Nektar (po niemiecku Nectar), to zespół brytyjski, ale
działający głównie w Niemczech. Powstał w Hamburgu w październiku 1969 r. w
oparciu o członków dwóch lokalnych zespołów: The Prophet i The Rainbows. W
pierwszym grali: perkusista i wokalista Ron Howden i Derek „Mo” Moore (gitara
basowa, śpiew), a na czele drugiego stał gitarzysta i wokalista Roye Albrighton.
Co w tamtym czasie Brytyjczycy robili w Niemczech
Zachodnich? Wraz ze swymi mało znanymi i całkowicie już obecnie zapomnianymi
doraźnymi zespołami grali muzykę dla Amerykanów i rodaków w klubach i bazach
wojskowych. Przykładowo Ron Howden pochodził z Sheffield w Anglii, gdzie grał z
zespołem Rocking Berries. W 1964 r. opuścił rodzinny kraj grając wraz z różnymi
grupami koncerty dla żołnierzy w bazach wojskowych we Francji i Niemczech
Zachodnich. Przez pewien czas występował także w Grecji. Ostatecznie powrócił jednak
do Niemiec gdzie wraz z kilkoma innymi muzykami założył w lipcu 1966 r. w Düsseldorfie
wspomnianą grupę The Prophets. Wydała ona kilka singli, a także koncertowała w
całych Niemczech.
Podobnie postępowali także inni muzycy brytyjscy, w tym The
Beatles i Black Sabbath (jeszcze pod nazwą Earth). Ich kariery także zaczęły
się od intensywnych tras koncertowych na starym kontynencie, w tym od występów
w klubach Hamburga. Było to duże miasto portowe w którym zawsze był popyt na wszelką
rozrywkę.
Pierwotny skład Nektar, bo taką nazwę zdecydowali się
przyjąć dla swego nowego zespołu muzycy, uzupełnili: Allan „Taff” Freeman
(instrumenty klawiszowe, śpiew) oraz dwaj członkowie zajmujący się efektami
specjalnymi na koncertach: Mick Brockett (był on zresztą jednym z
współzałożycieli tego zespołu) i Keith Walters. Na pierwszy rzut oka może się
wydawać, że ich rola nie była znaczącą, ale to pochopna ocena, bo np. Brockett nie tylko stworzył dla grupy efektowne show wizualne
uważane za lepsze niż te, które robili technicy Pink Floyd, ale także miał
znaczący udział w tworzeniu tekstów na pierwszych płytach zespołu. Oczywiście główny
ton muzyce nadawali pozostali członkowie grupy, którzy wspólnie komponowali
wszystkie utwory, przy czym znaczący wpływ na nadawanie tytułów
pierwszych płyt grupy miał Moore.
Głównym powodem założenia nowego zespołu była chęć grania
przez muzyków własnego repertuaru, a nie tylko nowych wersji cudzych utworów,
czy banalnych przebojów. Ich celem było stworzenie bardziej rozbudowanej i
eksperymentalnej muzyki. Niestety, pomimo przygotowania bardzo dobrego repertuaru, grupa
nie zdołała podpisać kontraktu z żadną ze znaczących wytworni płytowych w
Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych. To skłoniło ją do pozostania w
Niemczech Zachodnich i wydania w lokalnej wytworni swej pierwszej płyty.
Album „Journey To The Centre Of The Eye” jest debiutem
płytowym Nektar wydanym przez wytwórnię Bacillus Records będącą oddziałem
koncernu Bellaphon Records GmbH z siedzibą w Frankfurcie nad Menem. Płytę
nagrano w okresie od czerwca do sierpnia 1971 r. w Dierks Studios w Kolonii
znanym m.in. później z nagrywania w nim płyt przez Scorpions. Jej producentami
byli: zespół Nektar, Dieter Dierks grający na niej na fortepianie oraz Peter Hauke.
Album ten ma jak dotąd 31 wydań na różnych nośnikach, z tego
17 na płytach winylowych i 14 na płytach kompaktowych. Aż cztery wydania
kompaktowe są nieoficjalne (pirackie) a jedno z nich dodatkowo zostało wydane
na płycie CDr. Po raz pierwszy na winylu wydała go wspomniana
już wytwórnia Bacillus/Bellaphon w listopadzie 1971 r. W tymże roku album ten
ukazał się tylko w Niemczech Zachodnich. Następnego roku wznowiono go w
Niemczech, ale także wydano go w Izraelu. W latach 70. płyta ta miała jeszcze
cztery wydania: jedno niemieckie (1974), jedno brazylijskie (1974), jedno
australijskie (1975) i jedno hiszpańskie (1977). Jak więc widać wydawcy ze
Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii konsekwentnie odmawiali wytłoczenia
tej płyty na swoich rynkach przez co album ten i sam zespół byli tam mało
znani.
Po raz pierwszy na płycie kompaktowej wznowiła go już w 1987
r. wytwórnia Bacillus/ Bellaphon. Ta szybkość świadczy o tym, ze W Niemczech
nawet po latach był to wciąż popularny zespół. To na tej edycji opierały się
wszystkie późniejsze nie remasterowane wydania tej płyty na CD. Po raz pierwszy
na rynku brytyjskim album ten wydano dopiero w 2004 r. od razu w technice SACD.
Dwa lata później ukazało się pierwsze japońskie wydanie tego albumu. Natomiast
pierwsza amerykańska edycja tego albumu (od razu dwupłytowa) została wydana
dopiero w 2013 r. przez wytwórnię Purple Pyramid.
W latach 90. XX w., a więc w okresie ”złotej dekady” płyty
kompaktowej, album ten był bardzo trudno dostępny, bo istniało tylko wspomniane
wydanie niemieckie z 1987 r. Miłośnicy tego zespołu mogli się tylko oblizywać
na myśl o posłuchaniu tej płyty, bo nigdzie w Polsce nie można było jej dostać.
Za to chwalili się jej posiadaniem wszyscy co lepiej ustosunkowani melomani,
np. dziennikarze muzyczni prezentujący ją w prowadzonych przez siebie nocnych
audycjach radiowych, czy co bardziej przebiegli handlarze oferujący ją w swych
drogich sklepach płytowych.
Muzyka z tego albumu to progresywny rock z początku dekady
lat 70. z dużą dawką brzmień charakterystycznych dla improwizowanego rocka
psychodelicznego, typowego zwłaszcza dla grup brytyjskich, a zwłaszcza
wczesnych Pink Floyd. Na płycie dominują więc niczym nieskrępowane spontaniczne
popisy instrumentalne, którym ton nadaje gitara i instrumenty klawiszowe oraz
różnego rodzaju efekty przesterowanego dźwięku. Jako całość wszystkie
kompozycje z tego albumu tworzą spójną całość, są przemyślane, niebanalne,
melodyjne i przystępne. To właśnie dlatego tak wielu ludzi ceni i lubi ten
zespół, bo był niebanalny ale i miły dla ucha.
Pod względem formalnym „Journey To The Centre Of The
Eye” („Podróż do wnętrza oka”) to album koncepcyjny rozgrywający się jakby na dwóch
poziomach narracji. Na pierwszym poziomie jest to opowieść o
astronaucie, który ucieka z Ziemi statkiem kosmicznym przed zagładą nuklearną,
po drodze spotyka obcych, którzy zabierają go do swojej galaktyki, zwiększają
jego świadomość i umożliwiają poszerzenie horyzontów, na co ten nie jest
przygotowany. Na drugim poziomie jest to surrealistyczna opowieść o podróży do
wnętrza siebie przez tytułowe oko. Za każdym razem celem jest zrozumienie
Siebie i wartości świata jaki nas otacza. Utwór ten ma formę rozbudowanej
wieloczęściowej suity. Składa się ona z trzynastu części o różnej długości, ale
połączonej wątkami melodycznymi i narracją słowną. To jeden z tych albumów,
który choć składa się z krótkich fragmentów, to jednak najlepiej prezentuje się
w całości.
Brzmieniowo, muzyka z tej płyty bardziej wpisuje się w
dokonania psychodelicznego rocka końca lat 60. niż nowych trendów progresywnego
rocka początku lat 70. W poszczególnych utworach słychać echa twórczości Pink
Floyd, King Crimson i The Moody Blues. Natomiast inspirację grupą The Who widać
w sposobie konstrukcji całości płyty. Grupie Nektar na tym albumie udało się
dokonać udanego połączenia ówczesnego brytyjskiego progresywnego rocka z
eksperymentami typowymi dla niemieckiego krautrocka. W wyniku tego powstała
wyjątkowo udana nowa jakość. Dzięki temu muzyka z tego albumu jest jednocześnie
tradycyjna i nowatorska, a przy okazji ma w sobie tę swoistą nieco odrealnioną oryginalność
tak charakterystyczną dla twórców brytyjskich.
Suita rozpoczyna się od krótkiego „Prelude” („Preludium”)
mającego formę instrumentalnego wprowadzenia. Przypomina ono w formie pełne
przesterowań improwizacje Pink Floyd w utworze „Interstellar Overdrive”.
Następujące po nim wokalno-instrumentalne ponad
sześciominutowe nagranie „Astronauts Nightmare”
(„Koszmatr astronautów”) – najdłuższe po stronie A oryginalnej płyty – opowiada
o tym, że rakieta kosmiczna opuszcza Ziemię w chwili gdy świat znajduje się na
skraju nuklearnej wojny. Statek kosmiczny ten leci w kierunku Saturna. Nagranie
zaczyna się dość ospale, ale szybko przechodzi do gitarowo-organowej
improwizacji, czemu towarzyszy dramatyczna patia wokalna, miejscami mocno
zniekształcona fuzzem. Całość jest nadzwyczaj spokojna i refleksyjna.
W następnym nagraniu „Countenance” („Oblicze”) rakieta zostaje
przechwycona przez statek kosmiczny
nieznanego pochodzenia (UFO). Astronauta przechodzi do tego spodka i dowiaduje
się, że kosmici już od dłuższego czasu obserwował Ziemię i są zszokowani
wojennymi zapędami ludzi na Ziemi. Obcy proponują mu pokazanie życia w swojej
galaktyce, a astronauta się na to godzi i wyrusza w podróż wraz z Nimi. Utwór
zaczyna się od klawiszy i delikatnej partii wokalnej. Następnie się rozwija w
bardzo melodyjną space rockową improwizację, która w końcowej partii osiąga swe
apogeum. Podobne podniosłe brzmienie gitarowo-organowe dopiero kilka lat
później uzyskał zespół King Crimson.
Nagranie „The Nine Lifeless Daughters Of The Sun” („Dziewięć
Córek Słońca bez życia”) opowiada o tym jak statek kosmitów odlatuje z naszego
układu planetarnego udając się w przepastną pustkę Kosmosu i dematerializuje
się w hiperprzestrzeni. Muzycznie, to utwór instrumentalny tworzony przez
gitarę i organy, które opowiadają dźwiękiem przedstawioną powyżej historię. Nagranie
jest melodyjne i miłe dla ucha. Gdzieś tam w tle słychać echa klasycznej
melodyki.
„Warp Oversight” („Nadzórnad Warpą”) to już bardziej
eksperymentalna muzyka, mniej melodyjna, bardziej poszukująca i niepokojąca.
Dobrze ilustruje treść tego wątku suity. Więcej tutaj instrumentów perkusyjnych
i różnych niepokojących odgłosów, a także dysonansowych brzmień gitary. Pod
względem tekstowym to opowieść o statku kosmicznym, który przechodzi w stan
zawieszenia w czasie i przestrzeni, by następnie powrócić do swej formy i
zmaterializować się już w innej galaktyce.
Pierwszą stronę płyty zamykał pierwotnie utwór „The Dream
Nebula” („Sen Nebuli”) opisujący wrażenia kosmonauty z na widok nowej galaktyki.
Jednocześnie w umyśle astronauty następuje przemiana spowodowana pobytem w tym
miejscu. Otrzymuje on ogromną wiedzę i ma niesamowite sny. Obrazuje to dość
podniosła partia instrumentalna, ale daleka od patosu i śpiew z pogłosem.
Przedłużeniem tego utworu jest otwierająca drugą stronę
pierwotnej płyty kompozycja „The Dream Nebula Part II” („Sen Nebuli część 2”). Nagranie to płynie leniwie,
a jego znaczna część przypomina efekt z „podwodnym brzmieniem” gitary Hendrixa.
Utwór „It's All In The Mind” („To wszystko jest w umyśle”)
daje naszemu astronaucie nową wiedzę, ale też poszerza jego świadomość więcej
niż jest on w stanie przyswoić, dlatego załamuje się psychicznie. To bardziej
spokojna kompozycja z dominującym przekazem słownym i brzmieniami syntezatora,
organów i mellotronu. W końcówce tego utworu wyróżnia się partia gitary.
„Burn Out My Eyes” („Wypal moje oczy”) to kompozycja
wokalno-instrumentalna, a zarazem najdłuższy utwór na tym albumie. Tekst
opowiada o tym, że astronaucie na jego życzenie wypalono oczy i odtąd widzi on
już tylko swoim umysłem. Jednocześnie zmaga się on ze swoimi zmysłami i usiłuje
odzyskać kontrolę nad sobą. Główną częścią utworu jest rozbudowana
gitarowo-organowa improwizacja wiele zawdzięczająca doświadczeniom jazz rocka
spod znaku Colosseum. Z kolei w brzmieniu mellotrunu i syntezatora a także w
sposobie śpiewania utwór wiele zawdzięcza grupie The Moody Blues. Smutny i
refleksyjny początek i koniec utworu dobrze obrazują jego dramatyczną treść.
