Układ nagrań na płycie kompaktowej:
1. Soundtrack 1984 (3:20)
2. Maybe (5:54)
3. Soft Focus ( 3:39)
4. Fantastic Mirror (4:27)
5. Poltergeist ( 4:26)
An Old Castle Of
Transylvania (18:40)
6. Forest Of The Death (6:18)
7. The Cursed (4:42)
8. Darkness Of The World (2:54)
9. An Old Castle Of Transylvania (4:47)
Skład zespołu:
Tsutomu Izumi (mellotron, syntezator Mogga, śpiew), Hisashi
Mizutani (gitara prowadząca, śpiew), Toshikzu Taki (gitara basowa), Kazuo
Okamoto (perkusja, instr. perkusyjne).
Produkcja: Naoki Tachikawa, Takao Honma
Tym razem przedstawienie wybranej przez mnie do opisu płyty
zacząłem od podania podstawowych danych na jej temat. Z reguły te dane są na
okładkach płyt, które reprodukuję więc nie ma sensu ich powielać, ale tym razem
jest inaczej. Zewnętrzna okładka płyty ma wyłącznie napisy po japońsku i
jedynie nazwa zespołu jest podana w j. angielskim. Odczytanie tych danych
byłoby niemożliwe przez większość ewentualnych Czytelników, dlatego podałem je
już na początku w wersji angielskiej. To dziwna sytuacja, bo z przeważnie tamtejsze
wydania płyt mają wszystkie tytuły podane po w dwóch wersjach językowych: po japońsku
i angielsku, ale w tym wypadku tak nie jest i wydawca przygotował opisy
wyłącznie w ojczystym języku muzyków. Tak jakby z góry zakładał, że te płyta
skierowana będzie wyłącznie na rynek japoński. W środku rozkładówki
umieszczonej w płycie są zresztą te tytuły po angielsku, ale trzeba wszystko
rozłożyć, by dotrzeć do niewielkiego pola, gdzie bardzo małymi literami podano
tytuły piosenek także po angielsku.
Grupa Cosmos Factory (pol. Kosmiczna Fabryka, jap. コスモス・ファクトリー), to zespół japoński istniejący w latach
1970-1977. Jego nazwa wzięła się z błędnego odczytania przez muzyków tytułu klasycznego
albumu „Cosmo's Factory” zespołu Creedence Clearwater Revival. Grupa ta wyłoniła
się z wcześniej istniejącego amatorskiego zespołu GS The Silcencer działającego
od 1968 r. Powstała w przemysłowym mieście Nagoya (pol. Nagoja) w prefekturze
Aichi znajdującej się w południowej części wyspy Honsiu – największej a zarazem
najważniejszej wyspy Japonii.
Podczas II wojny światowej Nagoja uległo prawie całkowitemu
zniszczeniu, ale szybko zostało odbudowane stając się jednym z najnowocześniejszych
miast w kraju. Ale było to też miasto silnie uprzemysłowione z typowym dla tego
rodzaju ośrodków nieco przygnębiającym przemysłowym krajobrazem. W tym
kontekście lepiej można chyba zrozumieć obrazek zamieszczony na okładce płyty
przedstawiający zniszczony pojazd w jakimś bunkrze czy hali fabrycznej., co
generalnie nie ma zbyt wiele wspólnego z jej muzyczną zawartością ani tematyką
głównego nagrania.
Założycielem zespołu Cosmos Factory i jego liderem był
wokalista i klawiszowiec Tsutomu Izumi. On też był autorem większości
repertuaru zespołu, ale komponowali też jego pozostali członkowie. W latach 70.
grupa nagrała i wydała cztery płyty studyjne z których najwyżej cenione są dwie
z niuch: jej debiut „Cosmos Factory” (1973) i drugi album pt. „A Journey With
The Cosmos Factory” (1975). Przygotowano je z myślą o lokalnym rynku japońskim,
stąd nie są one praktycznie znane poza tym krajem.
Ta zainspirowana wykonawcami amerykańskimi i europejskimi
grupa tworzyła muzykę w stylu psychodelicznego i progresywnego rocka, ale
silnie przyprawioną elementami tradycyjnej muzyki japońskiej, co szczególnie
uwydatniało się w sposobie śpiewu wokalistów (po japońsku). Wbrew nazwie
zespołu nie miała ona jednak nic wspólnego z kosmicznym rockiem (space rockiem
spod znaku Hawkwind). W jego muzyce za to słychać było echa twórczości Vanilla
Fudge, Iron Butterfly, The Nice, Arzchael, Uriah Heep, wczesnego Deep Purple,
Pink Floyd i King Crimson, a także inspiracje niemieckimi i włoskimi grupami
progresywnymi, m.in. Jane, Eloy i Premiata Forneria Marconi. W ogólnym odbiorze
muzyka Cosmos Factory jest mocno patetyczna i zdominowana przez brzmienie
instrumentów klawiszowych, a zwłaszcza mellotronu i syntezatora. Wraz ze
wspomnianym patetycznym śpiewem powstała jednak nowa dość ciekawa jakość,
wyśmiewana w epoce za pompatyczność, a zrehabilitowana przez fanów - obecnie.
Dzięki wsparciu The Moody Blues grupa Cosmons Factory
podpisała kontrakt z lokalnym oddziałem koncernu Columbia, który wydał jej
debiutancki album w 1973 r. Płytę tę nagrano w Columbia Studio w Tokio w
czerwcu-lipcu 1973 r. Album ten jak dotąd ma dziewięć wydań na różnych
nośnikach: 2 winylowe i 7 kompaktowych, z czego dwa wydania (jedno winylowe i
jedno kompaktowe mają charakter nieoficjalny). Jak już z tego widać jest to
płyta raczej trudno dostępna, zwłaszcza w wersji winylowej. Bezpośrednio po
wydaniu tego albumu grupa przeniosła się do innego wydawcy, którym został
koncern Toshiba Express.
Pierwotne wydanie winylowe nosiło angielski tytuł „Cosmos
Factory”, miało rozkładaną okładkę i czerwony label. Ale wiadomo też o kopiach
z nie rozkładaną okładką i niebieską etykietą Columbii pod zmienionym tytułem „An
Old Castle In Transylvania”. Płyta ta ukazała się wyłącznie w Japonii stąd nie
była szerzej znana poza tym krajem, zwłaszcza że przez całe lata 70. i 80 nie
była wznawiana. Po raz pierwszy na płycie kompaktowej, a także po raz pierwszy
od 1973 r. album ten wznowił pod oryginalnym tytułem japoński oddział Columbii
w 1991 r. w ramach serii „Japan Rock”. Jak łatwo się domyślić, także to wydanie
było bardzo trudno dostępne i pozostało mało znane.
Trzecie wydanie tego albumu, a drugie na płycie kompaktowej
ukazało się w 1998 r. Jego wydawcą także był japoński oddział wytwórni
Columbia. Tym razem zmieniono tytuł tego albumu z „Cosmos Factory” na „An Old
Castle of Transylvania”. Tytuł ten w języku japońskim (トランシルヴァニアの古城) podano jednak nie bezpośrednio na
okładce płyty a na tzw. obi doczepionym do plastikowego pudełka z płytą. W
kolejnej reedycji kompaktowej z 2009, także japońskiej (Super Fuji Disc),
podano już na obi obie wersje tytułu: angielską i japońską. W tej wersji album
ten wydano w Japonii także na płycie CDr. Najnowsze kompaktowe wydanie tej
płyty (także z dwujęzycznym tytułem) wydane przez Columbia pochodzi z 2019 r.
Poza Japonią album ten wydano tylko dwukrotnie: w 2017 r. w Niemczech ukazała
się jego nieoficjalna winylowa wersja, a w tym samym mniej więcej czasie w
Wielkiej Brytanii wydano jego piracką wersję kompaktową.
Pierwotna winylowa wersja albumu obejmowała sześć utworów:
pięć po stronie pierwszej i jeden dłuższy po stronie drugiej. W wersjach
kompaktowych nie dodano nowych nagrań, ale ponumerowano poszczególne części
suity z drugiej strony jako osobne utwory, dzięki czemu nagle ich liczba
wzrosła do dziewięciu. Tak jest też w wypadku mojego wydania tej płyty.
Album otwiera instrumentalny utwór „Soundtrack 1984” autorstwa Tsutomu Izumi. Zgodnie z
tytułem ma on charakter wyimaginowanej ścieżki dźwiękowej do znanej powieści
George’a Orwella „Rok 1984”.
Rozpoczyna się on od miarowego pochodu sekcji rytmicznej: basu i perkusji na
tle którego gitara i klawisze wygrywają swoje melodie. Nagranie ma zdecydowanie
proto heavy metalowe korzenie, w stylu amerykańskich grup psychodelicznych np.
Iron Butterfly. Wyróżnia się ciekawa solówka gitarowa Hisashi Mizutaniego i
partie na syntezatorze lidera.
„Maybe” to kompozycja Keizo
Kawaguchi, a więc osoby spoza zespołu. Od taktów to inna kompozycja,
zdominowana przez brzmienia organowo-gitarowe w stylu The Nice. Wielogłosowe
partie wokalne i bardzo chwytliwa linia melodyczna przyciągają uwagę słuchacza
od pierwszych chwil. Śpiew wokalisty może być dla niektórych zbytnio przesłodzony,
a jego cechą charakterystyczną jest to, że wyrasta bezpośrednio do klasycznej
piosenki japońskiej. Instrumenty klawiszowe grają w stylu The Moody Blues. To
najdłuższe nagranie po tej stronie albumu.
Kolejne na płycie nagranie
to „Soft Focus” autorstwa spółki kompozytorskiej: Naoki Takichawa i Tsutomi
Izumi. To piękna i spokojna ballada stworzona na bazie akompaniamentu
fortepianu, harfy i wyjątkowo delikatnego śpiewu. Utwór jest mocno patetyczny
ale piękny. Dobrze świadczy o wrażliwości muzyków tego zespołu. Fragmentami
przypomina nieco utwór „Lucky Man” zespołu Emerson Lake And Palmer.
Z kolei „Fantastic Mirror”
autorstwa Tsutomu Izumi zaczyna się jak zdecydowanie rockowa kompozycja, ale
szybko przechodzi do formy typowo symfoniczno rockowej piosenki z dużą ilością
klawiszy. Utwór jest ciekawy i melodyjny, a jego główną wadą jest początkowy
fragment ze zbyt przesłodzoną partią wokalną, a także końcowe banalne „la la” w
refrenie. Niektóre jego fragmenty przypominają styl zespołu Uriah Heep.
Utwór „Poltergeist”
autorstwa Tsutomu Izumi pierwotnie zamykał pierwszą stronę płyty winylowej. To dość
porywające od pierwszych chwil nagranie rockowe z wyczuwalną inspiracją w twórczości
Iron Butterfly (solówka gitarowa). Jego charakterystycznym wyróżnikiem są
partie na skrzypcach grane przez zaproszonego na sesję muzyka studyjnego
występującego pod nazwą Misao (gra w stylu Jean Luc-Ponty’ego). Bardzo udane są
też partie improwizowane grane przez lidera na instrumentach klawiszowych. W
charakterze zbliżona jest brzmieniem do The Nice i brytyjskich grup blues
rockowych typu Savoy Brown w okresie kiedy zbliżyły się stylistycznie do
progresywnego rocka.
Całą drugą stronę pierwotnego albumu winylowego zajmowała
ponad osiemnastominutowa suita „An Old Castle Of Transylvania” („Stary zamek w
Transylwani”) autorstwa Tsutomu Izumi. To najlepszy a zarazem najważniejszy
utwór w całej karierze zespołu Cosmos Factory. To suita, i zgodnie z taką formą
jej poszczególne fragmenty mają różny nastrój i charakter, ale tworzą jednolitą
ci przemyślaną całość. Zaczyna się ona od dość ponurej melodii granej przez instrumenty
klawiszowe w otwierającej ją całkowicie instrumentalnej części pt. „Forest Of The Death”. To zresztą jej najdłuższy
fragment.
Część druga „The Cursed” także
zdominowana jest przez klawisze, ale tym razem uzupełnione o partię wokalną.
Nagranie rozwija się niespiesznie wciągając słuchacza swym lekko posępnym
nastrojem. Wyróżnia się melodyjną partią gitary.
Część trzecia pt. „Darkness
Of The World” także ma wokalno-instrumentalny charakter i jakby wypływa z
poprzedniej części. Partia wokalna ma wiele patosu, a jej żarliwość jest typowa
dla grup grających w tamtym czasie na Zachodzie symfonicznego rocka. To
najkrótszy fragment tej rozbudowanej kompozycji.
Nagranie to płynnie
przechodzi następnie do następnej części pt. „An Old Castle Of Transylvania”.
Utwór ma także wokalno-instrumentalny charakter, ale jego główną częścią są improwizacje
na instrumentach klawiszowych i gitarze. Nagranie kończy się instrumentalną
kakofonią imitująca burzę, której odgłosy też zresztą słychać.
Całość tej suity jest bardzo
klimatyczna i po części ma charakter ilustracyjny. Pewne fragmenty tego utworu
zbliżają się do ówczesnej awangardy rockowej, ale nie przekraczają wyznaczonej
przez nią linii stylistycznej, np. w zakresie bardziej swobodnej imporiwzacji. Widać,
że muzycy musieli mocno być zafascynowani historią Europy i jej legendami, w
tym wypadku legendą o hrabiu Drakuli i jego zamku w Transylwanii. Mroczne
dzieje tego władcy są pożywką dla legend i tematem wielu płyt rockowych. Jednak
dla Japończyków było to szczególne wyzwanie, bo w tamtejszej kulturze choć powszechnie
wierzy się w duchy, to nie wierzy się w wampiry.
Uważam, że to bardzo dobra
płyta, niedoceniana w epoce a potem niesłusznie zapomniana. Oczywiście różni obecni
„znawcy” na pewno od dawna wiedzą o jej istnieniu, czyli odkąd podłączyli się
do Internetu. Ale szczerze wątpię, by ten zespół był im znany przed tymi
czasami. Ja zbieram płyty od 40 lat, a po raz pierwszy usłyszałem o tej grupie
w chwili, gdy znajomy antykwariusz zaproponował mi odkupienie tej płyty. A zrobił
to, bo nikt inny nie chciał jej wcześniej kupić. Miało
to miejsce w 2012 roku, a więc stosunkowo niedawno temu. Trzeba jednak
przyznać, że ten Ktoś, kto tę płytę przyniósł do tego sklepu wiedział o niej i
miał ją przede mną.