Tym razem zacznę od końca. Kilka miesięcy temu pewien znajomy zaoferował mi sprzedaż dwóch ekskluzywnych japońskich płyt kompaktowych. Były to albumy zespołu The Trio: podwójny „The Trio” z 1970 oraz „Conflagration” z 1971, obie edycja japońska Belle Antique w formacie SHM-CD z 2017 r. Za te dwie płyty zażądał 300 zł, bo japońce itp., a ponadto stwierdził, że to i tak jest okazyjna cena. I faktycznie gdyby te płyty kupić bez tej „okazji” to musiałbym zapłacić za nie jeszcze więcej. Wziąłem te płyty na przesłuchanie do domu i stwierdziłem, że to trudny do odbioru free jazz. Poczułem się wówczas nieco oszukany przez tego znajomego, bo jakby to były jakieś tuzy klasycznego rocka, np. piękne japońskie wydania Pink Floyd, itp., to by mi już nie chciał ich sprzedać, a zostawiłby je sobie albo sprzedał komuś innemu, kto dałby mu więcej, wiedząc, że ja pewnych cen nigdy nie przeskoczę.
Z drugiej strony, pomimo tego że obie płyty reprezentowały
muzykę daleką od przeciętnej gustów tzw. znawców rocka, to jednak mi się na
tyle spodobały, że jednak postanowiłem sobie je kupić, zwłaszcza że znalazłem
tańszą alternatywę. Okazało się nią prezentowane tutaj wydawnictwo wytwórni
Esoteric Recordings grupujące na podwójnym albumie kompaktowym z 2018 r. obie
powyżej wspomniane płyty pod wspólnym tytułem „Incantation. The Dawn Recordings
1970-
Wiem, że jestem kolesiem nie na poziomie, bo brak mi wielu innych płyt, np. najnowszego starego koncertu Pink Floyd w Knebworth, ale za to mam ten niesłuchalny zdaniem większości album. Jak w przeszłości nabyłem wiele innych płyt, tak i go kupiłem w głębokim przekonaniu, że aby polubić tę muzykę, trzeba ją bliżej poznać i się w nią wsłuchać. Bo na tym polega sztuka, aby przedstawiała coś innego niż już znamy. Przy czym nie chodzi mi o nowość w rodzaju Zenka Martyniuka, a o prawdziwą muzykę, może na pierwszy rzut oka nieprzystępną, ale mającą w sobie ducha. Teraz mam ten album już od ponad miesiąca i dość często go słucham. Wymaga to pewnego trudu, ale z drugiej strony dla mnie nie jest to znowu coś aż tak egzotycznego, skoro mogę słuchać „Ascension” Johna Coltrane’a, nagrań Cecila Taylora i innych dzieł awangardowego jazzu np. nagrań brytyjskiego pianisty Keitha Tippetta. Ale też ta muzyka jest mi jakoś wewnętrznie bliska, a jej pozornie chaotyczny charakter jest jakby emanacją wewnętrznej walki jaka się toczy we mnie każdego dnia.
Zespół The Trio to grupa jazzowa działająca w latach 1969-1972 tworzona przez trzech muzyków: brytyjskiego saksofonistę Johna Surmanna i dwóch Amerykanów: basistę Barre Phillipsa i perkusistę Stu Martina. Kompozytorami jej repertuaru byli wszyscy trzej muzycy.
John Surman urodził się 30 VIII 1944 r. w małym ale za to bardzo starożytnym miasteczku Tavistockw leżącym nad rzeką Tavy w hrabstwie Devon w Zachodniej Anglii. Jego ojciec był pianistą amatorem. Obecnie Surmann to wszechstronny i znakomity instrumentalista grający głównie na saksofonach (sopranowym i barytonowym) ale także na klarnecie basowym, fletach bambusowych a niekiedy też na saksofonie tenorowym i syntezatorach. Karierę zawodowego muzyka rozpoczął w latach 1958-1962 w grupie Jazz Workshop Band działającej przy Plymouth Arts Centre. Występował w niej ze znanym brytyjskim jazzmanem Mikiem Wesbrookiem. Grupa ta grała głównie jazz nowoorleański. Dzięki uprzejmości właściciela sklepu muzycznego w Plymouth słuchał dużo muzyki. W 1962 r. przybył ze wspomnianym zespołem do Londynu, gdzie w rozpoczął studia na London College of Music (do 1965 r.)., a następnie w London University Institute Of Education (w 1966 r.). Tego samego roku wziął udział w sesji nagraniowej free jazzowego zespołu Peter Lemer Quintet wydanej na płycie w 1968 r. Następnie szlifował swe umiejętności występując z innymi zespołami jazzowymi w tym u Ronniego Scotta, z Mikiem Westbrookiem i Grahamem Collierem, a także z muzykiem blues-rockowym Alexisem Kornerem. W 1968 r. został uznany za najlepszego saksofonistę barytonowego festiwalu jazzowego w Montreux, a czytelnicy pisma „Melody Maker” wybrali go za najlepszego saksofonistę barytonowego na świecie. Dzięki temu uznaniu mógł wreszcie nagrać swą pierwszą płytę pod własnym nazwiskiem. Ukazała się ona pt. „John Surman” i została wydana przez wytwórnię Deram w 1969 r. Zawierała ona mieszankę awangardowego jazzu, post bopu i rytmów afro-kubańskich.
Niczego nie brakowało też dwóm pozostałym członkom zespołu The Trio. Różnica między nimi a Surmanem polegała na tym, że obaj byli Amerykanami, którzy musieli opuścić swój kraj, bo nie było tam warunków sprzyjających tworzeniu bardziej ambitnej, za to mniej komercyjnej muzyki. Kontrabasista Barre Phillips urodził się 27 X 1934 r. w San Francisco w Kalifornii. W celu grania jazzu w 1962 r. przeniósł się do Nowego Jorku, a w 1967 r. do Europy. Swe umiejętności pogłębiał m.in. w zespołach Erica Dolphy’ego, Jimmy Giuffre’go, Archie Sheppa i Lee Konitza. Jego pierwszy solowy album „Journal Violone” z 1969 r. zawierający improwizowany jazz uznawany jest powszechnie za pierwszą solową płytę basową. Z kolei perkusista Stu (Stuart) Martin (1938-1980) został profesjonalnym muzykiem już jako nastolatek grając m.in. w zespołach Counte’a Basiego, Jimmy Dorsey’a, Duke’a Ellingtona, czy Quincy Jonesa. W latach 60. współpracował z innymi gigantami jazzu. m.in. z Garym Burtonem, Donaldem Byrdem, Herbie Hancockiem, Sonnym Rollinsem. Oryginalność jego gry na perkusji wynikła nie tylko z jego wyjątkowych zdolności, ale też z nietypowego rozstawiania zestawu perkusyjnego i jego strojenia. Po raz pierwszy Stu Martin pojechał do Europy wraz z grupą Gary'ego Burtona, a panujące tutaj warunki dla twórczości artystycznej tak mu się spodobały, że postanowił pozostać w Europie i nie wracać do Stanów.
Geneza zespołu The Trio sięga wiosny-lata 1969 r. kiedy to John Surman był już uznanym muzykiem i koncertował w Marquee Club obok King Crimson i uczestniczył w sesji nagraniowej gitarzysty Johna McLaughlina nagrywającego album Extrapolation”. Podobnie do wielu innych muzyków jego celem stało się w tym czasie znalezienie wspólnej płaszczyzny stylistycznej pomiędzy rockiem i jazzem. Podobnie myśleli także dwaj pozostali muzycy tego zespołu: Barre Phillips i Stu Martin. Po raz pierwszy wszyscy trzej członkowie The Trio spotkali się na próbie w pokoju hotelowym Stu Martina. Była ona na tyle udana, że postanowili stworzyć wspólne nagrania. Jednak nie było to proste z prawnego punktu widzenia, bo Barre i Stu jako Amerykanie nie mieli pozwolenia na pracę w Wielkiej Brytanii. Z tego powodu sesje ćwiczebne przeniesiono do Belgii na farmę w okolicy Brukseli.
Wszyscy trzej muzycy byli wyjątkowymi osobowościami dlatego grupę nazwano The Trio, a nie nap. The John Surmann Trio, czy coś w tym stylu. Oznaczało to, że wszyscy trzej mają równe prawa i wkład twórczy przy przyszłym nagrywaniu utworów. Muzycy byli jednak też świadomi faktu, że grając w trio mają bardzo ograniczone pole manewru pod względem kompozycyjnym, ale tym bardziej ich to motywowało do kreatywności. Zawsze też wszystkie trzy instrumenty miały taką samą wagę i nie było tak, jak w innych grupach, że basista i perkusista byli jedynie sekcją rytmiczną dla solisty na saksofonie. Ale też w każdej chwili dawało się odczuć, że wszyscy trzej byli innymi ludźmi i pochodzili z różnych środowisk. Wśród tych trzech wybitnie zdolnych muzyków pewne problemy były ze Stu Martinem z powodu jego niestabilnej osobowości.
Tworzenie albumu okazało się prostsze niż początkowo się wydawało, bo wszyscy trzej członkowie grupy mieli wiele pomysłów muzycznych, które szybko potrafili zrealizować w formie kolejnych utworów. Mieli ich tak dużo, że w konsekwencji powstał aż podwójny album. Jak po latach wspomina tę sesję nagraniową Barre Phillips, z reguły trzeba się stresować w studio, bo od muzyków oczekuje się nowych pomysłów, a one nie zawsze przychodzą. Jednak przy tej sesji nowe pomysły i muzyka dosłownie same płynęły im z instrumentów. Z kolei Surmann wspominając tę sesję podkreślił, że przystępując do pracy nad debiutanckim albumem The Trio wszyscy muzycy mieli pewne koncepcje tematyczne, które następnie rozwijali drogą swobodnej improwizacji. A że tę improwizację opanowali już wcześniej podczas gry z innymi wykonawcami jazzowymi do perfekcji, to przychodziła im ona wyjątkowo łatwo.
Nagrywając debiutancki album muzycy z góry zrezygnowali ze wszelkiej komercji, stąd nie martwili się tym, że nie będzie on prezentowany w radiu i nie zyska masowego poklasku. Chcieli po prostu zrobić coś nowego, nowatorskiego i ponadczasowego. I to się im w pełni udało, ale też ten muzyczny radykalizm nie jest łatwy w odbiorze dla przeciętnego słuchacza. Stworzona podczas tej sesji nagrania były świadectwem czasów w jakich powstały, w których było miejsce na nowości i otwartość na nowe brzmienia czego dowodzą inne ówczesne free jazzowe albumy. Jak w wywiadzie podkreśla Surmann, było to możliwe dzięki temu, że przez pewien krótki okres czasu muzyka awangardowa wyszła z ukrycia. Jedne z tych utworów są bliższe tradycyjnego jazzu, ale większość z nich to niczym, nieskrępowane improwizacje prowadzące melodię, rytm, aranżację w rejony niedostępne dla większości innych muzyków. I choć to tylko trio, to stworzona przez grupę muzyka nie jest nudna, tętni energią, i życiem a także nieszablonowymi rozwiązaniami. Na szczęście znalazło się tutaj także miejsce na chwile wytchnienia i refleksję.
Dowodem większej niż obecnie otwartości na penetrowanie nieznanych pól muzycznych były też pozytywne recenzje debiutu The Trio w ówczesnej prasie brytyjskiej. Pismo „Music How” zauważało, że oglądanie Johna Surmanna na żywo w Wielkiej Brytanii jest rzadkością, dlatego sugerowało, ze tym bardziej trzeba się cieszyć z możliwości posłuchania jego gry aż na dwóch płytach albumu „The Trio”. Dodawało też, że album ten wart jest każdego wydanego na niego gorsza. Magazyn „Record Buyer” zauważał, że wszyscy trzej muzycy tworzący grupę są obdarzeni są niesamowitą wyobraźnią muzyczną, a ich solówki nigdy nie brzmią banalnie. Z kolei magazyn „Music Business Weekly” chwalił każdego z muzyków z osobna: Surmana za wspaniałe rozległe linie melodyczne jego instrumentów, Phillipsa za przenikliwą zręczność linii basowych, a Martina za zachwycające pomysłowością krzyżujące się rytmy na perkusji. Na koniec podsumowywał to stwierdzeniem, że choć jest to album jazzowy, to powinien spodobać się także miłośnikom muzyki progresywnej.
Gotowy album został wydany w postaci podwójnego winyla w 1970 r. w wielkiej Brytanii (Dawn Records) i we Francji (Pye Records), a rok później także w Japonii (Columbia, Pye). Zawartość muzyczną tego albumu podkreślała minimalistyczna biała okładka zawierająca jedynie nazwę zespołu stylizowaną na wydruk z maszyny do pisania. Dodatkową atrakcją był plakat z głową krowy, co obala mit o wyjątkowości okładki „Atom Heart Mother” zespołu Pink Floyd.
Pomimo wcześniej wspomnianych pochlebnych recenzji, album ten nie najlepiej się sprzedawał, bo jednak prezentował znaczeni trudniejszą w odbiorze muzykę niż to co oferowały nawet najbardziej progresywne zespoły rockowe np. King Crimson. Z tego powodu przez kolejne ponad 20 lat nie wydano go ponownie ani razu we żadnym kraju. Po raz pierwszy na płycie kompaktowej wznowiła go dopiero w 1994 r. brytyjska wytwórnia BGO. Dwa kolejne wydania na tym nośniku ukazały się w Japonii: w 2002 r. (Victor) i w 2017 r. (Belle Antique). Z tego powodu każde z wydań tego albumu, czy to na winylu czy to na płycie kompaktowej jest raczej trudno dostępne. Pomimo tego, że ten podwójny album nigdy nie ukazał się w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i wielu innych krajach, dzięki swym walorom artystycznym i bezkompromisowemu podejściu do muzyki stał się sławny w kręgach miłośników awangardy na całym świecie.
W celu promocji tego albumu grupa The Trio wsiadła do swojego Volskwagena kombi i ruszyła w trasę koncertową po klubach w Europie. Jak wspominają żyjący muzycy, mieli wówczas w sobie na tyle energii, by grać kolejne koncerty a przy okazji myśleć nad repertuarem kolejnego swego albumu. Podobnie zresztą postąpili muzycy konkurencyjnego zespołu Cirle z Chickiem Corrreą, Anthony Braxtonem, Barry Altschullem i Davem Hollandem w składzie. Gdy trasy obu grup na terenie Niemiec się pokryły muzycy postanowili, że dadzą wspólny koncert radiowy w hamburskim studiu NDR.
Ten występ był tak udany, że muzycy The Trio postanowili zaprosić członków Circle na nową wspólną sesję nagraniową w studiu Dawn Records. Chciano w ten sposób poszerzyć brzmienie instrumentalne, ale także zaproponować coś nowego. Okazało się jednak, że nie wszyscy członkowie Circle mogą na nią przyjechać. Z tego powodu Peter Eden zaprosił do udziału w sesji do nowego albumu The Trio jedynie Correę (fortepian) i Hollanda (bas) i doprosił na nią wielu innych muzyków, których dokładną listę wyszczególniono na końcu tego opracowania. Pomimo tego imponującego składu wszystkie kompozycje na albumie były znowu wyłącznie dziełem członków zespołu The Trio.
W takich okolicznościach nagrano album „Conflagration” zawierający jedynie sześć za to dłuższych kompozycji. Album ten został wydany w Wielkiej Brytanii i Japonii latem 1971 r. przez wytwórnię Dawn Records. Podobnie do debiutu przez długie lata nie był on wznawiany, stąd stał się bardzo trudno dostępny. Po raz pierwszy na CD wydano go w Wielkiej Brytanii w 1995 r. (wytwórnia BGO). Oprócz tego ukazały się jeszcze dwa jego wydania kompaktowe w Japonii: w 2002 r. (Vitor) i w 2017 r. (Belle Antique).
W prezentowanej tutaj kompletnej sesji zespołu The Trio dla wytwórni Dawn obie płyty ukazały się w formie podwójnego albumu dwa razy: w 1999 r. (Sequel Records) i omawiane tutaj z 2018 r. firmowane przez Esoteric Recordings.
Pełny program kompilacyjnego albumu „Incantation. The Dawn
Recordings 1970-
Płyta CD 1
1. Oh, Dear (Surman)2. Dousing Rod (Phillips / Surman)
3. Silvercloud (Phillips)
4. Incantation (Surman)
5. Caractacus (Surman)
6. Let's Stand (Phillips)
7. Foyer Hall (Martin)
8. Porte Des Lilas (Cooke)
9. Veritably (Phillips)
10. In Between (Surman)
11. 6's And 7's (Phillips)
12. Green Walnut (Phillips)
Nagrania pochodzą z albumu „The Trio” wydanego przez wytwórnię Dawn w lipcu 1970 r.
Skład podstawowy:
John Surman - saksofony barytonowy i sopranowy, klarnet basowy
Barre Phillips – bas
Stu Martin - perkusja
Nagrania w Tangerine Studios,
Londyn w marcu 1970 r.
Produkcja: Peter Eden Inżynieria: Robin Sylvester
Płyta CD 2
1. Billie The Kid (Martin)
2. Dee Tune (Surman)
3. Centering (Phillips)
4. Joachim (Martin)
5. Drum (Martin)
Pierwsze pięć nagrań pochodzi z albumu „The Trio” wydanego w lipcu 1970 r.
Skład podstawowy:
John Surman - saksofony barytonowy i sopranowy, klarnet basowy
Barre Phillips - bas
Stu Martin - perkusja
Nagrania w Tangerine Studios,
Londyn w marcu 1970 r.
Produkcja: Peter Eden Inżynieria: Robin Sylvester
6. Conflagration
7. Malachite (Surman)
8. Nuts (Martin)
9 6's and 7's (Phillips)
10. B (Martin)
11. Afore the Morrow
Ostatnie sześć nagrań pochodzi albumu „Conflagration” wydanego przez wytwórnię Dawn w lipcu 1971 r.
Skład podstawowy:
John Surman - saksofony barytonowy i sopranowy, klarnet basowy
Barre Phillips - bas
Stu Martin - perkusja
zaproszeni goście:
Harold Beckett
Mark Charig - kornet
Chic Corea - fortepian
Hick Evans - puzon
Malcolm Griffiths - puzon
Dave Holland - Bas
John Marshall - perkusja
Mike Osborne - saksofon altowy, klarnet
Alan Skidmore - saksofony sopranowy i tenorowy, flet
Stan Sulzmann - klarnet, flet
John Taylor - fortepian
Kenny Wheeler - trąbka, rożek
Nagrania w Pye Studios, Londyn Produkcja: Peter Eden Inżynieria: Terry Evennett