Brytyjski zespół Gilgamesh działał w latach 1972-1978. Jego
nazwa nawiązywała do jednego z sumeryjskich władców Gilgamesza żyjącego po
koniec pierwszej połowy 3 tys. p.n.e. Tajemniczość tej postaci korespondowała z
wyszukaną muzyką jaką zaproponowała grupa. Generalnie rzecz biorąc była to
brytyjska odmiana jazz-rocka z elementami rocka progresywnego i muzyki
awangardowej. W brzmieniu przypominała ona twórczość zespołów Hatfield and the
North, a także Brand X. Z punktu widzenia jazzowego była bardziej łagodną
wersją jazz-rocka proponowanego przez Hebie Hancocka i Chicka Coreę w okresie
ich największych rynkowych sukcesów w latach 70.
Z powodu powiązań personalnych i podejścia do materii
muzycznej zespół Gilgamesh zalicza się go do klasyków brzmienia sceny Canterbury.
Tworzący go muzycy nie zyskali uznania masowej publiczności, ale byli cenieni w
środowisku. Założycielem i liderem tego zespołu był Alan Gowen grający na
instrumentach klawiszowych, stąd nic dziwnego, że to one zdominowały jego
brzmienie. Po rozwiązaniu tej grupy wraz z pianistą Davem Stewartem z zespołu
Hatfield And Tjhe North założył dwie inne grupy: Soft Head i Soft Heap. Alen
Gowen był też kompozytorem większości repertuaru tego albumu przez co jest on
nieco nużący.
W okresie swego krótkiego istnienia grupa Gilgamesh wydała
tylko dwie płyty długogrające z premierowym materiałem. Obie zawierały muzykę na
podobnym wysokim poziomie, ale część fanów i krytyków wyżej ceni ich drugi
album pt. „Another Fine Tune You've Got Me Into”. Po latach ukazał się jeszcze
jeden album pt. „Arriving Twice” (2000) z nagraniami archiwalnymi.
Do chwili obecnej album "Gilgamesh" miał jedynie dziesięć
wydań, z tego większość na płytach CD. Po raz pierwszy na płycie winylowej
wydała go wytwórnia Caroline Records w 1975 r. Ukazało się ono tylko w Wielkiej
Brytanii. Płyty tej nigdy nie wydano w USA ani w żadnym innym kraju europejskim
(nie licząc dwóch nieoficjalnych rosyjskich wydań z lat 2011 i 2015 r.). Z tego
powodu album ten wciąż jest stosunkowo mało znany wśród masowej publiczności.
Płytę tę chętnie natomiast wydawano w Japonii. Po raz
pierwszy ukazał się on tam w wersji winylowej już w 1980 r, a potem
przygotowano jeszcze trzy różne wydania tej płyty na CD (pierwsze z nich
ukazało się w 1990 r.). Pozostałe wznowienia na CD były wyłącznie brytyjskie
(najbardziej dostępne jest te przygotowane przez Esoteric Recordings w 2011
r.).
Debiutancki album zespołu Gilgamesh jest płytą dobrą, ale na
pewno nie wybitną. Nie jest to płyta zbyt długa, bo liczy zaledwie nieco ponad
37 minut. Płyta jest w całości instrumentalna, choć zawiera także kobiecie partie wokalne o charakterze instrumentalnym.
Album otwiera ponad dziesięciominutowa kompozycja „One End
More” podzielona na trzy części. Zbudowano ją (podobnie jak muzykę na całym
albumie) na delikatnych pasażach instrumentów klawiszowych i fortepianu. Jednak
pograć mogą także pozostali instrumentaliści, a zwłaszcza gitarzysta, którego solówki
w pewnych partiach decydują o odbiorze tego utworu. Są one nieco wyciszone, ale
zawsze niebanalne. Budowa utworu jest dość skomplikowana i na pewno jest daleka
od typowej kompozycji rockowej opierającej się na schemacie zwrotka-refren. Za
serce ujmuje główny motyw muzyczny, jakby stłumiony, ale o pięknej linii
melodycznej. Ciekawie przedstawia się też współbrzmienie gitary i fortepianem.
Eteryczne brzmienie utworu „Lady And Friend” może się
podobać fanom delikatnych brzmień zbudowanych na współbrzmieniu gitary basowej
i instrumentów klawiszowych, choć nagłe głośne wejście innych instrumentów w
jego początkowej partii ma zdecydowanie przebudzający wymiar. Utwór płynie
naturalnie, ale jakby nagle się kończy pozostawiając wrażenie lekkiego niedosytu.
Kolejny na albumie utwór „Notwithstanding” pierwotnie
kończył pierwszą stronę płyty winylowej. Podobnie do otwierającej płytę
kompozycji oparto go na współbrzmieniu instrumentów klawiszowych i na partii
gitary solowej i basowej. Uwagę zwracają znakomite free jazzowe improwizacje
Alana Gowena i gitarzysty Philla Lee. Utwór staje się jeszcze bardziej
interesujący z chwilą wyłamania się, pod jego koniec muzyków, z okowów
jazz-rocka i ich śmiałe przejście w rejony brzmień awangardowych.
Utwór „Arriving Twice” to trwająca zaledwie półtorej minuty
miniaturka jazzowa na instrumentach klawiszowych. Ciekawa, ale stanowczo za
krótka, by w pełni mogła ukazać swe możliwości. W moim odczuciu to jakby szkic
lub niedokończony utwór.
Następny na płycie utwór pt.: „Island Of Rhodes / Paper Boat
- For Doris / As If Your Eyes Were Open” to kolejna bardziej rozbudowana
kompozycja na tym albumie. Niestety, to co poprzednio było ciekawe, czyli
improwizacje klawiszy i gitarzysty na tle mocno schowanej sekcji rytmicznej,
tym razem nie w pełni przekonuje. Utwór jest nieco nudnawy, ale niektórzy mogą
w tej jaz-rockowej rutynie także mogą dostrzec pewien urok. Dopiero pod koniec
utwór nabiera bardziej interesującego charakteru za sprawą ożywczego ducha sekcji
rytmicznej i ciekawego sola gitarzysty.
„For Absent Friends” to następna miniaturka muzyczna, tym
razem zdominowana przez gitary Phila Lee.
Po niej umieszczono kolejną rozbudowaną kompozycję grupy,
czyli nagranie pod dość długim tytułem: „We Are All / Someone Else's Food /
Jamo And Other Boating Disasters (From The Holiday Of The Same Name). Ten
trzyczęściowy utwór rozwija się powoli w stylu charakterystycznym dla grupy, a
więc nieco zgaszonego jazz-rocka z dużą ilością instrumentów klawiszowych i wyciszoną
gitarą. Pojawiają się zmiany tempa, metrum itp. rzeczy, przez co utwór jest
ciekawy, ale też nie odbiega aż tak jakością od innych dłuższych kompozycji z
tego albumu.
Album kończy kolejna miniaturka „Just C” tym razem
fortepianowa stworzona i zagrana przez lidera.
W sumie to dobry album, ale też nie wybitny. Brak mu po
prostu tego czegoś, co decyduje o tym, że dana płyta jest arcydziełem. Muzycy
Gilgamesh byli na pewno doskonałymi instrumentalistami i niezłymi
kompozytorami, ale ich praca nie wykraczała poza schematy bardziej przystępnego
i zmiękczonego klawiszami jazz-rocka. W takim układzie zespół nie mógł liczyć
na jakiś nadzwyczajny sukces i po nagraniu jeszcze jednej płyty uległ
rozwiązaniu. Pomimo opisanych powyżej wad, uważam, że jest to album godny uwagi
jako świadectwo stanu rozwoju brytyjskiego jazz-rocka w połowie lat 70. XX w.
W młodości nigdy nie słyszałem ani też nie czytałem o
zespole Gilgamesh. Dowiedziałem się o jego istnieniu dopiero w epoce
internetowej, a więc jakieś 18 lat temu. Album ten kupiłem, a raczej odkupiłem jako
używany (ale w idealnym stanie) dopiero w ubiegłym roku po dość korzystnej
cenie, bo nadarzyła się taka okazja. Dokładniej rzecz biorąc nabyłem japońskie
luksusowe wydanie tego albumu w postaci tzw. mni vinyl replica przygotowane w
ramach serii Virgin Charisma Paper Sleeve Series przygotowanej przez japoński
koncern Thoshiba-EMI Ltd w 2004 r. To piękne wydanie i bardzo starannie
odtwarzające wygląd oryginalnego pierwszego winylowego wydania tej płyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz