Brytyjski zespół Cressida działał w latach 1968-1971 i
tworzył muzykę w stylu progresywnego czy raczej symfonicznego rocka i symfonicznego
folku. W tym czasie nagrał i wydał jedynie dwa albumy studyjne. W epoce nie
zostały one docenione, a następnie zostały zapomniane na prawie 20 lat.
Trzydzieści lat po jego rozwiązaniu, w 2011 r., ukazała się jeszcze jedna jego
płyta z niepublikowanym wcześniej materiałem. Obecnie obie jego płyty z
przełomu lat 60. i 70. uważane są za klasykę rocka. Jej liderami byli:
kompozytor, wokalista i gitarzysta Angus Cullen, a także Peter Jennings –
kompozytor, a także muzyk grający na organach, klawesynie, pianinie i
mellotronie. Początkowo grupa występowała pod nazwą Charge, ale zmieniła ją na
Cressida zaczerpniętą z jednej ze sztuk Szekspira pod odejściu jej pierwotnego
organisty Lola Cockera i dołączeniu do niej Petera Jenningsa.
Najwyżej ceniony jest drugi album tego zespołu pt. „Asylum”
wydany pierwotnie na płycie winylowej przez wytwórnię Vertigo w 1971 r. Ukazał
się wówczas w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji i Nowej Zelandii. Z powodu
małego sukcesu rynkowego przez całe lata 70. i 80. płyta ta nie była następnie wznawiana
przez co w masowej świadomości popadła w zapomnienie. W epoce w USA album ten
nie został wydany, przez co był tam bardzo mało znany. Renesans popularności
zespołu Cressida przyszedł wraz z jego kompaktowymi reedycjami.
Album „Asylum” z charakterystyczną okładką przedstawiającą
białe głowy manekinów na kamienistej plaży, z których jedna płonęła, zawierał osiem
nagrań o różnej długości. Większość kompozycji skomponowali Angus Cullen i
Peter Jennnings, stąd nie powinno dziwić, że w jej brzmieniu przeważały
instrumenty liderów: gitara i organy. Wyciszone partie wokalne wraz z
brzmieniem całości instrumentarium używanego przez grupę sprawiają, że jej
muzyka ma nieco melancholijny czy oniryczny charakter.
Całość otwierała kompozycja tytułowa o wciągająca przebojową
melodią i gitarowo-organowym brzmieniem. To jeden z tych utworów, które
podobają się już przy pierwszym przesłuchaniu. Kolejny na albumie utwór pt. „Munich”
był zarazem najdłuższym nagraniem na pierwszej stronie oryginalnego winyla. W
większym stopniu niż poprzednik uwypuklał on brzmienie mellotronu i delikatne partie
śpiewane Angusa Cullena podobne w wyrazie do wokaliz członków The Moody Blues. Partie
symfoniczne brzmią tutaj trochę zbyt patetycznie i piosenkowo, na szczęście właściwego charakteru utwór ten nabiera w środkowej części gdzie grupie nie zabrakło rockowego pazura.
Objawił się on a postaci mini improwizacji organowo-gitarowej w jego centralnej części. Jej ton nadawały organowe kadencje Jenningsa.
Kolejny na płycie utwór „Goodbye Post Office Tower Goodbye”
znowu był krótszy, a przez to bardziej zwięzły i przebojowy z miłą dla ucha
partią na fortepianie i efektem grzmotu burzy w końcowej partii. Następująca po
nim kompozycja „Survivor” to typowy przerywnik z zarazem najkrótszy utwór na
albumie. Płynnie przechodziła ona do ostatniego na pierwszej stronie nagrania „Reprieved”,
także niezbyt długiego, ale nastrojowego z wciągającą partią fortepianu.
Drugą stronę pierwotnej płyty otwiera utwór „Lisa” o
bardziej rytmicznym charakterze z rozbudowaną partią wokalną w wielogłosie.
Słuchać w nim echa muzyki folkowej, zwłaszcza w sposobie artykulacji wokalisty
i niektórych partiach instrumentów. Ale jest to także kompozycja rockowa z
wyraźnym solem gitarowym w końcowej partii tego utworu.
Utwór „Summer Weekend Of A Lifetime” rozpoczyna się od
organowego wstępu zbliżonego w brzmieniu do nagrań zespołu Procol Harum. W
środkowej części utwór wzbogacono o fragment grany na klawesynie nawiązujący do
muzyki dawnej. Jednak utworowi brakuje przemyślanej koncepcji całości.
Na końcu umieszczono najdłuższy utwór na tym albumie bo
liczącą ponad 11 minut kompozycję „Let Them Come When They Will” W
przeciwieństwie do innych nagrań jej twórcą był John Heyworth - drugi
gitarzysta grupy a także wokalista. Utwór zaczyna się od partii wokalno-mellotronowej,
ale szybko przechodzi do bardziej swobodnego gitarowego charakteru zbliżonego w
formie do twórczości grupy Caravan. Nie jest to jednak ostra gitara rockowa, a instrument
wyciszony i podobny w brzmieniu do tego jak grał później niekiedy Pat Metheny.
Później pojawiają się oczywiście także fragmenty organowe czy gitarowo-organowe,
ale całość ma bardziej improwizowany i jazzujący charakter niż wcześniejsze
nagrania. Moim zdaniem utworowi brakuje trochę kompozycyjnej spójności,
zwłaszcza w jego środkowej partii, co zresztą można powiedzieć także o
niektórych innych nagraniach z tej płyty.
Album "Asylum" do chwili obecnej ma 22 wydania na
różnych nośnikach. Przeważają wśród nich wznowienia na płytach kompaktowych, bo jest ich aż 15. Miały one szczególne znaczenie dla popularyzacji tej płyty. Pierwszy raz na płycie CD wznowiono go w 1990
r., jednocześnie w Japonii (Vertigo) i Niemczech (Repertoire Records). Później ponawiano te wydania na płytach kompaktowych i winylowych także we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Korei
Południowej i nieoficjalnie także w Rosji.
Ja znałem ten zespół od dawna, ale nie miałem jego płyt, bo
w Polsce były drogie i trudno dostępne. Dopiero kilka lat temu kupiłem w
Niemczech za rozsądną cenę wznowienie tego albumu z 2014 r. sygnowane przez Repertoire
Records.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz