Kayak, to zespół holenderski grający progresywnego rocka.
Pierwotnie działał w latach 1972-1982, po czym się rozpadł po wydaniu
dziewięciu albumów studyjnych. W 1999 r. grupa reaktywowała się i działa do
chwili obecnej, choć oczywiście w zmienionym składzie. Obecnie ma ona swe
największe sukcesy artystyczne zdecydowanie za sobą. Obok Shocking Blue, Focus
i Golden Earring to na pewno najbardziej znany zespół z Holandii, czy raczej z
Niderlandów, bo tak się obecnie ten kraj nazywa.
Grupa powstała we wrześniu 1972 roku w Hilversum z
inicjatywy dwóch muzyków: grającego na klawiszach i gitarze basowej Tona
Scherpenzeela i perkusisty i gitarzysty Pima Koopmana. Wcześniej byli oni
członkami różnych lokalnych zespołów, np. Balderdash i High Tide Formation, w
których grał też jej późniejszy gitarzysta Johan Slager. Wbrew temu na co
wskazują inne kariery muzyczne, członkowie tej grupy mieli wykształcenie
muzyczne, bo Ton i Pim studiowali w klasie kontrabas i perkusji w Hilversum
Music Academy. Na tej samej uczelni w klasie perkusji studiował także Max Werner z którym szybko się zaprzyjaźnili. Słysząc jego głos namówili go do
śpiewania i w ten sposób z perkusisty stał się on także wokalistą. Niebawem do
tak zarysowanego trio dołączył grający na basie Cees van Leeuwen. Zmusiło to
Tona Scherpenzeela do przekwalifikowania się na grę na instrumentach
klawiszowych. Tak nawiasem mówiąc Ton Scherpenzeel jest jedynym członkiem
założycielem Kayak, który grał na wszystkich albumach tej grupy. Obok gry na
klawiszach grał w niej także na akordeonie, basie i kontrabasie.
Dzięki muzycznej renomie członków grupy szybko podpisała ona
kontrakt płytowy z wytwórnią EMI Bovema będącą lokalnym oddziałem koncernu EMI w
Holandii. Stąd pierwszego singla „Lyrics / Try
To Write A Book” wydała wiosną 1973 r. w firmie Imperial będącej
odziałem koncernu niemieckiego EMI Electrola GmbH. Dzięki staraniom menadżera Fritsa
Hirschlanda wkrótce później przystąpiła do nagrywania debiutanckiego albumu w
studio EMI Studios w Heemstede. Album ten pt. „See See The Sun” został nagrany
pomiędzy 29 maja a 1 czerwca 1973 r. przy użyciu szesnastościeżkowych
magnetofonów pod nadzorem producenta Gerrit-Jana Leendersa (był też aranżerem
całości) i inżyniera Pierre'a Geoffroya Chateau.
Ostatecznie album ten nagrano w następującym składzie: Ton
Scherpenzeel (fortepian, organy, perkusja, śpiew), Pim Koopman (perkusja,
śpiew), Cees Van Leeuwen (gitara basowa) i Johan Slager (gitara) i Max Werner
(główny wokalista, perksuja). Skład zespołu podczas sesji uzupełnili: Max
Werlerofzoiets (melotron, śpiew w kilku utworach), Giny Bush i Martine Koeman (skrzypce
w „Lyrics”), Ernst Reijseger (wiolonczela w „Lyrics”), Gerrit-Jan Leenders
(śpiew i perkusja w „Hope for a Life”), Rijn Peter de Klerk (perkusja w „Hope
for a Life”) i G. Perlee (organy w „Mammoth”).
Okładkę albumu zaprojektował Herman Willem Baas (twórca także
innych okładek zespołu Kayak oraz okładki płyty grupy Rare Earth) przy czym na
stronie przedniej wykorzystano zdjęcie wykonane przez Carla Koppeschaara.
Nagrane wówczas utwory zostały napisane przez członków grupy
już wcześniej, ale nie zawsze były one dopracowane w taki sposób, jakby sobie
tego życzyli tego sami muzycy. Głównym powodem tego stanu rzeczy był pośpiech w
jakim nagrywano album, bo studio opłacone było tylko na pewien czas i muzycy
musieli się zmieścić z nagraniem albumu w dwutygodniowym terminie realizacji
przewidzianym przez wytwórnię nie mając czasu na poprawki czy eksperymenty.
