David Bowie (1947-2016) jest jedną z najbardziej ikonicznych
postaci w muzyce rockowej. Jego dorobek obejmuje tak wiele płyt, stylów i
gatunków, że osoby mniej obznajomione z jego twórczością mogą mieć problem w
odnalezieniu myśli przewodniej jego przesłania artystycznego.
W czasach młodości nie byłem jakimś szczególnym miłośnikiem
jego twórczości, choćby z tego powodu, że słabo ją znałem. Po raz pierwszy
płytę „Honky Dory” w całości przesłuchałem dopiero dzięki jej prezentacji w
audycji „Katalog Nagrań” nadanej w Programie 3 Polskiego Radia w dniu 17 XI
1986 r. I powiem szczerze album ten nie zrobił na mnie wówczas wielkiego
wrażenia.
Obecnie album ten w światowych mediach muzycznych oceniany
jest nie tylko jako jeden z najważniejszych w dorobku Davida Bowie, ale takzę w
historii muzyki rockowej. Była to czwarta płyta w jego dorobku, a także druga w
pełni udana całościowa płyta w jego karierze. Nie przypadkiem też uważa się ją
za kluczową dla zrozumienia jego dalszej kariery. Ujawniony tutaj w styl zwany
glam rockiem był wstępem do sukcesu Bowiego jako Ziggy Stardusta. Tytuł albumu,
„Honky Dory”, to w londyńskim slangu synonim wyrażenia „OK”. Dowodem ogromnej popularności
tego albumu na świecie jest wielka liczba jego wznowień. Do chwili obecnej
ukazało się aż 206 wersji tej płyty na różnych nośnikach.
Pierwotnie na płycie winylowej album ten wydała w Wielkiej
Brytanii i USA wytwórnia RCA Victor w 1971 r. Jeszcze tego samego roku płytę tę
wielokrotnie wznowiono w Wielkiej Brytanii i USA, a także wydano ją w Niemczech
Zachodnich, Kanadzie i Nowej Zelandii. W miarę sukcesów innych płyt Davida
Bowie album ten stawał się coraz bardziej popularny, bo widziano w nim zalążek
stylu glam rockowego, który uczynił z niego gwiazdę na światową skalę. Z tego
powodu w latach 70. album ten często był wznawiany. W 1972 r. ukazał się we
Francji, Japonii, Republice Południowej Afryki, Portugalii, Australii i
Irlandii, w 1973 r. m.in. we Włoszech, w 1974 r. m.in. w Izraelu. Płyta ta
nigdy jednak nie ukazała się w państwach Bloku Wschodniego, a przez to, była
tutaj znacznie mniej znana i popularna.
Po raz pierwszy na płycie kompaktowej album ten wznowiono w
USA i Europie w 1984 r. (wydanie RCA), a w Japonii (wydanie EMI) i Kanadzie
(wydanie Rykodisc) w 1990 r. Zapotrzebowanie na winylowe reedycje tego albumu
było tak duże, że wydawano je nawet w latach 80. i na początku lat 90.
W 1999 r. w Europie, USA i Japonii ukazały się remasterowane
wersje tego albumu na płycie kompaktowej. Na bazie japońskiego wydania tej
płyty z 1999 r. koncern Toshiba EMI przygotował w 2007 r. jego nową japońską
edycję w postaci tzw. mini vinyl replica. W tej samej serii ukazało się także
kilka innych klasycznych albumów Bowiego z lat 70. Album „Honky Dory” nabyłem dopiero
w 2007 r. Dzięki szczęśliwemu trafowi udało mi się kupić okazyjnie tę płytę w
wersji wydanej przez koncern Toshiba w 2007 r.
Muzyka i teksty z tej płyty były już wielokrotnie
analizowane i opisywane na łamach prasy i w książkach muzycznych. Z pewnością
nie mógłbym do tych opracowań dodać żadnych nowych istotnych informacji. Jednak
mogę mieć swoje zdanie na ten temat. A jest ono takie.
Z pewnością to dobra płyta, choć nie aż tak dobra muzycznie
jak to jest najczęściej przedstawiane. Przede wszystkim to płyta z silnymi
wpływami musicalowymi i kabaretowymi. Tworzy ją szereg niezbyt długich ale
bardzo udanych przebojowych piosenek, których przyjemnie się słucha, ale które
z typowym rokiem mają raczej mało wspólnego. Większość utworów ma aranżację na
fortepian i instrumenty smyczkowe, co uzupełniają wysmakowane partie wokalne,
często wielogłosowe. Wszystko to raczej przypomina wyszukaną muzykę pop niż
zadziorne kompozycje rockowe.
Na pewno najlepszym nagraniem na tym albumie jest
otwierający go częściowo autobiograficzny utwór „Changes”. To właśnie w nim
można dostrzec wzorzec stylu z jakie później znany stał się Bowie w okresie
swych największych glam rockowych sukcesów. To połączenie fragmentów
akustycznych z elektrycznymi, doskonałej melodii i wielogłosowych partii
wokalnych w ramach przebojowej rockowej piosenki. Nie ma tutaj miejsca na
długie solówki gitarowe, czy improwizacje instrumentalne – dominuje raczej dość
kameralny nastrój. W podobnym stylu utrzymane są także niektóre inne nagrania
np. „Oh! You Pretty Things”, „Eight Line Poem”, „Koks”.
Niektóre z nagrań np. „Life On Mars?”, czy „Quicksand” mają
monumentalne brzmienie uzyskane dzięki partiom smyczkowym stworzonym przez orkiestrę
symfoniczną. Podobne partie (ale nie progresywne jak w wypadku Moody Blues, czy
innych tego rodzaju grup) pojawiały się później także na płytach innych
wykonawców, np. na albumie „Berlin” Lou Reeda (promowanego przez Bowiego).
Dowodem fascynacji Bowiego innymi artystami są utwory: „Andy
Warhol” poświęcony koryfeuszowi pop artu z wyeksponowaną partią gitary
akustycznej, pastiszowy „Song For Dylan” naśladujący muzykę i manierę wokalną
wielkiego Boba Dylana i „Queen Bitch” parafrazujący brzmienie zespołu Teh
Velvet Undergorond. Utwory te świadczą o wzajemnej fascynacji artystów rocka
własną twórczością.
Album zamyka utrzymana w spokojnym tonie ballada „The Bewlay
Brothers” poświęcona refleksjom na temat stosunku Davida Bowiego do chorego
psychicznie brata. Pod względem muzycznym to utwór w niczym nie ustępujący „Changes”
a więc także urzekający piękną melodią i wyszukaną aranżacją, tyle że znacznie
bardziej smutny. Jego dramatyzm stanie się w pełni jasny gdy uświadomimy sobie,
ze w przyszłości popełnił on samobójstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz