powstałe wcześniej, a także przyciągające uwagę słuchacza. Moim zdaniem to się bardzo dobrze udało Basinskiemu. Brzmienie jakie udało mu się osiągnąć na tej płycie jest jeszcze bardziej stonowane i melancholijne a więc ambientowe, niż to co oferowali dotąd inni twórcy tego gatunku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Omega, Élő Omega Kisstadion ’79, Grund Records, 1979 / 2022, Hungary

  Najbardziej pamięta się to, co człowieka spotkało po raz pierwszy w życiu. Z tego powodu fani muzyki bardzo dobrze  pamiętają swą pierwszą...