Jednak planując z góry jego wydanie także na rynku brytyjskim postanowiono, że
jego miksowaniem zajmie się Alan Parsons - młody obiecujący producent nagrań z
EMI. Miksowanie albumu odbyło się więc w Abbey Road Studios w Londynie na
przełomie lipca i sierpnia 1973 r. Ale muzycy nie w pełni byli zadowoleni z
jego pracy.
Album „See See The Sun” (Widzę, widzę Słońce”) jak dotąd
ukazał się w 23 wersjach na różnych nośnikach: 15 wersjach na płytach
winylowych, 7 wersjach na płytach kompaktowych (w tym aż dwóch nieoficjalnych)
i jednej wersji w postaci plików FLAC. Pierwotnie na płycie winylowej wydano go
17 VIII 1973 r. z logo EMI. W Wielkiej Brytanii firmowało go logo Harvest. Tego
samego roku album ten wydano (przypuszczalnie w tym samym czasie) także na
innych liczących się wówczas rynkach muzycznych, a więc w Stanach
Zjednoczonych, Kanadzie, Japonii, Francji, Niemczech Zachodnich, a także w
Hiszpanii i Brazylii. W latach 70. album ten wznowiono jeszcze trzykrotnie, w
1975 r. w Argentynie, w 1976 r. w Urugwaju i w 1979 r. ponownie w Holandii.
Przez następne piętnaście lat album ten nie był wznawiany, a zespół Kayak
został przez to nieco zapomniany w masowej świadomości, zwłaszcza poza
rodzinnym krajem muzyków.
Po raz pierwszy na płycie kompaktowej wydała go w 1995 r.
holenderska wytwórnia Pseudonym specjalizująca się w wydawaniu klasycznych
albumów wykonawców holenderskich. Tego samego roku ukazało się też wydanie
japońskie na CD firmowane przez wytwórnię Belle Antique na licencji wytworni
Pseudonym. W tych wydaniach były to płyty bardzo drogie i trudno dostępne –
przynajmniej w Polsce. Braki na rynku szybko uzupełniły dwa rosyjskie pirackie
wydania tej płyty (pierwsze z 2000 r.). Znacznie bardziej dostępne i to
legalne, było dopiero wydanie przygotowane przez brytyjską wytwórnię Esoteric
Recordings z 2012 r., to tutaj prezentowane. Najnowszym znanym wydaniem tego
albumu na płycie CD jest edycja francuska z 2015 r. firmowana przez koncern
EMI.
Oryginalny album „See See The Sun” tworzyło dziewięć utworów
o różnej długości, ale przeważnie niezbyt długich: cztery po stronie pierwszej
oryginalnego winyla i pięć po jego stronie drugiej. Większość z nich była
dziełem Pima Koopmana (muzyka) i Tona Scherpenzeela (słowa, ale też muzyka
niektórych utworów). Jedynie w kilku utworach wkład kompozytorki mieli inni
członkowie tego zespołu, np. Cees van Leeuwen napisał dwa teksty do melodii
skomponowanych przez Pirna.
Album otwiera ponad sześcioipółminutowy utwór „Reason For It
All” („Powód wszystkiego”) wykazujący w
początkowym fragmencie silne wpływy wczesnej twórczości zespołu Yes, a
zwłaszcza w sposobie śpiewu głównego wokalisty i grze gitarzysty, ale także w
formie samej kompozycji. Z biegiem czasu utwór nabiera bardziej oryginalnego
charakteru i raczej dobrze świadczy o możliwościach twórczych wciąż bardzo
młodych jeszcze wówczas muzyków. Wyraźnie słychać w nim echa muzyki klasycznej,
ujawniające się zwłaszcza w sposobie budowy kompozycji i harmonijnej grze
wszystkich instrumentów z dominującym brzmieniem klawiszy. Tekst opowiada o szukaniu
marzeń i miłości - tej jedynej.
Podobny charakter, ma drugi utwór pt.: „Lyrics” („Teksty”) jest jednak o połowę krótszy a
także ma bardziej wyciszony i balladowy charakter. Wyróżnia się wielogłosową partią
wokalną i aranżacją na smyczki. Fragmentami, w sposobie gry fortepianu jest
jakby bardziej łagodną wersją utworów Gentle Giant czy Emerson Lake And Palmer.
Tekst utworu w żartobliwy sposób opowiada o problemach wynikających z
konieczności pisania piosenek w j. angielskim.
Kolejne nagranie „Mouldy
Wood” („Spleśniałe drewno”) jest znowu bardziej rozbudowane i stworzone zostało
na bazie progresji akordowej fortepianu, basu i perkusji. W tym brzmieniu styl Kayak
zbliżył się do dokonań bardziej łagodnej wersji brytyjskich grup z kręgu
Canterbury. Natomiast pojawiający się w środkowej partii utworu mellotron
jednoznacznie kojarzy się z wczesnym brzmieniem Genesis, podobnie jak
zamieszczona w nim solówka gitarowa. Tekst utworu opowiada o podróży
rozpadającym się statkiem ze spleśniałego drewna i prowadzonym przez
skorumpowanego kapitana. To swego rodzaju metafora do życia w świecie, gdzie
rządzą kłamliwi politycy prowadzący wszystkich do katastrofy. Dlatego podmiot
liryczny wzywa wszystkich do opuszczenia tego tonącego wraku.
Kończący pierwszą stronę oryginalnej
płyty winylowej „Lovely Luna” („Kochana Luna”) to najdłuższy utwór na tym
albumie, bo ośmiominutowy. Nagranie rozpoczyna się od delikatnej partii fletu,
leniwych dźwięków gitary akustycznej i pełnej nostalgii partii wokalnej. Innymi
słowy początek tego nagrania przypomina późniejsze wysmakowane muzyczne solowe
płyty Anthony Phillipsa jak już nauczył się grać na gitarze i komponować utwory
według klasycznych zasad. Tyle, ze tym razem, to zespół Kayak był pierwszy i
nikogo nie naśladował, chyba że wielkich twórców muzyki klasycznej. Natomiast
wprowadzona około trzeciej minuty partia na przesterowanych organach przypomina
w brzmieniu manierę gry na nich Mike’a Ratlege’a z grupy Soft Machine. W każdym
razie to połączenie przesterowanych organów i dość patetycznego delikatnego
śpiewu jest dość szokujące i dalekie i banałów muzyki progresywnej. Lakoniczny
tekst ma abstrakcyjny charakter i opowiada o konieczności przejęcia kontroli.
Ale całość to zdecydowanie jakieś pozbawione głębszego sensu majaki z zielenią,
promieniami słońca i płynącą ryba.
Drugą stronę płyty otwierała
pierwotnie kompozycja „Hope For A Life” („Nadzieja na życie”) licząca prawie
siedem minut. To bardziej tradycyjnie rockowo brzmiące nagranie, z ładnymi
progresjami akordowymi, niebanalnymi rytmami i melodiami oraz modulowanym w
różnych skalach głosem. Tym razem forma kompozycji przypomina połączenie
fortepianowych popisów w stylu Emerson Lake And Palmer z mellotronowymi
pasażami Genesis i uduchowionych partii wokalnych zespołu Yes, a na pewno w ogólnym
brzmieniu tego utworu, a już na pewno w grze gitarzysty słuchać jakieś echa
Ste’vea Howe’a. Tekst utworu mówi o tym, że trudno być szczerym w obecnym
świecie, a tym co utrzymuje ludzi przy życiu jest nadzieja.
Z kolei nagranie „Ballet Of
The Cripple” („Balet kaleki”) z progresją akordową tworzoną przez sekcję
rytmiczną na bazie basu, perkusji i klawiszy zdecydowanie przywodzi na myśl
twórczość grupy Genesis. Jakby nie znać tego kto akurat gra, to faktycznie
można by pomyśleć, że to zaginione nagranie klasycznego wcielenia tego zespołu.
z początku lat 70. Utwór ma ładną wciągającą melodię przewodnią i zbudowany
został w bardzo harmonijny sposób bez wyeksponowanych partii solowych. Dość
szokujący tekst opowiada o jednonożnej baletnicy i wierze, która nie pozwala na
żadne pytania.
Następujące po nim ponad
pięciominutowe nagranie „Forever Is A Lonely Thought” („Samotna myśl na
zawsze”) rozpoczyna się od delikatnego wstępu fortepianu po którym następuję
wysublimowana partia wokalna. Potem utwór rozwija się w klasycyzującym stylu z
wiodącą rolę instrumentów klawiszowych i raczej reprezentuje raczej delikatne
brzmienia. W stylu przypomina kompozycje zespołu Barclay James Harvest. Ale w
progresjach akordowych słychać też echa twórczości grupy Gentle Giant. Ten
połączony styl obu tych grup chyba odpowiadał członkom Kayak najbardziej, bo
brzmiała ona w nim nad wyraz przekonująco. Tekst utworu znajduje się pytanie:
co trzeba zrobić żeby sprzedać ładną piosnkę, a także o spełnianiu marzeń,
sensu sztuki i poszukiwaniu prawdy.
Utwór „Mammoth” („Mamut”) jest
najkrótszy na płycie. To w zasadzie taka bardziej złożona formalnie piosenka. Jej
początek ujmuje piękną melodią, które jednak szybko przechodzi do bardziej
rockowego brzmienia z ostrą solówką gitarową i uwypukloną linią basu (znowu
podobieństwa z Gentle Giant). To dobre nagranie progresywne z wzorcowym użyciem
instrumentarium klawiszowego, w tym syntezatora. W tekście podmiot liryczny
mówi o tym, że czuje się jak mamut, który może już jutro umrzeć lub znajdzie
się z powrotem w epoce kamiennej.
Oryginalny album kończył
utwór tytułowy, czyli „See See The Sun” („Patrzeć na słońce”). To piękna
ballada o nieco onirycznym charakterze z cudownym fragmentem akordeonowym i ujmującą
melodią. Tekst tej piosenki w stylu Kevina Ayersa czy Syda Barretta opowiada o
poszukiwaniu sensu istnienia w drobnych przejawach trwania przyrody, powiewie
wiatru i świecącym oraz wędrującym na Niebie słońcu.
W kompaktowym wydaniu albumu
jakie tutaj opisuję dodano jeszcze jedno nagranie bonusowe pt. „Try To Whrite A
Book”. To oczywiście druga strona pierwszego singla zespołu. Ten zaledwie
dwuminutowy utwór utrzymany jest w stylu późniejszego debiutu, przy czym jest
bardziej surowy i ma bardziej brudno brzmiącą solówkę gitarową.
Wszystkie utwory tego albumu
mają klasyczną formę, są rozbudowane formalnie, a ich brzmienie kształtują
instrumenty klawiszowe, od fortepianu i klawesynu, po syntezator i mellotron, a
nawet tak niecodzienne dla rocka instrumenty jak akordeon. Wszystkie cechuje
dbałość o szczegóły aranżacyjne, harmonijne połączenie wszystkich partii
instrumentalnych i wokalnych oraz perfekcyjne wykonanie. Nie ma tutaj
naleciałości bluesowych czy jazzowych. W sumie muzyka z tego albumu jest wiec wzorcowym
przykładem klasycznego europejskiego progresywnego rocka. I choć słychać w niej
inspirację cudzą twórczością (Yes, Gentle Giant, Genesis i inni), to jednak zawsze pozostaje ona tylko
przetworzonym natchnieniem, a nie jest prostym naśladownictwem.
Dowodem wielkiego talentu
muzyków były kolejne udane albumy, a zwłaszcza następny z nich pt.: „Kayak”
(1974) przez wielu uważany za najlepszą płytę tej grupy. Opisana przez mnie
tutaj płyta, to na pewno dobry album, choć może nie wybitny. Ale przecież
muzykę tworzą także wykonawcy nie pochodzący jedynie z samego szczytu danego
gatunku, a także bardzo dobrzy i mający coś do powiedzenia i tworzący piękne
dzieła muzyczne. Często zresztą to właśnie takie płyty, kiedyś tam stworzone i
posłuchane tworzą nasze wspomnienia i nadają koloryt naszej dość monotonnej egzystencji.
W młodości w latach 80.
nigdy nie słyszałem o tym zespole, bo niby skąd: w Polskim Radio go nie
zaprezentowano ani razu, a nikt mi znany nie miał jego płyt. Z resztą w tamtych
odległych czasach wszystko to, co nie było rockiem brytyjsko-amerykańskim
uchodziło za wtórne i gorsze, więc nawet jakbym nawet miał nawet okazję, to bym
tego zespołu nie posłuchał. Po raz pierwszy o tej grupie dowiedziałem się pod
koniec lat 90. dzięki katalogom sklepu płytowego „Megadisc” w Warszawie. Album
ten kupiłem dopiero stosunkowo niedawno, bo wcześniej z różnych powodów jakoś
nie miałem okazji go kupić.
Kayak. O, tak. Bardzo lubię ten zespół. W szczególności cenię sobie jego wczesny okres z naciskiem na płytę z 1974. "See See The Sun" także lubię. Pamiętam jak dobre wrażenie zrobił na mnie utwór otwierający ten album. Dobra płyta, warta posiadania. Sam Ton Scherpenzeel także prywatnie zrobił na mnie wrażenie. Miałem kiedyś okazję zamienić z nim kilka słów po jednym z koncertów. Przesympatyczny człowiek.
OdpowiedzUsuńJa raczej nie znam bliżej żadnego z muzyków. To w sumie dobrze i źle.
OdpowiedzUsuń