Następujące po nim nagranie
„Void Of Vision” („Brak wizji”) to dość szybkie i nerwowe nagranie obrazujące
podróż astronauty w wielką prędkością po długiej i pięknej dolinie. Przy tej
okazji dostrzega on w przestrzeni „Wszystko Widzące Oko” co napawa go
niepokojem.
Wątek oka kontynuuje utwór „Pupil
Of The Eye” („Uczeń Oka”) bezpośrednio nawiązujący do tytułu całego albumu i
całego jego dość dwuznacznego przesłania. To dosyć krótki i skoczny utwór
bardzo przypominający, zwłaszcza wokalnie, nagrania The Moody Blues z okresu
ich fascynacji Wschodem. Opowiada on o tym jak astronauta wchodzi o opisywanego
„oka” aby spróbować zrozumieć wszechświat jaki się znajduje w nim samym. Gdy to
robi, to zaczyna nie tylko wszystko widzieć ale i lepiej rozumieć. Ostatecznie
uświadamia sobie, że wszystko co widział, istnieje na Ziemi, ale tego wcześniej
nie zauważał, głównie z powodu skłonności ludzi do wojny.
Nagranie „Look Inside
Yourself” („Spójrz na siebie”) opowiada o tym, że nasz umysł zwraca się
do każdego, kto chce słuchać, aby odnaleźć samego siebie a przy okazji uświadomić
sobie fakt, że obecnie Ziemia zmierza do całkowitego zniszczenia. Muzycznie to
spokojna ballada z fletem w tle, pod koniec podkręcona klawiszami w stylu The
Nice.
Suitę, a zarazem cały album kończy niezbyt długi, bo
niespełna dwuminutowy utwór „Death Of The Mind”
(„Śmierć umysłu”). To ostrzeżenie przed tym, aby świadomość astronauty
nie dryfowała z powrotem w kierunku destrukcji, bo przyniesie to zniszczenie Ziemi
i człowieczeństwa. Równie dramatyczna jest muzyka towarzysząca tej opowieści ze
wspaniałymi choć niezbyt długimi popisami wszystkich instrumentalistów.
Tak więc jak jużna początku wskazałem suita „Journey To The
Centre Of The Eye” ma bardzo dwuznaczne znaczenie, bo teoretycznie opowiada o
rozterkach astronauty w odległym Kosmosie, a jednocześnie wskazuje, ze ten
Kosmos znajduje się w umyśle każdego z Nas – ludzi. Problem polega jedynie na
tym, że nie My jako ludzie nie chcemy przyjąć do wiadomości tej wiedzy i
zagrożeń jakie niesie z sobą ludzka głupota.
Po wydaniu tego albumu grupa Nektar nagrała jeszcze co
najmniej kilka bardzo wartościowych płyt, a zwłaszcza: „A Tab In The Ocean”
(1972), „Remember The Future” (1973), „Down to Earth” (1974) i „Recycled”
(1975). Żaden z nich nie odniósł jednak sukcesu komercyjnego na rynku w USA czy
w Wielkiej Brytanii. Z tego powodu grupa uległa powolnej dezintegracji, czego
dowodem były coraz rzadsze i gorsze płyty i postępujące zmiany personalne. W
1982 r. zespół zawiesił działalność na wiele lat. Grupa odrodziła się dopiero w
2000 r. Nadal nagrywa płyty i koncertuje, a jej jedynym oryginalnym członkiem
jest perkusista Ron Howden. Gitarzysta i wokalista Roye Albrighton zmarł w 2016
r.
Losy zespołu Nektar są przykładem tego jak przemysł muzyczny
zniszczył dobry zespół rockowy. Odmawiając podpisania z nim kontraktu, bosowie
tego przemysłu uniemożliwili tej grupie dotarcie z jej muzyką do większej
liczby odbiorców. Spowodowany tym brak środków do życia zmusił część muzyków
tego zespołu do porzucenia muzyki jako źródła zarobków i podjęcia innych zajęć.
A byli to – moim zdaniem - bardzo dobrzy kompozytorzy i instrumentaliści.
Najbardziej oczywiście wyróżniał się Roye Albrighton, którego solówki gitarowe
nawet dzisiaj robią ogromne wrażenie. Ale niczego nie brakowało także Allanowi Freemanowi
obsługującemu instrumenty klawiszowe oraz sprawnej sekcji rytmicznej tworzonej
przez Dereka Moor’ea na basie i Rona Howdena na perkusji.
Po raz pierwszy usłyszałem o zespole Nektar i tym albumie
dopiero na początku lat 90. Z tego co pamiętam, przeczytałem o nim w reklamie prasowej audycji „Rock malowany z fantazją”.
Prezentowany tutaj album kupiłem dopiero w ubiegłym roku w Niemczech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz