Brytyjski zespół Nirvana znany jest obecnie głównie z powodu
takiej samej nazwy jaką nosiła amerykańska grupa Kurta Cobaina. To trochę
niesprawiedliwy osąd, gdyż choć amerykańska Nirvana miała znacznie większy
wpływ na muzykę rockową, to jednak jego wcześniejszy brytyjski odpowiednik w
swoich czasach także był dobrym zespołem.
Grupa ta powstała w 1965 r. i prowadziła aktywną działalność
do 1972 r., kiedy wydała swą ostatnią płytę studyjną w pierwszym okresie swego
istnienia. W 1985 r. grupa reaktywowała się i działa do chwili obecnej wydając
płyty i grając dla najbardziej oddanych fanów. W latach 90. wydano na płytach
CD jej nieznane nagrania archiwalne.
Grupę ta powstała jako spółka muzyczna złożona z dwóch
muzyków: irlandzkiego gitarzysty i wokalisty Patricka Campbell-Lyonsa (ur. 1943
r.) oraz greckiego kompozytora, pianisty i wokalisty Alexa Spyropoulosa. Pozostali
członkowie zespołu to muzycy studyjni wynajmowani na kolejne sesje nagraniowe. Z
tego powodu na koncertach występowali wówczas jako The Nirvana Ensemble. Oryginalność
ich muzyki polegała na połączeniu w granych przez nią utworach różnych stylów
muzycznych: folku, popu, jazzu, rocka rytmów latynoskich i muzyki klasycznej.
Ogólnie rzecz biorąc można powiedzieć, że grupa ta tworzyła
muzykę w modnym wówczas stylu psychodelicznego rocka, który później gładko
przeszedł we wczesną fazę progresywnego rocka. Jednak w jej twórczości było
wiele elementów piosenkowych charakterystycznych dla stylu określonego później
barokowym popem. Jej płyty przeważnie miały charakter koncepcyjny, choć
pierwsze z nich dalekie były od suit charakterystycznych dla klasyków
progresywnego rocka. W takiej konfiguracji grupa nagrała i wydała swe pierwsze
trzy albumy: „The Story of Simon Simopath” (1967), „The Existence of Chance Is
Everything and Nothing Whilst the Greatest Achievement Is the Living of Life
and So Say All Of Us” (1968) i „To Markos III” (1970). Debiutancki album „The
Story of Simon Simopath” wielu uważa za najlepszą płytę w dyskografii tego
zespołu.
W 1971 r. doszło do rozpadu spółki Campbell-Lyonsa i
Spyropoulosa, a każdy z muzyków rozpoczął karierę na własny rachunek. W ten
sposób Lyons stał się głównym współtwórcą dwóch kolejnych albumów zespołu:
„Local Anesthetic” (1971) i „Songs Of Love And Praise” (1972).
Po latach Lyonss
pytany o genezę album „Local Anesthetic” powiedział, że po rozstaniu z Spyropoulosem
był zdeterminowany, aby nagrać album kontynuujący dotychczasowe wątki muzyczne
grupy, ale jednak inny, stąd z góry założył, że przy jego tworzeniu nie można „używać wiolonczeli, klasycznych akordów, a
wszystkie teksty musiały być szalone!”. Takie podejście sprawiło, że ten
nagrany głównie na dość prymitywnym magnetofonie szpulowym Revox album był
swoistą antytezą dotychczasowego brzmienia zespołu Nirvana, stąd lider
rozpatrywał nawet wydanie go pod inną nazwą. Ale w końcu pozostał przy dawnej
nazwie grupy ze względów handlowych.
Prezentowany tutaj album „Local Anaesthetic” („Miejscowe
znieczulenie”) był czwartą w kolejności płytą studyjną grupy i pomimo ciekawego
repertuaru jest przez niektórych mniej ceniony, głównie z powodu tego, że grupa
zmieniła na nim swój styl na bardziej awangardowy. Utwory stały się dłuższe i
bardzie skomplikowane formalnie. Obok lidera, Patricka Campbell-Lyonsa, jej
głównego kompozytora i producenta, w nagraniu albumu udział wzięli: Patrick
Joseph Kelly (instr. klawiszowe), Steve Bird (gitara), Jon Field (perkusja,
instrumenty afrykańskie, bongosy) i przypuszczalnie jeszcze jacyś nieznani inni
muzycy studyjni. Ponadto Patrick Joseph Kelly był współkompozytorem utworu
„Modus Operandi…”.
Do chwili obecnej album ten ukazał się w 19 wersjach na
różnych nośnikach, przy czym większość z nich wydano na płytach kompaktowych.
Pierwotnie album wydała na płycie winylowej wytwórnia Vertigo w 1971 r. Ukazał
się on wówczas w Wielkiej Brytanii, Niemczech Zachodnich, Australii i Japonii. Z
powodu słabej sprzedaży przez następne 19 lat nie wznawiano tej płyty przez co
album ten został zapomniany wśród masowego odbiorcy.
Po raz pierwszy na CD album ten wydała niemiecka wytwórnia
Repertoire w 1990 r. W 1993 r. wznowiono go na płycie kompaktowej także w
Japonii (Century Records). Pomimo kilku dalszych wznowień na CD, album ten
wciąż jest dość trudno dostępny i szerzej nieznany. Najnowsze oficjalne wydania
tego albumu wydane zostały w Wielkiej Brytanii (Esoteric Recoirdings, 2017) i
Japonii (Wasabi Records, 2017).
Oryginalny album zawierał jedynie dwa dłuższe nagrania, po
jednym po każdej stronie płyty winylowej. Oba z nich miały wszelkie cechu suit
rockowych, choć w przeciwieństwie do tego co znamy z twórczości np. Yes, nie
były to utwory aż tak złożone formalnie i w większym stopniu opierały się na
piosenkowych partiach wokalnych wywodzących się bezpośrednio z psychodelicznego
rocka, a więc nieco sennych, rozmarzonych i tajemniczych. Z tego powodu ten
rodzaj muzyki rockowej nazywa się często art rockiem, czy barock popem. Obie z
tych suit obejmują łącznie nieco ponad 35 minut muzyki.
Taki podział płyty nie był przypadkowy i był wynikiem
osobistych przeżyć lidera związanych z jego rozwodem i koniecznością opieki nad
małoletnią córką (co znalazło wyraz także w o kładce). Z tego powodu pierwsza
strona albumu odzwierciedla smutek i
zagubienie lidera, natomiast jego druga strona obrazuje stan po uwolnieniu się
podmiotu lirycznego od prześladujących go problemów, stąd te radosne śpiewy
wyraźnie inspirowane musicalem „Hair”. Taki podział płyty był zresztą pomysłem
Patricka Kelly’ego. Obecnie pracuje on jako dyrektor muzyczny w teatrze i
telewizji.
Całą pierwszą stronę albumu zajmuje ponad szesnastominutowa
kompozycja „Modus Operandi” („Sposób działania”). Utwór naprzemiennie składa
się z partii instrumentalnych o lekko jazzowym charakterze przeplatanych
fragmentami śpiewanymi. Muzyka tej kompozycji jest przesiąknięta dźwiękami
charakterystycznymi dla rocka psychodelicznego z jego eterycznym sennym
brzmieniem zbliżonym do stonowanych improwizacji jazzowych i rockowych. Wielką
rolę odgrywają w nich instrumenty klawiszowe, flety itp. instrumentarium.
Sekcja rytmiczna jest sprawna, ale nie tworzy głównego brzmienia, a doskonały
podkład do improwizacji dla instrumentów klawiszowych. Z kolei fragmenty
śpiewane oscylują od fragmentów niepokojących i pełnych dramatyzmu po bardzo
senne piosenki popowe, ale o szlachetnych korzeniach. Utwór kończy się partią
fortepianu i śpiewu w kabaretowym stylu.
Drugą stronę albumu zajmowała jeszcze dłuższa, bo ponad
dziewiętnastominutowa kompozycja „Home” („Dom”). W przeciwieństwie do utworu z
pierwszej strony formalnie podzielno ją na pięć części. Nagranie to ma formę
podobną do nagrania z pierwszej strony płyty, a więc fragmenty instrumentalne
przeplatane są w nim z piosenkowymi w tym samym psychodelicznym sennym nastroju,
co wcześniej. Jednak występują też różnice. Przede wszystkim więcej tutaj
brzmienia gitary, a mniej klawiszy w jazzowym stylu. Więcej za to jest gry na
syntezatorze, mellotronie, fortepianie oraz na klawesynie. Dość szokujący może
też być jego początek tego utworu zagrany na afrykańskich bębenkach. Później
jest już znacznie bardziej tradycyjnie, a uważny słuchacz na pewno dosłucha się
w pewnych partiach tego utworu nawiązania do radosnej muzyki amerykańskich hipisów
w musicalowym stylu sławiącej radość życia, miłość i cieszenie się chwilą
(wspomniane już analogie z „Hair”).
Oba te utwory sprawiają trochę niespójne wrażenie, ale i tak
wciągają słuchacza swą niecodzienną formą, oryginalnym nastrojem, ciekawymi
improwizacjami, delikatnymi śpiewem (solo i w wielogłosie) i pięknymi
melodiami. Jak ktoś poszukuje dłuższych utworów sprzyjających zadumie, ale i
relaksowi, to na pewno muzyka dla niego. Sam lider opisał swoją twórczość na
tej płycie jako muzykę obrazującą konieczność miejscowego znieczulenia koniecznego
do operacji i dalszego leczenia i stanowiącą osobistą psychodeliczną krucjatę
będącą impulsem skierowanym ku przyszłości.
W wydaniu kompaktowym z 2017 r. dodano dwa utwory z singla
wydanego wraz z tym albumem w 1971 r.: „The Saddest Day Of My Life” i „I Wanna
Go Home”. Podobnie jak wcześniej omówione dwie suity, są one także utrzymane w
konwencji psychodelicznego rocka, czy raczej art. rocka czy barock popu – jak
kto woli. Faktycznie mogły by być one częścią każdej z tych suit, bo nastrojem
są do nich bardzo zbliżone.
Z tego co wiem, w okresie mojej młodości twórczość tej grupy
nigdy nie była prezentowana w audycjach muzycznych Polskiego Radia. A co za tym
idzie nigdy nie miałem wówczas możliwości na zapoznanie się z nią. Po raz
pierwszy przeczytałem o tym zespole w katalogach wytwórni Repertuar na początku
lat 90. Już wówczas zaciekawiła mnie intrygująca okładka tej płyty. Autorem tej
okładki był Keith Morris pracujący wówczas jako nadworny grafik w wytwórni
Vertigo. W swym projekcie udało mu się przedstawić w alegoryczny sposób
osobiste problemy lidera jakie legły u genezy tej płyty. Stąd uwidoczniona na
niej siedzącą, ale w jakiś sposób nieobecna bosa kobieta w pustym pokoju będąca
personifikacją byłej żony lidera i gładząca ją po włosach dziewczynka, czyli
jego córka. Całość utrzymana jest w niepokojąco statycznym odcieniu bieli.
Gdy po latach postanowiłem wreszcie kupić jakąś płytę tej
grupy, to wybrałem właśnie ten album, głównie z powodu tej intrygującej
okładki. Ale też z tego względu, że bardziej odpowiadała mi zawarta na nim muzyka,
bliższa progresywnego rocka i mniej piosenkowa niż na zachwalanych
wcześniejszych płytach.
Płytę tę kupiłem w 2017 r. w sklepie internetowym w Niemczech.
W Polsce ten album też można kupić, ale nie jest to takie łatwe, a jak już jest
dostępna, to za znacznie większą kwotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz